Nie taki piękny widok – „Bellevue”, Ivana Dobrakovová

Bellevue, ośrodek leczniczy w Marsylii. Przebywają w nim ciężko chore, upośledzone i niepełnosprawne osoby, które nie są w stanie samo o siebie zadbać. Pobyt w tym miejscu miał być dla Blanki sposobem na zabicie wakacyjnej nudy, oderwaniem się od słowackiej rzeczywistości oraz okazją do zawiązania międzynarodowych znajomości. Konfrontacja z brutalną, okrutną i niesprawiedliwą rzeczywistością rezydujących w placówce ludzi jest dla młodziutkiej, wrażliwej dziewczyny swoistym szokiem. Starość i łączące się z nią choroby, ślamazarność ruchowa oraz otępienie psychiczne schorowanych, zgorzkniałych i wymizerowanych pacjentów Bellevue zdają się przytłaczać wolontariuszkę, która z osoby pełnej młodzieńczej werwy, z każdym kolejnym dniem popada w otępienie, postępującą depresję, na obłędzie skończywszy…

Powieść pióra młodej, słowackiej pisarki – Ivany Dobrakovovej to kompletne studium psychologiczne mentalnego rozpadu, dezintegracji psychiki na pozór stabilnej, młodej i świeżej. Introwertyczny charakter Blanki wystawiony zostaje na próbę. Zestawiona z żywiołowością i zapałem pozostałych wolontariuszy wrażliwość bohaterki, z każdą kolejną stroną powieści, każdym kolejnym okrutnym incydentem, z jakim jest na co dzień konfrontowana w ośrodku, ulega powolnemu rozszczepieniu. Początkowo radosna dziewczyna staje się psychicznie labilna, miejsce młodzieńczych pasji i ideałów zajmuje obsesyjny niemal lęk i strach przed starością i ciągnącym się za nią ryzykiem bólu, cierpienia, fizycznej i psychicznej ułomności. Fizyczne przypadłości wieku starczego, wszelkie wiążące się z nim niedyspozycje, uzależnienie od osób trzecich stają się dla Blanki obsesją, przekleństwem, któremu nie jest w stanie się przeciwstawić, które z dnia na dzień coraz bardziej dręczy, by w końcu z kretesem pokonać.

Dobrakovová snuje swą powieść w sposób niemal hipnotyczny. Na pozór beztroska i błaha opowieść, z każdym kolejnym zdaniem przyjmuje postać niemal maniakalną. Chaos narracyjny uwypukla chaos myśli głównej bohaterki. Zabieg ten pozwala odbiorcy nie tylko utożsamić się z Blanką, czy jej współczuć, ale również współodczuwać jej rodzące się lęki, obawy i ogarniającą ją trwogę przed upływem czasu i zmianami zachodzącymi za jego pośrednictwem w ludzkim ciele. Cielesność w prozie Słowaczki nie jest cielesnością pociągającą. Aspekt sensualny zastąpiony został smutną prozą życia.

Autorka odczarowała temat tabu, nadała mu proste ramy słowne, które otwierają oczy na nieuchronne prawa natury, z którymi każdemu, prędzej czy później przyjdzie się zmierzyć. Bellevue to powieść formalnie zrozumiała, napisana w sposób bezpretensjonalny, klarowny i niewyszukany. Jej językowa przystępność – tuż za ważnym oraz rzadko poruszanym tematem, jakim jest bez wątpienie bezradność wobec starości i postępujących chorób – jest jej niekwestionowanym atutem.

Warto byłoby również przyjrzeć się tytułowi. Nazwa Bellevue, tłumaczona dosłownie oznacza ładny widok. Dla Blanki pobyt w tym miejscu miał być sposobem odcięcie się, zdobycie nowych doświadczeń i znajomości, miało stać się synonimem świetlanych perspektyw. Stało się jednak zgoła odwrotnie.

Jeśli ktoś chciałby się na siłę doszukać słabych punktów w książce Dobrakovovej, byłby to bez wątpienia brak fabularnej spektakularności oraz absencja żwawej akcji, która to mocno koncentruje się w obrębie prywatnych obsesji Blanki, jej mani prześladowczej i nabytych urazów. W połączeniu z otaczającymi ją, niemal więziennymi murami ośrodka Bellevue powieść jawi się, jako klaustrofobiczna i monotonna. Jednotorowość akcji, w tym przypadku nie jest jednak dokuczliwa, ani nużąca. Wręcz przeciwnie – za sprawą głębi psychologicznej oraz odważnie prowadzonej narracji, frapuje. Tym samym, trudno nie określić tytułu jako atrakcyjnego, a już na pewno mianem oryginalnego. Warto się pokusić o jego lekturę. Zapadnie w pamięć na dłużej.

Tytuł: Bellevue
Autor: Ivana Dobrakovová
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 287
Przekład: Izabela Zając

Jednym zdaniem

Niebanalne w formie pogłębione studium psychologiczne mentalnego rozpadu młodej dziewczyny wystawionej na próbę codziennego obcowania z ludźmi schorowanymi i cierpiącymi. Warto przeczytać!

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
3 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Kalejdoskop grzechów głównych – „Herezje chwalebne”, Lisa McInerneyNastępny wpis: Bookiecik roku, czytelnicze podsumowanie roku 2017

Zobacz także

Komentarze

  • Natalia

    1 stycznia 2018 at 15:52
    Odpowiedz

    Czuję, że potrzebuję teraz takiej książki, chociaż z drugiej strony trochę się boję, czy nie wpędziłaby mnie w jakieś depresyjne stany...

  • Wiola

    29 grudnia 2017 at 18:42
    Odpowiedz

    Hmm, myślę, że z chęcią bym przeczytała tę książkę, chociaż popadanie bohaterki w coraz głębszą depresję i otępienie może być zaraźliwe. Może poczekam do wiosny z tą pozycją. Bo na razie łatwo się zarazić czymkolwiek, co nie jest do końca lekką komedią!

  • Monika

    29 grudnia 2017 at 15:29
    Odpowiedz

    Zaciekawił mnie opis tego studium psychologicznego, tym bardziej, że ten gatunek jest jednym z moich ulubionych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum