Bezimienny narrator Miejsca postanawia porzucić wielki świat, miasto oraz otaczających go ludzi i rozpocząć życie w samotności. Sprzedaje mieszkanie, adoptuje ze schroniska psa i wybiera życie w górach. Miejsce to zaczyna być jego ostoją, domem, ale i przyczynkiem do walki ze sobą i własnymi myślami, od których uciec nie sposób. Obecność natury, otaczająca cisza skłaniają do refleksji, do snucia rozmyślań, dostrzegania tego, co w chaosie dnia codziennego umyka, przysypane hałasem i egzystencjalnym pędem.
A później przyszła jesień i miałem taki kryzys, że prawie codziennie chodziłem do sklepu, chociażby po bułkę, tylko po to, żeby móc powiedzieć komuś „dzień dobry”.
I jak się okazuje samotność, do której bohater debiutanckiej minipowieści Dominiki Kluźniak dąży, staje się problematyczna. Stan ten zapewnia przestrzeń, z którą trzeba się zmierzyć, której należy sprostać i którą trzeba przyjąć z pokorą i się jej poddać. I choć wybrana celowo, może stać się uciążliwa. Przebywanie samym ze sobą okazuje się być dokuczliwe. Trzeba nauczyć się żyć od nowa, akceptować swoją obecność, respektować otaczającą ciszę, od nowa poznać jej odgłosy.
Wrzesień rozkwitał, lecz niepełną jeszcze jesienią, to nie było jej apogeum, to była zaledwie zapowiedź.
To wspaniały przyczynek ku temu, by usłyszeć nie tylko to, co rodzi się w umyśle: natłok myśli, wspomnień, rozważań na temat ludzkiej natury, ale i to, co rodzi przyroda za oknem. Mężczyzna zaczyna dostrzegać zmienność pór roku, czerpać siłę z życiodajnych źródeł natury. Las i góry stają się dla niego przyjaciółmi, to niezmienna opoka, która otacza go płachtą spokoju i ukojenia.
(…) to były czasy, kiedy książki jeszcze pachniały. Pierwsze, co robiłem po wyjściu z księgarni, to wąchałem książkę. W tym zapachu mieścił się cały bukiet emocji, samotności, przygód, skupienia i tajemnicy.
Dominika Kluźniak odwołuje się do modnego ostatnimi czasu motywu życia w stylu slow life, porzucania pędu świata współczesnego, korporacyjnego świata pracy i pochylania się nad tym co stałe, pewne i kojące, do stworzenia sobie azylu w świecie natury i literatury, z dala od zgiełku i świateł miasta. Myśl to znana, zdaje się, że nawet wysłużona, podana jednak przez debiutantkę w sposób czuły, sympatyczny, niepozbawiony kobiecej wrażliwości.
Naprawdę nienawidzę kupowania rzeczy tylko dlatego, że trzeba coś podarować. To już wolę książkę. (…) to jedna z niewielu rzeczy, które potrafią zostać z ludźmi na dłużej – stać wiernie na półce, żółknąć i starzeć się razem z właścicielem.
To historia, która tchnie spokojem, otula harmonią i ładem. Słowa Kluźniak mają moc wyciszenia, budują przyjemny, zgrabny klimat równowagi. Miejsce daje wytchnienie, gdyż odnosi się do prawd uniwersalnych, do których społeczeństwo podświadomie dąży i których w natłoku spraw i obowiązków dnia się pragnie. Bezimienny mężczyzna to symbol każdego z nas.
Nie sposób tutaj nie skrytykować samej tematyki. Zdaje się przecież być motywem nad wyraz bezpiecznym, zawsze aktualnym, tak często branym pod lupę, że być może już nawet wyświechtanym, trącącym banałem i tanią filozofią rodem z powiastek Paulo Coehlo. Można ten pomysł dezaprobować, ale, po co, skoro podany został z ujmującą tkliwością i zrozumieniem słowa, bez małostkowości, umiejętnie i w punkt, na swój sposób dojrzale?
Tytuł: Miejsce
Autor: Dominika Kluźniak
Wydawnictwo: Editio / Helion SA
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 160
Komentarze
Ela
To prawda... Czasami człowiek jest tak samotny, że wychodzi do biblioteki, sklepu, gdziekolwiek po to żeby móc powiedzieć parę słów do kogokolwiek. Smutne ale prawdziwe. Właśnie będę pisała artykuł naukowy na temat samotności i osamotnienia. Trudny los osoby, która nie ma nikogo blisko siebie. Kogoś kto chce rozmawiać.