Stephen King napisał, że „dobra powieść powinna zacierać granice między pisarzem a czytelnikiem, prowadzić do zespolenia. (…) powinna zakłócać normalny tryb życia odbiorcy. (…) Świat wyobraźni autora staje się rzeczywistością czytelnika i promienieje, żarzy się wściekłymi rozbłyskami.” Książek, które można opisać w podobny sposób jest zaskakująco mało. Jest za to jedna, która w pełni wpisuje się w powyższą charakterystykę.
Po jej lekturze, w uszach dudnić będzie na pewno następujący okrzyk: „Nożem zwierza! Ciach po gardle! Tryska krew!”, który niczym szamanistyczna mantra wprowadzać będzie czytelnika w pełen niepokoju trans, tym bardziej przerażający, iż wywoływany przez niepełnoletnich podrostków. W czasie atomowej zagłady, w wyniku katastrofy lotniczej chłopcy rzuceni zostają przez okrutny los na bezludną wyspę. Będą zmuszeni nie tylko walczyć o przetrwanie, ale również (a może przede wszystkim) o dominację i władzę nad całą grupą. Proces, jaki przejdą oraz to w jaki sposób będą ze sobą kooperować, jak przerażająco ewoluować i za sprawą trudnych marginalnych okoliczności przeistaczać się stanowi sedno „Władcy much” Williama Goldinga.
Rozpocznie się zupełnie niewinnie, w pełni naturalnie. Ocaleli w katastrofie chłopcy za cel obiorą sobie przetrwanie, co wcale nie okaże się dla rozbitków rzeczą prostą. Okiełznać bujną roślinność, rozpalić ognisko, przede wszystkim zaś znaleźć w sobie cierpliwość w oczekiwaniu ratunku z zewnątrz – to rzeczy trudne i wymagające dla krnąbrnej grupy kilkulatków. Dlatego też chłopcy wybierają wśród siebie wodza, który na zadanie ma zarządzać grupą i zadbać, by dzieciom włos z głowy nie spadł.
Sztuka ta okaże się jednak niebywale trudna. W szeregach rozbitków znajdzie się bowiem otyły Prosiaczek, który z biegiem czasu stanie się obiektem drwin, kpin i pozornie tylko niewinnych żartów. To zaś spowoduje, że drzemiąca w chłopcach pierwotna siła zarówno pod postacią woli przetrwania, ale też chęci dominacji, przede wszystkim jednak okrucieństwa rozbucha się do monstrualnej i dramatycznej w skutkach wielkości. Zawiązane przyjaźnie runą niczym domek z kart a atawistyczna potrzeba walki o przetrwanie zdominuje wszelkie relacje między chłopcami. Wszystko to współgrać będzie z potęgą dzikiej i nieokiełznanej natury wyspy, która stanowić będzie wiarygodne i w pełni spójne tło dla apokaliptycznych wydarzeń rozgrywających się na jej łonie.
William Golding stworzył wyjątkową alegoryczną powieść o genezie zła i upadku cywilizacji, drzemiącej w człowieku walki o przetrwanie i wpisanej w genotyp potrzeby dominacji. Noblista kreśli wstrząsający obraz zacierania się granic między dobrem a złem, wskazuje, jak marginalna to kwestia i jak zagrożenie życia jednostki wpłynąć może na zacieranie się pewnych etycznych granic. To jednocześnie genialna opowieść o prawach rządzących w polityce, pierwotnym okrucieństwie tkwiącym głęboko w człowieku i wypływającym na wierzch w obliczu niebezpieczeństwa. To jednocześnie powieść – ostrzeżenie, ostrzeżenie przed nuklearną zagładą i wojną.
Prócz wspaniałego studium psychologicznego ludzkiej natury w obliczu sytuacji kryzysowej, na szczególną uwagę zasługuje sama forma powieści. Pozostaje zaskakująco prosta w swej strukturze. Pomimo braku wyszukanych epitetów i długich opisów, William Golding stworzył powieść hipnotyzującą. Dzieje się tak za sprawą powtarzającego się okrzyku” Nożem zwierza! Ciach po gardle! Tryska krew!”, który nadaje powieści pewnego niepokojącego rytmu. Będzie zacieśniał się, obezwładniał i zapewniał przyspieszone bicie serca. To powieść sugestywna i wiarygodna, tym samym obezwładniająca.
Bywają książki, które wyzwalają skrajne uczucia, od fanatycznej fascynacji ponadczasowym przesłaniem po przerażenie wynikające z zaskakującego przebiegu fabuły. „Władcy much” to książka właśnie tego rodzaju: w pełni demaskująca psychikę człowieka w obliczu katastrofy. Porażająca aktualna, mroczna i ponadczasowa. Jedna z ważniejszych książek, jakie miałam kiedykolwiek w ręku.
Książkę w formie audiobooka w bardzo sugestywnej interpretacji Wacława Niepokólczyckiego znaleźć można na platformie Woblink.To platforma z ituitycyjnym, przyjaznym dla oka interfejsem, w której pliki otrzymujecie na własność. Z chwilą zakupu, książka w formie mp3 (lub też w formacie mobi lub epub, jeśli kupujecie e-booka), prócz wygodnego odsłuchiwania (czytania) poprzez aplikację jest również dostępna do pobrania i gotowa do przerzucenia na wybrany przez Was nośnik. Do 5 września 2024 r. księgarnia prowadzi akcję „Święto e-czytania” co równoznaczne jest z wysokimi, nawet do 75% rabatami.
Tytuł: Władca much
Autor: William Golding
Tłumaczenie: Wacław Niepokólczycki
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron w wersji papierowej: 253
Współpraca recenzencka z Woblink.com