Recenzja przedpremierowa
Jake Fayter jest człowiekiem, który lubi przesuwać granice. Te własne. Z zamiłowania wspinacz, w praktyce odważny, nie bojący się ryzyka mężczyzna. Żyje w imię zasady: „każdy kolejny dzień może być tym ostatnim”. W chwili, gdy spada ze skały i leci bezwładnie w kilkudziesięciu metrową przepaść musi mieć świadomość, iż ten ostatni właśnie dla niego nastał. Czy jego śmierć to zwykły przypadek, wypadkowa drobnych zbiegów okoliczności i brawury? A może ciemna, nieznana większości strona życia nałożyła się cieniem na jego wspinaczkową pasję, a osoby z jego otoczenia dopomogły w wypadku? Komisarz Nick Dixon bierze pod lupę wspomniany wyżej przypadek. Jako były partner wspinaczkowy i dawny przyjaciel ofiary, żywi przekonanie, iż upadek Jake’a ze skały nie jest i nie może być przypadkowy. Rozpoczyna nieformalne dochodzenie, w którym to na jaw wychodzić zaczynają mroczne i niejednoznaczne fakty z życia denata…
Autorem wyżej wymienionego scenariusza jest londyński prawnik z wykształcenia – Damien Boyd, a ubrana w zgrabne, harmonijne ramy klasycznego kryminału historia nosi tytuł W linii prostej i jest pierwszym tomem cyklu z komisarzem Nickiem Dixonem. To pocieszająca informacja, gdyż na tle corocznie wydawanej, podobnej literatury tematycznej, powieść się wyróżnia. Czym zaskakuje?
W linii prostej to kryminał zsyntetyzowany – bazuje na solidnej intrydze sytuacyjnej. Przemyślana, oryginalna, – a co najważniejsze – wiarygodna fabuła egzekwuje w czytelniku podążanie za zostawionymi w tekście tropami, samoistnie przymusza do wysnuwania wniosków i poddawania treści dogłębnej analizie. Prostota formy i stylu jest tym, co uderza w czytelnika już od pierwszych stron powieści. Minimalizm tła obyczajowego, redukcja epatowania przemocą do zera, minimum opisów sytuacyjnych na rzecz maksymalizacji dialogu i siły dedukcji czynią z niniejszej książki nad wyraz wyborną, nieprzytłaczającą, a zarazem relaksującą lekturę. To skonkretyzowany, klarowny i wyważony kryminał noszący znamiona klasyki gatunku.
W tym miejscu należałoby się przyjrzeć kreacji poszczególnych bohaterów. W związku z faktem, iż autor w znacznej mierze skupił się na stworzeniu przemyślnej osnowy fabularnej oraz za sprawą prostoty jej ram (rozdziały są krótkie, niezawiłe i ze wszech miar skonkretyzowane) i braku kreacji szeroko zakrojonego, barwnego tła, rys postaci zdaje się być niepełny. Choć bohaterowie jawią się jako figury niesztampowe, to nadal jest to zaledwie ich zarys, niedbałe muśnięcie piórem, umowny, symboliczny szkic.
Dzieło Boyda to powieść konserwatywna. Tytuł ten okrojony został z tanich fabularnych chwytów. Jego szkielet nie bazuje na wynaturzeniach, przemocy, dewiacjach itd. W linii prostej jest kryminałem wyrafinowanym, który za sprawą prostoty formy przejawiającej się w „pociętych” na krótkie fabularne kadry rozdziałach, nieskomplikowanym języku i wciągającej, a zarazem świeżej, niesztampowej intrydze oraz zaskakującego zakończenia zapewni uczciwą porcję dobrej rozrywki. Choć brakuje mu finalnego szlifu (jak chociażby dogłębniej zarysowanych postaci), nadal pachnie klasyką. Jego lektura nie zawiedzie, to proste – jego lektura to czysta przyjemność.
Tytuł: W linii prostej
Autor: Damien Boyd
Wydawnictwo: Editioblack
Data premiery: 31.08.2017 r.
Ilość stron: 188
Tłumaczenie: Krzysztof Krzyżanowski
Komentarze
Rykoszetka, blog o życiu w mieście
Chyba czytałam coś Boyda, ale nie zapisało mi się to w pamięci, nie pamiętam tytułu czy chociażby zarysu fabuły, kojarzę tylko nazwisko i ten minimalizm i prostota w tworzeniu narracji też mi się z czym wiążą... PS Super ten licznik z oceną na koniec wpisu! :)
pożeram strony
Jestem kryminalnym pożeraczem więc biorę w ciemno :D