Nie trzeba studiować socjologii, by w kilku słowach potrafić zdefiniować jednostkę społeczną, jaką jest rodzina. To podstawowa, najmniejsza grupa społeczna, na którą składają się rodzice oraz dzieci. Ojca i matkę łączy więź małżeństwa, rodziców z dziećmi – miłość rodzicielska. Do podstawowych funkcji rodziny zaliczyć można – przygotowanie dzieci do wejścia w życie społeczne, ich pielęgnacja, edukacja oraz zapewnienie godziwego startu w życie dorosłe. Rodzina dba o prowadzenie gospodarstwa domowego oraz należytą dbałość o zaspakajanie podstawowych potrzeb poszczególnych jej członków, sprawowanie pieczy nad ich życiem, zdrowiem, żywieniem. W rodzinie istotna jest również funkcja prokreacyjna. Tyle w teorii. Bywają rodziny, które w 100 % wpisują się w ten idealistyczny socjologiczny opis, ale jego swobodna interpretacja leży i kwiczy doprowadzając mnie tym do szewskiej niemal pasji. Dlaczego, spytacie? Przejdźmy do konkretów.
Matka to przykładna urzędniczka. Ojciec to ceniony kierownik. Oboje klęczą przykładnie przy ołtarzu podczas Pierwszej Komunii Świętej swojej córki. Przyjmują hostię.
Wyżej wymieniona matka to „mamusia”, która dba o zdrowie rodziny, choć gorący obiad podaje tylko mężowi. Dzieci chodzą samopas, głodne.
Ta „mamusia” odmawia córce kupna bułki, choć sama w szufladzie biurka trzyma łakocie, którymi raczy się w pracy.
To „mamusia”, która dała życie trójce dzieci, ale nie dostrzega, że jej kilkumiesięczna, potem kilkuletnia córka poważnie choruje, niemal na jej oczach umiera.
Ta dbająca o dzieci „mamusia” pozwala na to, by co chwila któreś z jej trójki podopiecznych ulegało poważnemu wypadkowi. Rozbita głowa i lejąca się krew, przypalona na palniku stopa czy odcięty nożem palec, wszystkie przypadki zauważone zostają przez postronne osoby, nigdy przez rodziców.
Ta „mamusia” dba o zdrowie dzieci, ale nie odwiedza leżącej tygodniami w szpitalu córki.
To także „mamusia”, która kocha swoje dzieci, ale nie dostrzega problemu w tym, co z jej dziećmi wyprawia jej mąż. Co więcej – wkłada swoją córkę do łóżka pijanego męża.
A tam, w brudnej, tygodniami niepranej pościeli czeka „tatuś”, który cuchnie alkoholem oraz potem.
Ten „tatuś” rozdziewicza swoją trzyletnią córkę.
To „tatuś”, który najpierw upija swą kilkuletnią córeczkę, a potem zmusza ją do seksu oralnego.
To „tatuś”, który regularnie z nią współżyje zapraszając do swojego brudnego barłogu.
To w końcu „tatuś”, który robi z córki swoją prywatną nałożnicę.
Ten „tatuś” defekuje do zlewu, zalewa moczem domowe utensylia, molestuje każdą pojawiającą się w domu dziewczynkę czy kobietę.
Poznajcie rodziców bohaterki dzisiejszej recenzowanej książki. To niemal idealna z definicji, przykładna na pierwszy rzut oka rodzina. Rodzina, która jednak urządza swoim dzieciom piekło na ziemi. Obskurne mieszkanie, wiecznie zataczający się, śmierdzący ojciec-erotoman, i udająca, że nic złego się nie dzieje matka-hipokrytka.
Kato-tata to dramatyczny zapis gehenny, przez jaką latami przechodziła ich najmłodsza córka – Halszka Opfer – nosząca znamienne nazwisko dziewczynka, która chcąc nie chcąc stała się ofiarą swojej patologicznej rodziny i bezdusznego systemu. Dziewczynka, na którą los wylał całe wiadro pomyj, nie tylko popychając ją we wstrętne łapska ojca, ale także w ręce bezwzględnych, nie stroniących od przemocy fizycznej i psychicznej nauczycieli, napalonych księży, wyczuwających w dziewczynie ofiarę niewyżytych mężczyzn. Jej życie to kumulacja skrajnych nieszczęść. Horror, który ciężko sobie wyobrazić. Aż dziw bierze, że TA HISTORIA WYDARZYŁA SIĘ NAPRAWDĘ. Przecież to niemożliwe, by tyle zła mogło spać na jedną małą, bezbronną istotkę. A uwierzcie, spadło na nią o wiele więcej, ale brakuje mi siły, by Wam to ujawniać.
Kato-tata to książka, która mnie zmiażdżyła. Jej lektura była dla mnie niesamowicie głębokim przeżyciem. Czytając ją, chciało mi się wyć i było mi jednocześnie niedobrze. Serce wyskakiwało mi z przerażenia z piersi. Byłam smutna, a moje ciało sparaliżowane. Patrząc na zuchwałość ojca niejednokrotnie otwierał mi się nóż w kieszeni, patrząc na głupotę i obojętność matki miałam ochotę dusić ją własnymi rękoma. Czułam niesamowite współczucie dla dzieci tej chorej rodziny (która na takie zaszczytne miano nie zasługuje) oraz wstręt do ich rodziców (których powinno się nazwać oprawcami). Przyznaję, że nigdy nie miałam w ręku książki, która wywołałaby we mnie aż taki natłok skrajnie negatywnych uczuć. Bezradność, żal, wstręt to tylko niektóre z nich. Czytając te wyzute z wszelkich emocji, niemal sprawozdawcze, a jednocześnie szczegółowe wspomnienia, czułam się katowana i rozsierdzona, a w mojej głowie rodziła się masa wszelakich pytań. Jak to możliwe? Jak można na to pozwalać i przyzwalać? Dlaczego nikt nie reagował? Ile dzieci nadal przechodzi przez podobne piekło? Dlaczego?
Mogłam krzyczeć – nie krzyczałam.
To świadectwo życia bezbronnego, osamotnionego, zaszczutego i zamkniętego w okowach patologii dziecka, któremu przyszło samotnie stawiać czoła całemu złu tego świata. Bo przecież rodzina, to wszystko, co dziecko posiada, czemu ufa, w co wierzy. Cały jego świat. Ten autentyczny zapis życia dziewczynki, którą można porównać do zagubionej, ubrudzonej szmacianej laleczki, której los nie oszczędzał, a która pomimo to odważyła się w końcu (szkoda, że tak późno) głośno mówić o swojej tragedii. To lektura niełatwa, wstrząsająca i porażająco prawdziwa. Wywołuje wewnętrzny dygot, ciarki na plecach, dezorientację. Choć naszpikowana jest złymi emocjami, cechuje ją jeden istotny walor: Kato-tata otwiera oczy. I to szeroko. To książka, którą ciężko sklasyfikować i wepchać w jakiekolwiek ramy, nie podlegająca jakiejkolwiek kategoryzacji. Dlatego też, wspomnienia Halszki Opfer pozbawione zostają mojej oceny. Podsumuję tę recenzję tylko jednym zdaniem: to lektura ważna i potrzebna, obowiązkowa. Trzeba tylko zdobyć się na odwagę, by po nią sięgnąć. Gwarantuję, że pozycja jest nie do zapomnienia.
Egzemplarz recenzencki.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za udostępnienie egzemplarza książki.
Komentarze
westolia
To przykre, że takie rodziny istnieją, ale dzięki powstawaniu książek pokroju "Kato-taty" można przynajmniej dowiedzieć się w jaki sposób układają się losy dzieci, które przeszły podobne piekło, jaki wpływ miały wydarzenia z dzieciństwa na ich dorosłe życie etc. Mam nadzieję, iż uda mi się ją wypożyczyć i przeczytać...
Dominika Rygiel
do westolia
Uprzedzam, że ta historia już z Tobą zostanie na zawsze :/
Profinfo
Bardzo ciekawa książka, którą na pewno będzie trzeba jak najszybciej przeczytać. Bardzo dobre recenzje książek i świetnie prowadzony blog, pozdrawiam.
Dominika Rygiel
do Profinfo
Dziękuję. Jest mi niezmiernie miło :)
Książka Do Plecaka
Wydawnictwo "Czarna Owca" chyba nie liczyło na taką reklamę. :)
Dominika Rygiel
do Książka Do Plecaka
Wg statystyk, to najpopularniejszy wpis na blogu. :)
Ewa
Chciałabym żeby ta historia była fikcją. Mam dreszcze od samej recenzji.
Dominika Rygiel
do Ewa
Też bym sobie tego życzyła. Tym bardziej, że fakty, jakie zamieściłam w recenzji są zaledwie wierzchołkiem góry lodowej całego zła, którego doświadczyła bohaterka książki.
august
Zainteresowała mnie ta pozycja. Przypomniały mi się "Fish tank" i "Olbrzym samolub"