Na początku był Chaos – „Dzikusy. Francuskie Wesele”, Sabri Louatah

Na początku był Chaos. (…) wielka otchłań, pełna siły twórczej i boskich nasieni, jakby jedna masa uporządkowana, ciężka i ciemna, mieszanina ziem, wody, ognia i powietrza.” Tak jak Parandowski przyrównał stworzenie świata do twórczego chaosu, tak i Sabri Louatah kreację świata Dzikusów oparł na chaotycznej i niejednorodnej mieszance czterech, przeciwległych sobie żywiołów. Francuskie wesele, tom pierwszy okrzykniętego we Francji mianem bestsellera cyklu to pełne pozornie bałaganiarskiego uroku otwarcie sagi rodzinnej, której podstawą wbrew pozorom nie są wyłącznie familijne perypetie.

Rodzina Narrusz to wielopokoleniowy klan pochodzenia algierskiego. Żyjącą w podparyskim Saint-Étienne rodzinę imigrantów prócz więzów krwi i pochodzenia, łączy wizja ważnej rodzinnej uroczystości – ślubu Slima i Kenzy. Rosnące podekscytowanie wynikające z przygotowań do tego niecodziennego wydarzenia miesza się z innym równie wiekopomnym zdarzeniem – wyborami prezydenckimi we Francji. Szawisz to pierwszy w historii państwa kandydat mniejszości narodowej, arabskiego pochodzenia. Co, prócz skrajnej ekscytacji, niepewności, rodzących się nadziei i niedowierzania łączy podstawową komórkę społeczną, jaką jest rodzina Narrusz z wydarzeniem na skalę państwową, wyborami prezydenckimi? Czy za zdenerwowaniem świadka pana młodego, Karima, tkwi wyłącznie młodzieńcza, wynikająca z braku doświadczenia i społecznego nieobycia trema? A może za fasadą rozdrażnienia i podenerwowania kryje się coś znacznie poważniejszego?

Na początku był Chaos. Wielobarwny wizerunek Dzikusów wyłania się z poplątanych, oderwanych od siebie, na pierwszy rzut oka niespójnych i nielogicznych scen, pogmatwanych wątków. Sabri Louatah w sposób impulsywny, rwany i żywiołowy maluje obraz, w którym to zróżnicowane kultury (począwszy od kabylskiej, poprzez marokańską czy algierską) ścierają się ze sobą oraz z kulturą europejską (w tym przypadku francuską) tworząc tym samym mieszankę niejednorodną i wybuchową. To właśnie ta narodowościowa i wyznaniowa niespójność oraz społeczna wielowarstwowość stały się kanwą, na której autor oparł historię klanu Narrusz.

Saga Louataha to opowieść nad wyraz sugestywna, pełna żywych i ekspresywnych obrazów. Hałas, gwar i chaos to trzy filary, na których pisarz oparł pierwszy tom serii. Targana gorączką przedślubnych przygotowań rodzina to niemal modelowa i stereotypowa ikona imigrantów: wielodzietna, wielopokoleniowa, hałaśliwa, gwarna i przekrzykująca się. To przykładny obraz rodziny między podziałami, która to walczyć musi z konfliktem pokoleń, interesów i skrajnie różnymi charakterami. To również klan, który zmuszony został szukać swojej narodowościowej tożsamości i przynależności.

Narracja Dzikusów przypomina telewizyjny zapping. Początkowo jawić może się jako niezorganizowana i niełatwa w odbiorze, za sprawą stylistycznej przystępności staje się jednak uzależniająca. Dzięki pospolitym zwrotom w języku arabskim i kabylskim powieść jest żywa i obrazowa. Migawki z życia klanu Narrusz nakładają się na siebie tworząc ekscentryczny, plastyczny portret wielopokoleniowej arabskiej rodziny.

Na bazie barwnej powieści obyczajowej oraz rodzącego się thrillera Sabri Louatah stworzył dobrze rokujące podwaliny solidnego, głębokiego cyklu. Choć początkowo przypomina on nieestetyczny bałagan, jego przekaz jest ewidentny: wielokulturowość i wynikające z niej problemy. Przez pryzmat rodu Narrusz, francuski pisarz odmalowuje portret całej, targanej społecznymi konfliktami Francji. Dzikusy to krzykliwe preludium do przekrojowej panoramy państwa heterogenicznego, w którym to polaryzacja społeczna prędzej czy później nabrać musi tempa, a konflikty wynikające z podziałów narodowościowych, kulturowych, religijnych i politycznych siłą rzeczy eskalują.

Tytuł: Dzikusy. Francuskie wesele
Autor: Sabri Louatah
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 301
Tłumaczenie: Beata Geppert

Jednym zdaniem

Wielowymiarowa, dobrze rokujące otwarcie sagi rodzinnej, u podstaw której stoi heterogeniczność kulturowa i religijna Francji oraz wynikające z niej problemy.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
12 komentarzy
4 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Jaki kraj, taki Bond – „Nie myśl, że znikną”, Marcin GrygierNastępny wpis: Mniej znaczy więcej – „O pajacyku Filipie, przedszkolu Promyku oraz ważnych i nieważnych sprawach”, Aldona Pydych

Zobacz także

Komentarze

  • Sonia

    12 września 2017 at 07:08
    Odpowiedz

    Czytając Twoją recenzję mam wrażenie, że to książka, która świetnie oddaje francuskie realia wielokulturowości.

  • Marysia

    11 września 2017 at 19:21
    Odpowiedz

    Ciekawa książka, mam nadzieję że kiedyś trafi w moje ręce :)

  • Alicja

    11 września 2017 at 18:59
    Odpowiedz

    Recenzja bardzo dobrze napisana. No i Francja, którą tak lubię:)

  • Paulina

    11 września 2017 at 15:45
    Odpowiedz

    Lektura wydaje się emocjonująca i bardzo dynamiczna, a z Twojego opisu wyłania się historia niecodzienna. Zaintrygowałaś mnie, może spróbuję dostać tę książkę w swoje ręce. P.S. Bardzo ładne, ciepłe fotografie.

  • Kinga - mylittlepleasures.pl

    11 września 2017 at 15:13
    Odpowiedz

    Bardzie ciekawa i dobrze napisana recenzja. Po jej przeczytaniu miałam ochotę od razu sięgnąć po tę powieść. Pewnie niebawem ją przeczytam, bo lubię książki przedstawiające rodzinne perypetie. Tym bardziej, jeśli jest w nich dobrze zarysowany wątek kulturowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
listopad 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum