W fabularyzowanej biografii Astrid Lindgren pt.: „Astrid. Opowieść o Astrid Lindgren” padną znamienne słowa, trafnie przedstawiające zarówno kontekst jak i odpowiednio streszczające zawartość powieści: „Człowiek albo ma chore serce, albo obolałe z zupełnie innych powodów: smutku, samotności, winy, wstydu, nieszczęśliwej miłości. Wszystkiego na raz”. Biorąc pod uwagę fakt, iż za życia tej jednej z najpoczytniejszych szwedzkich pisarek literatury dziecięcej w Europie, jaką bez wątpienia była Astrid Lindgren, przetaczała się druga wojna światowa, a autorka jej biografii – Susanne Lieder – wtykać będzie w usta swej bohaterki jedynie zdania pokroju: „Och, ta przeklęta wojna w Europie!”, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż ta właśnie do w pełni udanych należeć nie może. Dlaczego?
Oddać trzeba, iż fascynujące okaże się odkrywanie Lindgren jako pisarki. Wszak ta strona życia Szwedki rodziła się nieśmiało, mimochodem. Wbrew pozorom tej części życia autorki jednych z najpoczytniejszych powieści dla dzieci Lieder poświęca sporo miejsca, co dla spragnionych zajrzenia za kulisy pracy twórczej Astrid, okaże się prawdziwą gratką i rarytasem. Historie Britt-Mari czy Pippi Pończoszanki powstawały bowiem ze sporą dozą onieśmielenia, niemalże przypadkiem, co nie przeszkodziło na stałe wpisać się w kanon klasycznej literatury dziecięcej. Tym samym „Astrid” okaże się książką podkreślającą fakt, iż kreowanie wyimaginowanych światów dla najmłodszych było dla pisarki zarówno pociechą, wsparciem jak i oderwaniem myśli od smutnej rzeczywistości, jaka ją otaczała.
Ta zaś opierać się będzie głównie na nieustającej próbie pogodzenia roli samotnej matki, godzącej pracę zarobkową z wychowywaniem syna a także, w późniejszym okresie, na snuciu myśli o swoim przełożonym, późniejszym mężu – Sture’m. Snucie marzeń o posiadaniu pełnej rodziny, miłość do dzieci oraz trawiąca samotność po utracie męża okażą się dla Lindgren na poły spalające, na poły inspirujące, gdyż to właśnie w chwilach największego smutku i zwątpienia powstawać będą jej najlepsze i najpiękniejsze historie dla dzieci.
Tym bardziej więc szkoda, iż w książce tej brak pogłębionego rysu psychologicznego postaci. To portret rozczarowująco powierzchowny, opierający się głównie na rozterkach natury sercowej, skoncentrowanych przede wszystkim w obrębie problemów związanych z nieślubnym dzieckiem, późniejszych problemów małżeńskich pisarki oraz, zatrważająco marginalnie i naskórkowo, dotykających wojennej rzeczywistości Szwecji. Tło historyczne jak i świat zewnętrzny praktycznie nie istnieją, tym samym nie tworzą klimatu tej opowieści. To historia bazująca przede wszystkim na dialogu oraz mentalnych rozterkach bohaterki. Tym zaś brak zarówno dojrzałości jak i językowego polotu. Ubogie pozostają również wątki poboczne, co nie buduje szerszego kontekstu. Powieść pozostaje linearna i jednotorowa, tym samym mało powierzchowna i mało interesująca.
Reasumując, Susanne Lieder stworzyła papierową bohaterkę, z jej melancholijnej historii tworząc zaś podkoloryzowaną wydmuszkę. Ta pozostaje infantylnym moralitetem, podkreślającym, iż w życiu nauczyć można się wszystkiego, od życia w samotności po wspinaczkę na drzewa. Niby warto o tym wiedzieć, finalnie nie pozostaje to jednak niczym odkrywczym. Gdyby Lindgren żyła w tak powierzchowny sposób, w jaki opisała to Susanne Lieder, na pewno nie napisałaby tak wnikliwych i porywających książek dla dzieci.
Tytuł: Astrid. Opowieść o Astrid Lindgren
Autor: Susanne Lieder
Tłumaczenie: Barbara Niedźwiecka
Wydawnictwo: Marginesy
Ilość stron: 310
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Marginesy