Elementarz czerpania radości – „Tysiąc mil samotności”, Paulina Paprocka

Tytuł „Tysiąc mil samotności” z automatu musi i zapewne też przywołuje głośne ongiś dzieło „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi” Juliusza Verne’a. Choć książce Pauliny Paprockiej daleko do fantastyki naukowej wyżej wspomnianego Francuza a oba utwory dzieli niemalże wszystko, począwszy od objętości, poprzez tematykę i przesłanie a na stylu skończywszy, to jednak nie sposób chociażby w minimalnej części nie zestawić jej dziennika podróżniczego z wyżej wspomnianą i jedną z bardziej znanych powieści przygodowych wszech czasów.

„(…) podróżuję, bo uciekam od codzienności, czy dlatego, że lubię poznawać nowe?”

Już sam tytuł wskazywać może bowiem na bliźniacze zagadnienie, a mianowicie niekończący się rejs po świecie. U Verne’a po głębinach mórz i oceanów, u Paprockiej zaś mniej lub bardziej popularnymi szlakami turystycznymi. Bohater Verne’a – kapitan Nemo – ponad wszystko cenił sobie poczucie wolności, a i Paulina Paprocka ponad wszystko ceni samotność w podróży, choć nie, jak sama podkreśla, w tym pierwszym znaczeniu stricte „depresyjnym”, a w kategorii „wolności” właśnie.

„Ech, życie. Cudne jest takie właśnie proste, spontaniczne, intuicyjne.”

„Tysiąc mil samotności” to zbiór luźnych zapisków z podróży Pauliny Paprockiej po świecie. W większości są to wyjazdy niespieszne i nastawione na doświadczanie, niejednokrotnie zorganizowane spontanicznie, zawsze zaś pełne organoleptycznych doznań, smaków, barw a nawet… dotyku. Paulina Paprocka opowiada o różnicach kulturowych i nieustających próbach ich akceptacji (za przykład niech posłuży chociażby holenderskie jedzenie), o naiwności, tak typowej dla młodych ludzi, której i jej nie udało się niejednokrotnie uniknąć, ale również o otwartości na nowe doświadczenia, odmienność i sposób myślenia.

„(…) co się dzieje, nie nadchodzi znikąd, to wynik decyzji, kroków, myśli, spontanu, otwarcia, gotowości (…)”

W notatkach tych odnaleźć można sporo zuchwałości i odwagi w poszukiwaniu nieznanego i tego, co tuż za zakrętem, ale też dziecięcej ciekawości świata zamkniętej w przeżywaniu radości z drobnych codziennych czynności. Odnajdziemy tu również sporo bezpruderyjności, otwartości na odmienność, tolerancji, chęci poznawania i doznawania. Autorka zdaje się czerpać z życia garściami, nie tylko umiejętnie przekazuje owe emocje w swoich notatkach, ale też nimi zaraża.  Podróżniczka ma bowiem nieuchwytny dar łapania chwil i przenoszenia ich na papier. Dziennik ów przepełniają bezpretensjonalne wspomnienia i zamknięte w trafne puenty emocje. Wszystko składa się zaś w barwną mozaikę, która rozbudza apetyt na podążanie podobną drogą.

„(…) podróżuję najczęściej budżetowo, bo ważne jest być gdzieś – nawet w maleńkim pokoiku, niż nie być wcale.”

„Tysiąc mil samotności” to tym samym nie tylko entuzjastyczny mini poradnik ale sympatyczny elementarz czerpania radości z odkrywania obcych krajów, kultur oraz ludzi w nich mieszkających. Kryje się tu wiele hedonizmu i epikureizmu, jednak nie w jego biernym wymiarze (choć i taki narratorka odkryje za murami hotelu all-inclusive), ale przede wszystkim tym czynnym, w pełni angażującym ciało do eksplorowania świata, przekraczania własnych barier, zarówno tych fizycznych jak i psychicznych (przykładowo pokonywanie Drogi Świętego Jakuba czy też samotna podróż kamperem po Europie Południowej).

„Pięknie jest móc puścić czas i przestrzeń i po prostu być.”

Czytając utwór Paprockiej nie sposób odczuć, iż podróżowanie pozostaje jednym z nadrzędnym celów jej egzystencji, urokliwy w swej prostocie sposób na życie, bo jak niejednokrotnie dowodzi, prócz chęci i spontanicznej decyzji o zakupie okazyjnych biletów, tak naprawdę niewiele potrzeba, by wdrożyć podobne globtroterstwo w życie. Banalne w swej prostocie, a jednocześnie jakże inspirujące i motywujące do działania.

„Szkoda czasu na rzeczy małe, trzeba żyć!”

Nie sposób jednakże nie zauważyć, iż w spostrzeżeniach tych tkwi wiele banalnych prawd czy też zalążków filozofii pokrewnych lubianym (przez jednych) tudzież znienawidzonym (przez tych drugich) utworom brazylijskiego pisarza Paolo Coehlo, a i którego tytuły autorce również zdarzy się zacytować. Tym samym Paprocka poniekąd od nowa odkrywa już odkryte, rzuca po raz wtóry światło na oczywistości wszystkim już znane, choć przecież niejednokrotnie przykurzone szarą rzeczywistością i znojem dnia codziennego.

„To. Jak mamy i co mamy, to suma decyzji, zuchwałości, ryzyka, obaw, niejednokrotnie nerwów (…)”.

Dlatego też „Tysiąc mil samotności” pozostaje przyjemną w odbiorze narracją pełną smaków, zapachów i kolorów, którą, głównie teraz – latem i w okresie wakacyjnym – czyta się lekko i z rozkoszą. To książka zachęcająca do odkrywania znanych miejsc turystycznych niejako od nowa, nie z poziomu kurortu (choć i taka notatka znalazła w zbiorze miejsce), a przede wszystkim zza jego muru.

Tytuł: Tysiąc mil samotności
Autor: Paulina Paprocka
Wydawnictwo: Seqoja
Rok wydania: 2024
Ilość stron: 276

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Seqoja

Postawisz mi kawę?
2 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Jak (nie) recenzować – „Poczta literacka czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem”, Wisława SzymborskaNastępny wpis: Bookiecik zapowiedzi – sierpień 2024

Zobacz także

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum