Żeby coś zyskać, trzeba coś stracić – właśnie takie motto zdaje się wybrzmiewać z powieści Genkiego Kawamury. A gdyby tak ze świata zniknęły koty to opowieść o umieraniu oraz usilnej próbie pozostania przy życiu. Paradoksalnie – książka napisana w sposób zabawny, by nie powiedzieć dowcipny, pozostawiająca jednakże szerokie pole do przemyśleń o sedno i sens życia.
Co może zrobić trzydziestoletni mężczyzna w chwili, gdy słyszy od lekarza, że niebawem umrze? Załamać się? Zacząć żyć pełną parą? Może zaprzedać Diabłu duszę i niczym Faust wejść w diaboliczny i jakże kuszący pakt, pozwalający na przedłużenie życia. Narrator powieści wybiera opcję numer trzy: za możliwość przeżycia kolejnego dnia zmuszony zostaje przez Diabła do wyboru jednej rzeczy, która bezpowrotnie zniknie ze świata. Każdy utracony przedmiot, począwszy od telefonu, poprzez możliwość oglądania filmów, a na kotach skończywszy skłania narratora do refleksji nad sensem istnienia oraz przepracowania życia od nowa.
Komórki w zaledwie dwadzieścia lat od powstania przejęły kontrolę nad ludzkością. Gadżet, którego równie dobrze mogłoby nie być, stał się niezbędny i niezastąpiony. Wynajdując telefon komórkowy, człowiek wynalazł także niepokój powodowany przez brak telefonu.
Genki Kawamura, pod osłoną ujmującego realizmu magicznego oraz sporej dozy humoru kryje poruszającą opowieść o traumach i strachu, które miesiącami nawarstwiające się, nie pozwalają bohaterowi na spokojne odejście ze świata. Postać Diabła oraz wymuszona przez niego konieczność pożegnania ulubionych, doczesnych gadżetów pozwala narratorowi na uważne zajrzenie nie tylko w przeszłość, ale przede wszystkim w głąb siebie. Znikające obiekty, które wybiera bohater, tylko w teorii przedłużają mu życie. Praktycznie rzecz ujmując, przybliżają go do siebie, pozwalają na wejście w swoje „ja” celem przeanalizowania własnych życiowych wyborów oraz wszelkich poniesionych strat.
Niewykorzystane szanse, konflikty, które zdawały się nie mieć rozwiązania, wspomnienie pierwszej poważnej miłości czy też utrata najbliższych – narrator zmuszony zostaje skonfrontować się z tym wszystkim, o czym latami pragnął zapomnieć. Finalnie, konfrontacja ta staje się sposobem na pojednanie ze sobą oraz najbliższymi. Spotkanie z Diabłem staje się dla bohatera swego rodzaju katharsis, oczyszczeniem głowy i duszy, wyjścia poza latami tłumione emocje, pogodzenia się z nimi, co jednocześnie staje się synonimem spokojnego, pozbawionego żalu oraz wyrzutów sumienia odejścia ze świata.
Książka ta, to jednocześnie swego rodzaju próba piętnowania materializmu, zachłannego i typowego ludziom uzależnienia od rzeczy i przyjemności kosztem bliskich i siebie. Japoński pisarz zwraca uwagę, iż wszelkie zagłuszacze dnia codziennego, którym podporządkowane zostaje życie większości, spychają nieprzepracowane urazy duszy na jej margines. Sprawy, które winny zostać wyjaśnione, konsekwentnie spychane zostają w podświadomość, dopiero w obliczu śmierci wypływają na jej wierzch, wywołując tym samym lęk i trwogę oraz nieukojony żal.
A gdyby tak ze świata zniknęły koty to przyjemna, napisana z przymrużeniem oka opowiastka filozoficzna. Zachwyca uniwersalnością przesłania, które choć ewidentne, głównie za sprawą sporej dozy filuterii, nie trąci tanim moralizatorstwem. Uroczy, pełen refleksji szkic literacki, który doskonale uzupełnia i współgra z pozostałymi tytułami Serii z żurawiem.
Tytuł: A gdyby tak ze świata zniknęły koty
Autor: Genki Kawamura
Wydawnictwo: Uniwersytetu Jagiellońskiego
Rok wydania: 2021
Ilość stron: 155