Śniadanie w gwiazdorskiej obsadzie – „Śniadanie u Tiffany’ego, Truman Capote

Pamiętacie Audrey Hepburn, zjawiskową kokietkę w Śniadaniu u Tiffany’ego? Jest to niekwestionowanie jedna z najbardziej charakterystycznych ról kobiecych światowego kina. Trudno jej nie kojarzyć, jeszcze trudniej nie nazwać klasyczną. Jej kreacja, od dziesięcioleci, urzeka rzesze kinomanów. Patrząc na profil moich zamiłowań, ekranizację odstawmy jednak na bok (tym bardziej, że w całości jej nie widziałam). Sięgnijmy do korzeni. Jak sprawa ma się z papierowym pierwowzorem granej przez Brytyjkę Holly Golightly? Czy jest też tak wspaniały, niezapomniany, niemal nieśmiertelny? Zważywszy na fakt, iż ekranizacje zazwyczaj są uboższą wersją książki, sięgając po powieść Trumana Capote’a, spodziewałam się naprawdę wiele. Może nie literackiego arcydzieła, ale na pewno dobrego kawałka literatury. Nie jestem do końca przekonana czy go otrzymałam. Co więc autor zaserwował mi na śniadanie, że mam co do niego wątpliwości?

Niewątpliwie babeczkę. I to taką, z krwi i kości. Dosyć charakterystyczną, wyróżniającą się z tłumu. Zalataną, obleganą, adorowaną. Jest słodziutka i śliczniutka, choć – jak można się domyślić – pełna pustych kalorii. No właśnie. Nie umiem inaczej nazwać powieści Capote’a, ani wykreowanej przez niego głównej bohaterki. Lektura Śniadania u Tiffany’ego – niczym konsumpcja lukrowanego pączka – sprawia przyjemność. Pożera się go zachłannie. Ponadto smakuje niczym Martini sączone przez głównych bohaterów – szybko uderza do głowy, równie prędko jednak przyprawia o mdłości by zaraz ulecieć z głowy. W czym tkwi więc problem? Przecież sam zamysł na toczącą się w latach 40. XX wieku w Nowym Jorku fabułę, która opiera się na rozkwitającym uczuciu pomiędzy frywolną kokietką Holly Golightly a początkującym pisarzem, gentlemanem z krwi i kości Fredem, mógł być zalążkiem niesamowitej historii. No właśnie mógł. Nie jest jednak. Aż dziw bierze, że Blake Edwards dostrzegł ten potencjał i fenomenalnie zekranizował omawianą opowieść.

Myślę, że powodem tego, iż z dobrze zapowiadającej się powieści, wyszła tylko przeciętnej jakości powiastka, jest przede wszystkim sposób wykreowania przez autora głównych bohaterów. Jest on powierzchowny, płynie jednotorowo. Postaci, choć barwne i dosyć charakterystyczne (żeby nie napisać, wręcz przejaskrawione), są jednocześnie dosyć płaskie i papierowe. Brak im trzeciego wymiaru, dobrego tła, w którym mogłyby osiąść i w pełni się wyeksponować. Capote oparł swą (właśnie dlatego niewielką rozmiarowo) powieść głównie na dialogach, zapominając o tym, iż potrzebują one solidnego podłoża pod postacią rozbudowanego narratora, który pozwoliłby czytelnikowi odnaleźć się w akcji, odkryć jej niuanse i koloryt. Brak tego, jakże istotnego elementu powieści, który owszem – istnieje, jest jednak zdawkowy i mocno okrojony – nudzi. Powieść sama w sobie staje się tylko i wyłącznie przegadana. A całokształt przyprawia jeśli nie o ból głowy, to na pewno powoduje swego rodzaju dyskomfort i niesmak. Zdaję sobie sprawę, że dla jednych może to być atut. Mnie on tylko i wyłącznie męczył.

To nie oznacza wcale, że Śniadanie u Tiffany’ego jest powieścią złą. Gdybym tak napisała, byłaby to zdecydowana ujma na honorze Capote’a. Ponadto nie chciałabym zniesławiać tego tytułu, byłoby to mocno niesprawiedliwe. Ma on z pewnością w sobie coś, i to bliżej nieokreślone „coś” może zelektryzować niejednego czytelnika (choć niestety nie mnie). Jest to na pewno trafne spojrzenie na (nie tylko) amerykańskie społeczeństwo, pewien rodzaj kobiet, które zdarzają się (i to licznie) również w dzisiejszych czasach. Kiedyś nazywano je kobietami z fantazją, umiejącymi żonglować partnerami by na ich koszt bawić się życiem. Dziś nazywa się je dziewczynami sponsorów czy też dziewczynami do towarzystwa. Nomenklatura różna, semantyka pozostaje jednak bez zmian.

Na specjalną uwagę zasługuje także sam „polot” Holly Golighty – szczebiotki, trzpiotki i adoratorki. Nie sposób, mimo licznych wad, jej nie polubić. No i początkujący, szukający poklasku, pisarz Fred. Jego poczciwość i dobrotliwość mogą rozczulić niejedno kobiecie serce.

Wydanie, które miałam okazję czytać (Wydawnictwo Albatros), uzupełnione zostało o trzy opowiadania. Dom z kwiatów, Brylantowa gitara, Bożonarodzeniowe wspomnienie nie ratują jednak tytułowej powieści. Nie wyróżniają się, niewiele wnoszą w życie. Są dosyć bezbarwne i mam wrażenie, iż Śniadanie u Tiffany’ego uzupełnione zostało o nie tylko i wyłącznie po to, by dodać całości kształtu powieści z prawdziwego zdarzenia. Niepotrzebnie. O ile powieść sama w sobie dałaby radę się obronić, to towarzystwo miernych nowelek tylko i wyłącznie ją pogrąża.

Istnieje pewien ranking. Nie wiem kto go stworzył. Jest jednak lista 1001 książek, które należałoby w życiu przeczytać. Śniadanie u Tiffany’ego jest jedną z nich. Gdybym była współtwórcą tego spisu – mimo tego, co napisałam powyżej – też zamieściłabym w nim tę mini powieść. Dzięki swej głównej bohaterce, książka ta jest na swój sposób unikatowa. Mam nadzieję – choć piszę to z pewną dozą niepewności – nie dzieje się tak tylko i wyłącznie za sprawą filmowej kreacji Audrey Hepburn, która mimo woli plącze mi się po głowie. Książka, mimo całej swej postrzelonej formy, nie chce wyjść mi z głowy. A dla literatury, nie ważne jakiego pokroju, nie może być chyba lepszej rekomendacji. Tę na pewno zapamięta się na dłużej. To co? Przeczytacie?

Jednym zdaniem

Książka, która popularność zdobyła w znacznej mierze tylko i wyłącznie za sprawą swej ekranizacji. Trochę szkoda, ma potencjał. Szkoda, że nie został dobrze przepracowany.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
0 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Z wizytą w krwiożerczej wiosce – „Utopce”, Katarzyna PuzyńskaNastępny wpis: W cieniu gwiazdy – „Freddie Mercury i ja”, Jim Hutton, Tim Wapshott

Zobacz także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum