12 godzin spędzonych za biurkiem, 160 km/h na liczniku, 100 miejsc do zwiedzenia, 100 szczebli kariery do odhaczenia, 52 książki do przeczytania. Tak dobrze nam znany pęd życia, pogoń za pieniądzem, karierą, sławą, rankingami i statystykami. Łapać każdą chwilę i nie uronić ani sekundy z życia, szybko i intensywnie – tak zwykliśmy żyć. Byle szybciej, byle więcej i bardziej ekstremalnie, byle chwytać wszystko garściami i być pół kroku przed konkurencją. W szkole, w pracy, wśród znajomych i rodziny, w szponach wymagań, w sieci Internetu. A gdyby tak wszystko rzucić i na chwilę w końcu zwolnić? Zacząć żyć uważniej?
Czytać w rytmie slow?
Sfrustrowany życiem w mieście i pogonią za karierą bezimienny narrator Cienia jabłoni postanawia wrócić w swoje rodzinne strony. Spakowawszy plecak, wsiada do pociągu i udaje się do swojego rodzinnego domu. Prowincjonalne miasteczko Górne wita go feerią ognistych barw na niebie, zapachem jabłek, miodu i ciosanego drewna, dźwiękiem latających w sadzie owadów oraz nigdzie niespieszących się mieszkańców. Oddychając głęboko i chłonąc prowincjonalną atmosferę bohater zaczyna pomagać ojcu w pracy w sadzie i w pasiece. W tym momencie zdawać by się mogło, że opowieść ta opierać się będzie na historii wyżej wymienionego eskapisty. Nic bardziej mylnego. Chłopak przypadkiem spotyka starszego mężczyznę – Grzegorza Adamczyka, który prosi o pomoc w rozładowaniu węgla. Cień jabłoni w znacznej mierze opiera się o monolog mężczyzny, który towarzyszy mentalnie narratorowi i snuje opowieść swojego życia. I choć obydwu mężczyzn dzieli niemal wszystko, połączy ich nić porozumienia, niewidzialna choć mocno wyczuwalna więź, w której to pogoń za jutrem i modą odgrywać zaczynają drugie skrzypce by oddać prym rzeczom ważniejszym – istocie życia, możliwości w słuchania się w drugiego człowieka, znalezieniu chwili na zadumę oraz odnalezieniu szczęścia w rzeczach prostych i nieskomplikowanych.
Kilkusetletnie niewysokie budynki pokryte były niezliczoną ilością bannerów, neonów, plakatów. I wszędzie najniższe ceny, najwyższa jakość. Pizza najlepsza w mieście. Najświeższe mięso. Najsmaczniejszy chleb. Miałem wrażenie, że nie chodzi wcale o to, żeby przyciągnąć klienta, tylko żeby wmówić sobie, że w czymś jest się najlepszym, choćby tylko w pieczeniu chleba, bo drugie i trzecie miejsca dawno przestały kogokolwiek obchodzić.
Wojciech Szlęzak krytycznym okiem opisuje współczesną cywilizację na rzecz gloryfikacji szeroko pojętego życia w wersji slow. Podkreśla wagę życia wiejskiego, uwypukla siłę, jaka drzemie w Matce Naturze. A ta, przedstawiona została niemal w spersonifikowany sposób. Łono natury w Cieniu jabłoni żyje: pachnie, szumi, mile pieści oczy, daje ukojenie. To sugestywnie zarysowane tło z automatu przywołało we mnie wspomnienie fraszki Jana Kochanowskiego Na lipę – jest równie poetycko, niemal sielsko, spokojnie i bezpiecznie. Na jej łonie bezkarnie można zanurzyć się w przeszłość i pozwolić sobie na to, by w towarzystwie dobrego słuchacza zdjąć z siebie jej brzemię. Tak czyni w obecności narratora właśnie Grzegorz Adamczyk. Swoim monologiem wyznaje grzechy swojego życia, robi jego bilans.
Człowiek myśli, że widzi, co białe, a co czarne, a potem okazuje się, że owszem widzi, ale tylko kiedy patrzy z boku. A kiedy chodzi o niego samego, to granica się rozmywa, a banalne wymówki same cisną się do głowy, by usprawiedliwić największe draństwo.
Pamiętacie wybitny w formie i przekazie Traktat o łuskaniu fasoli Wiesława Myśliwskiego? Jestem niesłychanie szczęśliwa, że autor znalazł godnych sobie następców. Wojciech Szlęzak na pewno do nich należy. Gawędziarski styl, jaki zaserwował w swojej debiutanckiej powieści żywcem wyjęty został z prozy Myśliwskiego. I niech Was przypadkiem nie zmyli to porównanie. Styl Szlęzaka nie jest w żadnym wypadku mierną jego kopią, a szczerą inspiracją. Piękna w formie polszczyzna jest wprawdzie mniej wytrawna, aniżeli powieści Myśliwskiego, ale równie szlachetna. I choć w przypadku Szlęzaka odczuwać można lekkie wahania w poszukiwaniu filozoficznej prawdy, a w stylu daje się odczuć niewprawne jeszcze pióro, powieść warta jest największej uwagi.
Podobał mi się ten chaos, taki zwyczajny, ludzki. Nikt tu nie słyszał o brandingu, targetowaniu albo merchandisingu, a nawet jeśli, to tylko wzruszył ramionami, prychnął i robił dalej po swojemu.
Cień jabłoni to książka, w której można się bezkarnie zatopić, to historia, w której słowo mieć zamienia się w być. Gorycz życia opada tutaj z człowieka niczym przejrzałe jabłko z jabłoni, rzeczy materialne zostają zdeklasyfikowane, a prym wiedzie człowiek i jego uczucia. Propozycja Szlęzaka to ambitna, podszyta egzystencjalnym bólem, dająca swoiste ukojenie i możliwość wyciszenia się opowieść, proza jeszcze dojrzewająca, niesłychanie dobrze rokująca na przyszłość. Jestem niebywale ciekawa kolejnych propozycji, jakie wyjdą spod pióra autora. Tę zdecydowanie polecam!
Tytuł: Cień jabłoni
Autor: Wojciech Szlęzak
Wydawnictwo: JanKa
Ilość stron: 237
Egzemplarz recenzencki.
Dziękuję Wydawnictwu JanKa oraz Autorowi za udostępnienie egzemplarza książki.
Komentarze
Ewelina
Bardzo ciekawa i rzetelna recenzja . Na pewno będę tu zaglądać :)
BD
Świetna recenzja! :) Chyba zostanę tu na dłużej :) . . . . . . . ... a tak na poważnie (choć recenzja rzeczywiście świetna) to bardzo fajny temat, choć "fajny" to w tym przypadku złe słowo. Tak się składa, że na mniej więcej ten sam temat rozmawiałem niedawno z najlepszą przyjaciółką i doszliśmy do podobnych wniosków. Czasem warto się zatrzymać, pozwolic sobie na chwilę nostalgii w tym pędzącym za pieniądzem świecie. Przykre jest jednak to, że tak to wszystko jest teraz skonstruowane, że aby zapewnić dziecku dobre buty czy wyprawkę do szkoły trzeba zasuwać, a o refleksjach pod jabłonią można co najwyżej pomarzyć. Smutne.
Dominika Rygiel
do BD
Zazdroszczę przyjaciółki. Fajnie od czasu do czasu pogadać od serca i bez hamulców. :)
Ania
Chętnie zaszyłabym się na jakimś odludziu;) Ciekawie się czyta Twoją recenzję.
Sylwia Szewczyk
Bardzo rzetelna i ciekawa recenzja. No i piękne zdjęcia :) www.sylwiaszewczyk.com
Anka
Genialne! Czytałam tekst jednym tchem i powiem, że.. WOW! Wstęp nie urzekł od razu, a reszta tylko dopełniła całości :) Dziękuję za kilka miłych chwil razem w tym zabieganym świecie :D
Dominika Rygiel
do Anka
Niezmiernie mi miło :* :)