Mikrokosmos wielu znaczeń – „Łakome”, Małgorzata Lebda

„obserwujemy słupek rtęci (słońce przywróciło skórze ojca / kolor mahoniu) do wiader wlewamy wodę wkładamy słomę / i idziemy w pasiekę poić owady / ojciec otwiera ul pokazuje matecznik i czerw pszczoły / są agresywne przez warstwy ubrań dosięgają naszych ciał /musisz być uważna i wsłuchiwać się w natężenie ruchów / w domu przykładam do napuchniętych miejsc szare mydło / we włosach czuję powolne ruchy owada”. Nie sposób nie otworzyć niniejszego tekstu inaczej, jak nie sięgnąwszy do wcześniejszej twórczości Małgorzaty Lebdy i nie przytoczywszy wyimka z jej poezji. Przyglądając się bowiem jej poezji (powyższe wersy to „przedwiośnie: pierwszy oblot” z „Matecznika”), w zestawieniu z jej debiutancką powieścią „Łakome”, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż do czynienia mamy z synergiczną całością, twórczością charakterystyczną i spójną, przemawiającą poczuciem przynależności człowieka do nieposkromionej, tętniącej życiem, przemawiającej żywiołami Matki Ziemi.

Powrót do domu i liturgia umierania

„Jestem posłuszna, po to wróciłam tutaj z daleka, po to zostawiłam życie w wiecznie jasnym mieście, by być posłuszną”, mówi główna bohaterka o swoim powrocie na wieś Maj, do domu rodzinnego. Sprowadza ją śmiertelna choroba babki. Babka Róża, ongiś strażniczka życia, trawiona rozrastającym się rakiem, z każdym dniem to życie traci. Proces ów okaże się jednakże formą celebrowania życia, gdyż kobieta usilnie walczyć będzie nie tyleż o swoje życie, co o życie każdego owada, rośliny. Będzie w tym umieraniu zarówno intymność, jak i biblijna ceremonialność, której to bezpośrednimi uczestniczkami będą wnuczka i towarzysząca jej Ann, oraz uciekający w pracę, niedopuszczający do siebie nieuniknionego Dziadek. W tym trwaniu w umieraniu tkwić będzie pewien paradoks. Rodzina wyczekiwać będzie wyzwalającej śmierci, a jednocześnie podporządkowywać się rytuałom podporządkowanych chorobie i okazywać wdzięczność za każdy kolejny dzień życia. „Tak wyobrażaliśmy sobie liturgię odejść rozpisaną” pisała już w „Mateczniku”, w wierszu „korzenie: liturgia odejść” Lebda i tej liturgii umierania pozostaje w „Łakomych” wierna.

Siła żywiołu i obrazu

Ów ceremoniał odchodzenia zakłócać będą raz za razem przetaczające się przez wioskę żywioły. Małgorzata Lebda odważnie powraca do ulubionych motywów, którymi zakłóci zarówno sielskość wsi jak i intymność ostatnich chwil z babką. Znaczący okaże się znany już ze „Snów uckermärkerów” motyw ubojni, pojawiający się już w „Mateczniku” motyw krwi, użądlenia pszczół czy ukąszenia kleszcza. Wagę owych lejtmotywów wzmacnia dodatkowo przetaczające się błota, burza i wiatr.  Żywioły są w tej prozie jej krwioobiegiem, są w nieustającym ruchu, toczą i niosą zarówno życie jak i zniszczenie. Owady i pajęczaki zaś ją zasiedlają. To fascynująca proza, dynamiczna i żywa, przy tym gęsta, duszna, przepełniona egzystencjalnym niepokojem.

Będąca jednocześnie fotograficzką poetka, chętnie korzysta z charakterystycznego dla fotografii kadrowania rzeczywistości i odmalowywania jej światłem. Jest to kluczowe, nie tylko w kreowaniu sylwetki Ann, ale również w stricte metaforycznym znaczeniu. Światło daje przestrzeń, ukojenie i nadzieję. Fotograficzny zmysł Lebdy istotny jest również dla samej konstrukcji powieści, która jawi się jako zbiór odrębnych malowniczych obrazów i wizji, w których jawa miesza się ze snem, teraźniejszość ze wspomnieniami.

Ta na poły artystyczna, na poły oniryczna proza, mocno zakorzeniona zostaje w materialnym świecie przyrody. Ta, głównie pod postacią ziemi, jest nieodzowną częścią wykreowanego świata, zostaje upersonifikowana, pracuje i jest głodna życia, pochłania i zagrabia życie, jednocześnie się nim stając. „Chwasty biorą krzaczki w objęcia i duszą, oj, jak duszą”, pisze Lebda, „wzgórze na nowo otwiera paszczę”, to narracja, w której przynależność człowieka do ziemi i świata przyrody jest mocno zarysowana, niemalże namacalna.

Mikrokosmos wielu znaczeń

Ta choć prosta pod względem fabularnym opowieść, której siłą jest jej prozatorski minimalizm, przemawia przede wszystkim kameralnym, intymnym wydźwiękiem. Rodzinny mikrokosmos sprowadza się tutaj do celebrowania choroby i zbliżającej się, nieuniknionej śmierci. Silne emocje, ich przeżywanie odmalowane zostają poetyckim językiem. Nie bez znaczenia jest tutaj zarówno rytm frazy, z charakterystycznymi powtarzającymi się fragmentami jak i jej biblijna stylizacja. Słowa, frazy, wersy, a nawet całe rozdziały są nośnikiem wielu sensów, od tych najzupełniej oczywistych, odkrytych podczas pierwszej, łapczywej lektury, po te ukryte w symbolach, które uwypukli kolejny, bardziej świadomy odczyt.

Podczas lektury książki „Łakome” Małgorzaty Lebdy, nie sposób nie doszukać się w niej ulubionych i często stosowanych we wcześniejszej twórczości poetki motywów. Dla jej wiernych czytelników powieść ta może okazać się więc albo rozczarowująca, albo przeciwnie, stanie się (nie)bezpiecznym powrotem w jej świat. Dla sięgających po jej tekst po raz pierwszy, stać się może zaproszeniem do świata jej żywej, wyrazistej poezji. Zarówno w prozie, jak i w poezji odnajdziemy bowiem duszny, gęsty klimat pełen sugestywnych i wiarygodnych obrazów, jakże nam jednocześnie bliskich i nieuniknionych jednocześnie.

Tytuł: Łakome
Autor: Małgorzata Lebda
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2023
Ilość stron: 304

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Znak

Postawisz mi kawę?
0 komentarzy
6 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Co autor miał na myśli? – „Szczelinami”, Wit SzostakNastępny wpis: Bookiecik zapowiedzi – wrzesień 2023

Zobacz także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum