Deficyt miłości – „Mowa chleba”, Elżbieta Łapczyńska

Nie ma w Rumunii miejsca dla kobiet, które nie są matkami! (…) Dwadzieścia pięć milionów Rumunów w 2000 roku! (…) Brakuje jeszcze sześciu milionów, dlatego obywatelki muszą brać się do roboty”, 1 października 1966 roku padają w Rumunii słowa, wprowadzające rewolucyjny Dekret 770, którym to Nicolae Ceaușescu na kolejne dwadzieścia trzy lata zakaże w rządzonym przez siebie kraju m. in. korzystania z antykoncepcji oraz wykonywania zabiegów aborcji, a tym samym skarze rzesze Rumunek na przymusowe rodzenie dzieci. Siłą rzeczy polityka ta zrodzi szereg patologicznych sytuacji, od powstania aborcyjnego podziemia po druzgoczący przyrost dzieci oddawanych do sierocińców. O tym, jak mogły wyglądać warunki, w których rumuńskie dzieci dorastały w latach 80., stłoczone w ciasnych i dusznych schroniskach oraz przez jaki koszmar przechodziły przymuszane do rodzenia matki snuje kasandryczną wizję w swej najnowszej powieści „Mowa chleba” Elżbieta Łapczyńska.

„Płacz u źródła wszelkich płaczy. Jest to płacz z samotności.”

Lenuţa Frenasci, kobieta kanciasta i wychudła, jest jedną z nielicznych opiekunek rzeszy sierot tłumnie przybywających do byłych koszar, przekształconych w instytucję zwaną Zakładem dla Sierot w Crăiești. Do miasteczka prowadzi labirynt mylących ścieżek, splątanych dróg, sam sierociniec zaś pogrążony jest głównie w mroku. Instytucja pozbawiona świata i prądu ma na celu jedno: „produkcję opieki”. Dlatego też dzieci nikt nie karmi ciepłym słowem, a głównie rozcieńczonym wodą mlekiem świń. Nikt też ich nie przytula, do snu otula je co najwyżej powracający płacz okolicznych lisów. Dzieci, nazywane „młodymi”, ściśnięte w małych, dusznych pomieszczeniach, pozbawiane dotyku, o wybrakowanych potrzebach, oswobodzone zostały z wszelkich pragnień. Z głodu jedzą ścinki papieru, wióry drewna, źdźbła siana czy też grudki mydła. Ich rozpaczliwe wycie, niczym zbiorowa pieśń zbolałych dusz, roznosi się smutno podziemnymi korytarzami, niczym wychowankowie Zakładu, krąży apatycznie po przepełnionych murach budynku.

„Przez cienką skórą widać martwicę duszy.”

Uhonorowana Nagrodą Conrada za książkę „Bestiariusz nowohucki” autorka snuje apokaliptyczną wizję miejsca pozbawionego miłości i nadziei na lepsze jutro. To obraz niczym z koszmarnego snu, głęboko związany z niechlubną historią Rumunii, będący jednocześnie jego transową wariacją. To opowieść o miesiącach deficytów, nie tylko deficytów prądu i chleba, ale przede wszystkim deficytu dotyku i miłości. „Młode” są tutaj bardziej „hodowane” i „utrzymywane przy życiu”, aniżeli wychowywane i kochane. Paralelnie odmalowany został obraz pracujących w przytułku kobiet, które jednocześnie, często pod osłoną nocy prowadzą drugie życie, przeprowadzając w karygodnych warunkach i urągających godności człowieka zabiegi aborcyjne, co staje się katastroficzne w skutkach.

„Tak jak noc przed świtem jest najczarniejsza, tak głód przed jedzeniem – bezdenny.”

To historia o opresyjności systemu, który pod hasłem „chwalebnej walki przeciwko dekadencji imperializmu”, jak skonstatował rumuński dyktator, przetracił miliony istnień ludzkich. Pod osłoną surrealistycznej historii Łapczyńska opowie o barbarzyńskie i traumach, jakie na lata naznaczyły rumuńskie społeczeństwo. W naturalistycznych obrazach zamknie ogrom cierpienia, niepewności, zagubienia i szamotania się rodzin z niesprawiedliwością dekretu szaleńca, nazywającego siebie „ojcem narodu”. Jednocześnie „Mowa chleba” pozostanie opowieścią o niedoli rodzin, płciowych dysproporcjach, wyzysku (także seksualnym) kobiet, przede wszystkim zaś o potwornym egzystencjalnym bólu, osamotnieniu i bezradności wobec brutalnej, odgórnie narzuconej rzeczywistości, z którą próżno dyskutować czy walczyć.

„Dziesięć kilo szkieletu trudno udźwignąć w głodzie.”

Jest w tej narracji pewna ostateczność i upiorność. To proza gęsta, smolista, oblepiająca, tchnąca beznadzieją. Powieść ta utkana jest z wrażeń, często karykaturalnych, o brzydkiej formie, zapętlających się, odmalowanych w brudnych barwach. To surrealistyczna panorama miejsca zatęchłego, pozbawionego nadziei na lepsze jutro, która porazi swoją sugestywnością. Mocny przekaz o niepokojącym wydźwięku.

Tytuł: Mowa chleba
Autor: Elżbieta Łapczyńska
Wydawnictwo: Agora
Rok wydania: 2024
Ilość stron: 236

Płatna współpraca recenzencka z Wydawnictwem Agora

Postawisz mi kawę?
0 komentarzy
2 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Bookiecik zapowiedzi – lipiec 2024Następny wpis: Jak (nie) recenzować – „Poczta literacka czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem”, Wisława Szymborska

Zobacz także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum