Dbałość o spuściznę – „Kornélie”, Beata Balogová

Debiutująca w roli powieściopisarki Beata Balogová w powieści „Kornélie” splata losy kilku pokoleń kobiet, których łączą nie tylko więzy rodzinne ale przede wszystkim przekazywane z pokolenia na pokolenie imię. Kornélią zostają najsilniejsze dziewczynki z rodu, tylko te, które są w stanie unieść brzemię imienia wespół z licznymi pokoleniowymi historiami. Za mianem tym idzie bowiem przekazywanie sobie rodowego dziedzictwa i spuścizny. Kobiety stają się opiekunkami rodowych opowieści, pielęgnują sekretne rodzinne receptury. Charakteryzuje je też pewien typ ulotnej mądrości, wynikającej przede wszystkim z wrodzonych z umiejętności obserwowania wiejskiego życia, rytmu natury oraz rozumienia i czerpania garściami z jego cyklu.

„Pachnieliśmy latem, a beztroska unosiła się nad nami jak poranna mgła nad lasem.”

Nie dziwi więc, że „Kornélie” to opowieść nieco z pogranicza jawy i snu. To, co ludzkie i rzeczywiste subtelnie miesza się z tym co ulotne, tajemne, niedookreślone i mistyczne. „W każdej rodzinie kiełkuje jakaś opowieść. Bez niej rodzina jest jak popiół z papierosów, które powoli zabijały moją mamę, rozwiewa ją wiatr”, narrację te rozpoczną znamienne słowa, jakże idealnie ją jednocześnie opisując. Jest bowiem w tej sadze rodzinnej pewna nienamacalność, eteryczność i nieuchwytność, coś, co sprawia, iż pozostaje kameralna, swojska i lekka, dająca tym samym wewnętrzne poczucie ukojenia. Jest to powieść mocno osadzona w nurcie wiejskim, pachnąca sadem jabłkowym, intensywnością ogrodowych ziół, słodyczą powideł śliwkowych i beztroską lata.

„Dzieci w tej rodzinie znają nazwy ziół i bajki, nie znają za to dziecięcych zabaw.”

Jednocześnie zachowuje pewny egzystencjalny ciężar. Historia ta pozostaje bowiem opowieścią, która dławić będzie w gardle, wewnętrznie niepokoić i uwierać. Rodziny mają tutaj swoje „małe przekleństwa”, gehenną kolejnych Kornélii okaże się ich siła, jakże przeciwstawna licznym słabościom męskiej części rodu. Ci obciążeni klątwą przedwczesnego umierania będą zbyt młodo odchodzić i to na barkach kobiet spocznie ciężar odpowiedzialności zarówno za najbliższych jak i za pamięć o swoich korzeniach. Z drugiej zaś strony problematyczne okaże się ich rozwodnione pochodzenie. Na jednym ze spotkań familijnych padną bolesne słowa: „ani z was Węgrzy, ani Słowacy, ani wierzący ani niewierzący. Komuniści pozbawili was korzeni.” Dlatego też kolejne pokolenia kobiet usilnie będą dbały i walczyły o swoją rodową spuściznę, która pozostaje tak naprawdę unikalnym ich determinantem, jedyną zaklętą w znachorskich tajnych recepturach pewnością posiadania tożsamości sensu strico.

„Kornélie” to nie tylko jednak powieść o wewnętrznej potrzebie pielęgnowania tradycji i potrzebie przekazywania jej w każdym kolejnym pokoleniu, ale również ujmująca opowieść o przemijaniu i odchodzeniu. To historia o ulotności ludzkiej egzystencji. „Śmierć ukochanej osoby jest jak amputacja części ciała”, zadeklaruje jedna z bohaterek, Mamaka. Utrata bliskiej osoby okaże się tym samym symboliczną utratą części rodowych historii, których elementem i nośnikiem była zmarła osoba. Umieranie jako nierozerwalna część ludzkiej egzystencji okaże się również takim jej elementem, który należy przepracować i na swój sposób się z nim pogodzić, przekuć finalnie w twórcze działania i siłę.

Rys tematyczny powieści wespół z pięknym, poetycko podbarwionym stylem pozostają jej mocnym i wyrazistym punktem. Komplikować może go jednakże sama konstrukcja fabuły. Przeplatanie poszczególnych narracji oraz mnogość tytułowych Kornélii i innych kobiecych postaci w różnych pokoleniach zdecydowanie retarduje tempo narracji, wymuszając koncentrację na śledzeniu poszczególnych nici fabularnych. Warto od samego początku kreślić drzewo genealogiczne rodu, by nie zatracić się w jego rozgałęzieniach i licznych odnogach.

Reasumując, „Kornélie” pozostaje przyjemną w odbiorze, nieco nostalgiczną, ale cały czas ujmującą opowieścią o sile i niezłomności kobiet. To narracja o płci słabej, która okaże się jednak tą silniejszą i bardziej zdeterminowaną częścią rodziny, doskonale zdającą sobie sprawę z brzmienia, jakie na niej ciąży. To historie kobiet umiejących dźwigać ciężar zarówno życia jak i własnego imienia, mających jednocześnie świadomość, iż bycie piastunkami rodowego dziedzictwa na stałe wpisuje się w ich egzystencję, by finalnie stać się ich powołaniem. Wdzięczna i niebanalna proza o banalności życia.

Tytuł: Kornélie
Autor: Beata Balogová
Tłumaczenie: Izabela Zając
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Rok wydania: 2024
Ilość stron: 304

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Książkowe Klimaty
PATRONAT

Postawisz mi kawę?
0 komentarzy
3 Osób lubi to
Poprzedni wpis: W labiryncie chaosu – „Nie ma co”, Mahsa MohebaliNastępny wpis: Panorama dorastania – „Tajni dyrygenci chmur”, Wioletta Grzegorzewska

Zobacz także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum