W gnieździe wygłodniałych hien – „Gniazdo”, Cynthia D’Aprix Sweeney

Ponoć książek nie ocenia po okładce. Czasem lubię jednak iść pod prąd i zdarza mi się kupić tytuł, tylko na podstawie oceny wyglądu obwoluty. Gdy zobaczyłam Gniazdo od razu byłam pewna, że muszę je mieć. Nie zważając ani na nazwisko autorki (które nic mi nie mówiło), ani na tytuł (dosyć enigmatyczny), ani nawet nie przeczytawszy blurba, kupiłam. W chwili, gdy książka zawitała pod moim dachem intuicyjnie poczułam, że był to dobry wybór. Turkusowa oprawa ze złotym herbem i tłoczeniami cieszyła oko. Jest niebywale gustowna. Czy wnętrze książki okazało się równie wysublimowane?

Gniazdo to saga rodzinna, splatająca ze sobą cztery, na pozór oderwane od siebie historie dotyczące rodzeństwa Plumbów. Melody, Jack, Leo i Bea wiodą ustatkowane, zdawałoby się, życie. Każdy z nich żyje na własny rachunek, wybrał swoją drogę życiową. Pod fasadą szeroko pojętej normalności kryją się jednak poważne problemy finansowe. Melody drży o swój dom, Jack zadłuża się w banku z obawy o swój antykwariat. Bea od lat zmaga się z ambicjami dotyczącymi napisania powieści. Każde z nich liczy na pomoc ze strony rodziców, którzy założyli dzieciom fundusz powierniczy. Ich plany burzy czwarty z rodzeństwa, nieposkromiony Leo. Powodując poważny w skutkach wypadek samochodowy, kładzie rękę na dziedziczonym majątku.

Fabuła książki nie należy do wyszukanych. Tempo rozwoju akcji jest niespieszne i nad wyraz stonowane. Poszczególne wątki splatają się ze sobą w sposób zupełnie niewymuszony i niebywale naturalny. Autorce niezmiernie dobrze udało się jednak przelać na papier skomplikowane rodzinne relacje, z wszystkimi odczuciami, jakie tylko mogą towarzyszyć rodzeństwu w obliczu prywatnych problemów. Nie brak tutaj zazdrości, zawiści, poczucia niezrozumienia, wykorzystania się nawzajem. Na szczęście, prócz wszelkich negatywnych emocji, nie zabrakło również tych czysto pozytywnych: miłości, przyjaźni, wzajemnego wsparcia. Cynthia D’Aprix Sweeney niebywale trafnie uchwyciła w ramy swojego tekstu portret współczesnej rodziny. Nie jest on ewidentny, nie jest czarny, ani biały. Jest barwnym wachlarzem wszelakich uczuć, tych, z którymi w obliczu kryzysu finansowego zmaga się większość współczesnych rodzin. Jeśli ponadto wziąć pod uwagę, że akcja została osadzona w Nowym Jorku, w tym tuż po zamachu na World Trade Center, cała książka nabiera jeszcze innego, głębszego wymiaru i zdecydowanie bardziej pesymistycznego wydźwięku.

Pod fasadą niepozorności, powieść ta kryje w sobie coś więcej, coś, co powodowało, że czytałam ją z niemym zachwytem. W miarę przerzucanych stron zdawałam sobie sprawę, że takich książek się już dziś nie pisze. A jeśli nawet, to bardzo rzadko. Charakteryzuje ją spójna i przemyślana fabuła, wrażliwe choć niepozbawione cynicznych przytyków spojrzenie na gniazdo rodzinne, dosłownie i w przenośni (gniazdem określa się tutaj nie tylko rodzinę, ale miano takie nosi również dom, w którym wychowane zostało rodzeństwo Plumbów, a które ma być w przyszłości ich finansowym zabezpieczeniem). Autorka udowodniła, że jest nie tylko baczną obserwatorką relacji międzyludzkich, ale i dobrze zapowiadającą się pisarką. Swe przemyślenia przelała na papier z niemałą wirtuozerią słowa. I nie chodzi o to, że powieść ta ujmuje pięknem języka. Pod tym względem nie jest wybitnie wyszukana, choć, biorąc pod uwagę większość współczesnych powieści beletrystycznych, jest na pewno ponadprzeciętna. Amerykanka ze zwykłej obyczajowej opowiastki stworzyła powieść z prawdziwie psychologiczną głębią. Zważywszy, iż „Gniazdo” jest jej debiutem, jestem pod niemałym wrażeniem.

To, czy książka niesie za sobą jakiekolwiek wartości ponad te czysto relaksacyjne, oceniam pewną miarą. Jeśli zdarza mi się zachwycać lekturą przy jednoczesnym jej „dawkowaniu” sobie, oznacza to, że w ręku mam coś naprawdę godnego uwagi. A jeśli myślę o przeczytanej powieści jeszcze długo po odłożeniu na półkę, to już świadczy o pozycji naprawdę bardzo dobrze. Gniazdo takie właśnie jest. Zapada w pamięć i serce. Otwiera oczy na to, co w życiu ważne. To książka trochę w dawnym, oldskulowym stylu, ze staroświecką głębią, z zasadami, o których dziś zdarza się ludziom zapominać. Trzeba ją smakować, by docenić. Dla mnie jest to naprawdę kawałek dobrej, współczesnej literatury. Oby takich książek pisało się jak najwięcej! Zdecydowanie polecam.

Jednym zdaniem

Książka, której fabuła snuje się leniwie a przesłanie jest iluzorycznie przebrzmiałe. Jedno jest pewne, jest to tytuł wobec którego trudno przejść obojętnie.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
4 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Z pierwszą wizytą u Borejków – „Szósta klepka”, Małgorzata MusierowiczNastępny wpis: Wyświechtane szwedzkie gospodarstwo – „Farma”, Tom Rob Smith

Zobacz także

Komentarze

  • Quembec - lifestyle po włosku

    1 sierpnia 2017 at 16:42
    Odpowiedz

    Oj, ile razy zdarzyło mi się kupić książkę tylko dlatego, że ma piękną okładkę... ;) Gniazdo widziałam u kogoś na instagramie i od razu mi się zamarzyła. A skoro polecasz, to chyba muszę ją kupić :) A tak w ogóle, to pięknie tu u Ciebie :)

  • Karolina

    6 grudnia 2016 at 12:37
    Odpowiedz

    Och, u mnie było tak samo! Kupiłam tę książkę głównie ze względu na przepiękną okładkę. Zawartość na szczęście okazała się całkiem niezła, choć lektura mnie nie zachwyciła. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum