(U)lotna architektura snu – „Księga snów”, Nina George [recenzja przedpremierowa]

Czy istnieje coś równie subtelnego, intymnego i nieodgadnionego w naszym życiu, aniżeli sen? Nie sądzę. Nic więc dziwnego, że te czysto złudne, iluzoryczne i ulotne odczucie staje się inspiracją dla kolejnych rzeszy pisarzy i artystów. Topos snu ma swe źródło już w mitologii greckiej, przewija się niejednokrotnie w Biblii, nieobcy był Szekspirowi, Schulzowi czy Kafce, czerpali z niego Mickiewicz i Prus. Freudowi udało się go wynieść niemal do rangi filozofii. Z motywu tego garściami korzysta również niemiecka pisarka Nina George. W swojej najnowszej książce Księga snów pochyla się nad jego istotą, co więcej, zestawia go z problemem śpiączki, dotykając jednocześnie problemu pod- i świadomości. Z jakim efektem? By odpowiedzieć na powyższe pytanie, wypadałoby najpierw przyjrzeć się fabule.

(…) może wszyscy jesteśmy tylko historiami, które ktoś czyta (…)

Ta historia, to ballada leżącego w szpitalu Henriego Skinnera. Znajduje się tam zupełnie nieoczekiwanie, w chwili, kiedy idąc na spotkanie ze swoim synem Samuelem jest świadkiem tonięcia anonimowej dziewczynki. Pędząc jej na ratunek, sam ulega poważnemu wypadkowi. Na spotkanie z synem, z którym wcześnie nie utrzymywał bliższego kontaktu, nigdy nie trafia. Zamiast walczyć o jego względy, zaczyna w szpitalu walkę ze swoimi wspomnieniami, uwięzionymi w głębinach swej (pod)świadomości myślami, snami, wizjami, marzeniami.

Opowieść ta, to jednak nie tylko wytwór wyobraźni utrzymywanego w śpiączce farmakologicznej Henriego. Na całkowity jej obraz nowe światło rzuca odwiedzający w szpitalu ojca, trzynastoletni Samuel. To on jest, tuż obok nieprzytomnego ojca, a także swojej matki Eddie, jednym z czołowych narratorów Księgi snów. Ta informacja jest niebywale istotna, gdyż ma znaczny (by nie napisać najważniejszy) wpływ na mój odbiór tej książki, ale o tym bliżej później.

Autorka bestsellerowego Lawendowego pokoju snuje swą opowieść w sposób lotny i rozmyślny. Księga snów, jak sama nazwa wskazuje, to powieść obszerna, dobrze rozplanowana i spójna. Jej oniryczny klimat wprowadzi czytelnika w bezkresny, trochę chaotyczny świat marzeń i rojeń. Ulotność wizji ma moc hipnotyzującą. Impresyjne obrazy ścierają się ze sobą dając koherentny obraz. Całość w odbiorze przypomina odrobinę sen na jawie – jest niemal namacalna, choć szybko rozmywa się w oparach rzeczywistości. Powieść jest przy tym nad wyraz przystępna i łatwa w odbiorze.

(…) zapominamy, że ludzie bardzo poważnie chorzy mają swoje życie.

Wymiar fabularny powieści do skomplikowanych nie należy, odnaleźć w niej można jednak coś ponadto. Skupiając się na moralnych zagadnieniach w obliczu których staje rodzina człowieka będącego w śpiączce, autorka uczyniła z niniejszej książki coś więcej, aniżeli przeciętną opowieść o ludzkiej tragedii. Dzięki czysto etycznym rozważaniom książka nabrała odrobinę filozoficznego wydźwięku. A ten, w przeciwieństwie do somnambulicznej aury książki, ma moc ocucającą.

Patrząc na zachwycającą okładkę i biorąc pod uwagę pozytywne aspekty powieści, o których wspomniałam wyżej, można by uznać, że Księga snów to dzieło kompletne, niemal idealne. Niestety, już od samego początku lektury rzucała mi się w oczy dosyć istotna rzecz. Dopuszczając do głosu trzech rożnych bohaterów (mam na myśli osoby w różnym wieku i różnej płci), Nina George dała nadzieję na książkę dojrzałą, a na pewno zachwycającą niejednorodnymi, wszechstronnie i szeroko rozbudowanymi postaciami. Ich portrety psychologiczne są jednak w znacznej mierze spłycone, charaktery zdziecinniałe a zachowania (przede wszystkim w przypadku wspomnień dotyczących miłości) po prostu sztubackie. O tyle, o ile jestem w stanie zrozumieć taką młodzieńczą kreację w przypadku Sama, o tyle w przypadku jego rodziców mocno mnie ona irytowała. Podobne zastrzeżenie mam również do zbyt melodramatycznego zakończenia.

Księga snów to powieść, która przyprawić może niejednego czytelnika o zawrót głowy. Niemka prosto, w zupełnie niewyszukany sposób zabiera swego czytelnika w podróż nie tylko przez życie, ale aż po kres świadomości. Trochę szkoda, że autorce zabrakło warsztatu by stworzyć dzieło bardziej dojrzałe, wyrafinowane. Historia ta miała szansę zostać okrzyknięta mianem onirycznej ballady o rzeczach ważnych i najważniejszych. Stała się jednak tylko i wyłącznie poczytną opowieścią o miłości, oddaniu i poszukiwaniu tego co najistotniejsze. Trochę szkoda.

Dziękuję Wydawnictwu Otwartemu za udostępnienie książki.
otwarte

Zapisz

Jednym zdaniem

"Księga snów" to powieść o klimacie sennym i nużącym, z dobrze rokującą, fascynującą fabułą. Ma szansę spodobać się głównie czytelnikom młodszego pokolenia. Do pełnego rozkwitu mojego zachwytu zabrakło krzty autorskiej dojrzałości. Wielka szkoda!

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
12 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Trzęsienie ziemi, gratis! – „Dygot”, Jakub MałeckiNastępny wpis: O walce na śmierć i życie – „Sześć lat. Pożegnanie z siostrą”, Charlotte Link

Zobacz także

Komentarze

  • Agnieszka S.

    30 stycznia 2017 at 09:55
    Odpowiedz

    oooo jestem bardzo ciekawa tej książki, gdyż już pojawiają się sprzeczne recenzje ;)

  • Sztuka Retuszu || Sit Zone Art

    29 stycznia 2017 at 08:14
    Odpowiedz

    Nie słyszałam o tej książce wcześniej i pewnie nawet nie zwróciłaby mojej uwagi na sklepowej półce... Ale jest coś w tym, co napisałaś, co każe mi wierzyć, że ta książka mogłaby mi się spodobać. Kto wie, może sięgnę po nią, gdy stos książek czekających na swoją kolej nieco już stopnieje ;-) Tym czasem biorę się za przeglądanie innych Twoich recenzji, bo bardzo podoba mi się sposób, w jaki piszesz. Pozdrawiam Cię ciepło!

  • Bookendorfina Izabela Pycio

    29 stycznia 2017 at 07:58
    Odpowiedz

    Walorem tej powieści jest umiejętnie wytworzony klimat, bardzo mi się spodobał. Po przeczytaniu trzech książek tej autorki, stwierdzam, że to właśnie mnie do nich przyciągało, każda powieść inna, ale jednocześnie z podobnym stylem wciągania czytelnika w swój świat. :)

  • Monika Jędrzejewska

    29 stycznia 2017 at 07:08
    Odpowiedz

    Już od jakiegoś czasu mam na oku tę książkę. Uwielbiam Lawendowy pokój, więc myślę, że i na nią przyjdzie któregoś dnia czas ;)

  • Magdalena

    29 stycznia 2017 at 06:50
    Odpowiedz

    Szkoda że czasem potencjał książki jest niewykorzystany przez samego autora. Pewnie jednak znajdzie się zadowolona grupa docelowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
listopad 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum