Oto proza zawiesista składniowo, rozbuchana leksykalnie, kwiecista i pstra, egzaltowana, pełna udziwnionych meandrów, ostentacyjnych figur oraz żywiołowych zagrań. Nie można w tej kwestii zarzucić autorce braku wyobraźni, ani umiejętności w zabawie słowem. Sięgając po ten utwór trzeba mieć jednak na uwadze, iż taka barokowa stylizacja podszyta została sporą dawką literackiego snobizmu, lub też stanowi po prostu element wywrotowy, swego rodzaju kontrowersyjny eksperyment, któremu się poddamy lub też któremu powiemy stanowcze „nie”.
Marcin Szuster, tłumacz Ostępów nocy, wyjaśnia w posłowiu, iż język tej powieści jest „gęsty i nieprzejrzysty, bogaty leksykalnie i kapryśny składniowo, pełen kalamburów, obsesyjnie wielogłosowy, perfidnie wyrachowany, niekiedy hipnotyczny i transowy, chwilami pretensjonalny i manieryczny”. Najszczersza to prawda, Djuna Barnes zaserwowała, bowiem dość ekscentryczny językowy konglomerat, który stanowi serce, a zarazem, tuż obok tematyki wpisującej się w nurt literatury LGBT (jaką dość powierzchownie jednak podejmuje), najmocniejszy punkt książki.
Fabuła zepchnięta została tutaj na drugi plan, niewyraźnie majaczy w tle, przytłoczona, wspomnianym już wyżej rozbuchanym stylem. Koncentruje się na życiu Robin Vote, ekscentrycznej Amerykanki mieszkającej w Paryżu w latach dwudziestych XX w. Robin wychodzi za mąż za żydowskiego z pochodzenia wiedeńczyka – Feliksa, rodzi mu dziecko, po czym rezygnuje z życia rodzinnego na rzecz lesbijskiego romansu z Norą Flood. Związek ten nie wytrzymuje próby czasu, Robin pozostawia zrozpaczoną Norę i ucieka z kolejną kochanką za wielką wodę. Załamana Nora prosi o pomoc Irlandczyka, doktora i transwestytę, Matthew O’Connora, który przy sposobności staje w centrum fabuły i niepotrzebnie kradnie resztę opowieści.
O ile do tego momentu, głównie za sprawą barokowego stylu oraz tematyki obejmującej problem homoseksualizmu, książkę czyta się z niemałą fascynacją, o tyle wraz z pojawieniem się O’Connora, zaczyna robić się mdło. Zawiłe, monotonne, podszyte filozoficzną nutą egzystencjalne wynurzenia doktora stają cię zawiłe i drażniące, a językowy i tematyczny potencjał powieści ginie pod rozbuchanym ego ww. postaci.
Trzeba przyznać, iż jest to książka pełna niewysłowionego artyzmu, na czasy, gdy powstała dość odważna, a być może i kontrowersyjna, napisana w zdecydowanym modernistycznym duchu, dzięki której Djuna Barnes wytyczyła mocne działa w walce o równouprawnienie. Uczyniła to jednak w sposób dość marginalny, pozostawiając odbiorcę z poczuciem niedosytu. Maskuje go niepowtarzalny klimat. Jest mroczny i napięty, dekadencki i groteskowy.
Tym samym, Ostępy nocy nie są powieścią dedykowaną każdemu. To książka osobliwa i teatralna, jątrząca i przygniatająca, nieustępliwa i męcząca jednocześnie, a przy tym wyjątkowo mocno zapadająca w pamięć. Piękno języka i zalążek istotnej problematyki, które nie zostały w sposób należyty zbilansowane. W tym przypadku trud włożony w lekturę nie rekompensuje jej, a pozostawia jedynie z nieprzyjemnym poczuciem przerostu formy nad treścią. Szkoda.
Tytuł: Ostępy nocy
Autor: Djuna Barnes
Wydawnictwo: Ossolineum
Rok wydania: 2018
Przekład: Marcin Szuster
Ilość stron: 208
Komentarze
Kinga
Dziękuję za recenzję i kolejkuję "Ostępy nocy" na dalsze miejsce, w czasie kiedy przybędzie w mojej dobie więcej godzin:) Chciałabym przeczytać "Przed końcem zimy" Bernarda McLaverty, bo przepadam za pisarzami irlandzkimi. Jeśli wpadnie Ci w ręcę, proszę o recenzję:) Pozdrawiam!
Dominika Rygiel
do Kinga
Będę miała na uwadze! Dzięki za typ :-)
Mirosława
Trochę jestem zawiedziona, że fabuła zwalnia w trakcie czytania. Najczęściej jest odwrotnie, ale z pewnością znajdzie swoich czytelników.