Dziesięcioletni Matěj dorasta w barwnym i oryginalnym towarzystwie. Jego ciotek, stryjków czy nauczycieli trudno nazwać mianem typowych wychowawców. Bywają gadatliwi, niepokorni, a w swych skrajnych charakterach nad wyraz różnorodni. Ich chaotyczne, edukacyjne zapędy tonują dwie babcie. Irena oraz Maria to diametralnie różne osobowości. Pierwsza docenia kapitalizm, wyróżnia się intelektem, wrodzonym taktem i dobrocią. Druga natomiast ceni komunizm, bywa konkretna i bezceremonialna. Choć tak różne, w jednym są zgodne: kochają wnuka ponad wszystko.
Fakt, Rusowie mieli pięcioro dzieci w wieku intensywnego rozwoju. Pani Rusová odkryła jakiś czas temu, że największym naczyniem w ich domu jest wanna, i to w niej postanowiła mieszać składniki sałatki ziemniaczanej.
Miłość ta jest źródłem mnóstwa nieprzewidzianych, zaskakujących, przede wszystkim zaś zabawnych (by nie napisać komicznych sytuacji), w centrum których stoi Matěj. Odkrywanie przez niego smaków oraz kolorytu życia tworzą kanwę Babć, a urokliwe perypetie dojrzewającego chłopca wprawiają w dobry nastój. Swoim absurdem uwypuklają jednakże sytuację polityczno-społeczną Czechosłowacji począwszy od lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku aż po aksamitną rewolucję w roku 1989. Petr Šabach nie stroni od ironii i groteski, a spod płaszcza czarnego humoru wydobywa wszelkie niedorzeczności sowieckiej doktryny, pod którą znalazł się wtenczas jego kraj. To wszakże kraj absurdów, wprawdzie skrzętnie zasłoniętych maską czarnego humoru i opisanych z przymrużeniem oka, w sposób inteligentny i bez osłonek punktujących jednakże ówczesną, jakże surową dla obywateli rzeczywistość.
Można z tego wywnioskować, że jedynym, co Matějowi pozostawili w spadku jego dwaj skrajnie odmienni klasowo dziadkowie, była genetyczna skłonność do zawału, czyli nic specjalnego.
Teoretycznie powieść ta winna toczyć w sobie gorycz, smutek i ból. Nic bardziej mylnego. Bije z niej ciepło i serdeczność. To pełna uroku, zgrabna historia rodzinna, niepozbawiona nuty sentymentalizmu i nostalgii. Wspomnienia odgrywają tutaj znaczącą rolę, sprawiając, iż z rozrzewnieniem wnika się w snutą przez Czecha opowieść, a ona sama staje się przyczynkiem do snucia refleksji dotyczących gwałtownych ustrojowych przemian oraz różnic pomiędzy światami rozdzielonymi żelazną kurtyną.
Šabach zjawiskowo bawi się słowem, co znakomicie oddaje tłumaczenie Julii Różewicz. Żart sytuacyjny, komizm oraz językoznawcze wyczucie (tak pięknie oddane chociażby w krańcowo odmiennych epistolarnych opowieściach babć głównego bohatera) tworzą sympatyczną opowieść. To opowieść dosłownie i w przenośni w poręcznym i przyjaznym formacie: zmieści się do torebki, rozbawi, na pewno też wzruszy.
Tytuł: Babcie
Autor: Petr Šabach
Wydawnictwo: Afera
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 212
Komentarze
Anna Jach
Bardzo lubię takie czeskie klimaty, kojarzą mi się z twórczością Hrabala. Pozdrawiam serdecznie!
Koralina
właśnie tak mi się wydawało, że pomijając pierwsze odczucia jest w niej dużo ciepła (jak to u babci ;-). Baaardzo chętnie bym przeczytała!