Określana mianem złotego miasta czy też miasta stu wież – Praga. To przez jej ulice przemierza bohater powieści Miloša Urbana, chorowity hrabia Arco, tytułowy Lord Mord, z drobną jednak różnicą – średniowieczne praskie zakątki nie mogą wzbudzać zachwytu. Zamiast magicznych iluminacji w powieści odnajdziemy mroczne i złowieszcze zaułki, zamiast stu wież odkryjemy sto zatęchłych burdeli. Mieszkańcom udziela się dekadencka atmosfera schyłku wieku. Austro-Węgry chylą się ku upadkowi. Złaknieni wolności Czesi są podirytowani i sfrustrowani. Narastają konflikty pomiędzy rdzennymi mieszkańcami Pragi a stroną niemiecką i żydowską, wzmagają się choroby, rodzi antysemityzm, narastają protesty przeciw radykalnej przebudowie (asanacji) dzielnicy Josefov. Napięta atmosfera spotęgowana zostaje wieścią, iż w mieście pojawił się obrzydliwy upiór Kleinfleisch, zwany potocznie Mięskiem, z rąk którego giną okoliczne prostytutki…
Lord Mord jest powieścią, w którą warto się zanurzyć ze względu na jej pełen mroku, gotycki klimat. Autorowi w sposób nietuzinkowy udało się sportretować praskie ulice schyłku XIX wieku. Czeska stolica przedstawiona została nie jako – jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać – architektoniczna perełka nad Wełtawą. Miasto jawi się jako pełen brudu i plugastwa ośrodek w obrębie którego skupiają się wszelkie społeczne mendy. Margines społeczeństwa, liczne domy uciech i szulernie, ciemne, niemal obskurne i zdecydowanie niebezpieczne zaułki to właśnie Praga Urbana. Wszystko skąpane w hektolitrach wątpliwej jakości alkoholu, rozmyte narkotycznymi wizjami tytułowego bohatera i okraszone specyficznym, czeskim poczuciem humoru. Stojące u progu XX wieku miasto to jednak przede wszystkim ośrodek gwałtownych przemian społecznych. To właśnie one nadają powieści właściwy rytm.
W samym centrum gorączkowej i napiętej do granic możliwości, pełnej tajemniczego mroku atmosfery stoi główny bohater. Hrabia Arco to postać, obok której trudno jest przejść obojętnie. Antypatyczny, nieustannie kaszlący, plujący ropną wydzieliną gruźlik. Na domiar złego uzależniony od absyntu i heroiny, a także cielesnych uciech sybaryta. Lord Mord to indywidualista, jednostka charakterystyczna, choć niejednoznaczna. Z jednej strony obibok i hulaka, społeczny wyrzutek i szaleniec, z drugiej zaś miłośnik zabytkowej architektury. To osobowość, która nie wzbudza sympatii. Jej atutem jest jednak niekwestionowana oryginalność. Książce warto przyjrzeć się bliżej ze względu na panoramę Pragi widzianej właśnie okiem hrabiego. Jest niecodzienna.
Najsłabszym ogniwem powieści Czecha jest fabuła. Choć pozornie atrakcyjna, pozostawia po sobie spory niedosyt. Za sprawą łączenia wielu konwencji (Urban wplótł w książkę elementy kryminału noir, powieści grozy, groteski oraz powieści gotyckiej) akcja scedowana została na dalszy plan. Wiele początkowo dobrze rokujących wątków nie zostało w pełni rozwiniętych, jak chociażby wątek kryminalny, z mitycznym żydowskim potworem na czele. Zdawkowo zasygnalizowany, niepełny, niemal marginalny może (choć nie musi) rodzić czytelniczą frustrację i rozczarowanie.
Nie bez kozery Miloša Urbana nazywa się „czarnym rycerzem czeskiej literatury”. Kreowanie mrocznego nastroju to jego karta przetargowa. Nawet, jeśli Lord Mord nie porywa wartką, miarową akcją trzeba przyznać, że wynagradza szaleńczym, lepkim i obskurnym klimatem. Warto mu ulec.
Tytuł: Lord Mord
Autor: Miloš Urban
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 467
Tłumaczenie: Katarzyna Kępska-Falska
Komentarze
koza domowa
Muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś... :) Pozdrawiam,Kasia.
Panna Kwiatkowska
Jak tak o tym myślę to..., Chyba jeszcze nigdy nie czytałam żadnej czeskiej literatury :)
Ula
Cieszę się, że odkryłam Twojego bloga, mój portfel i regał na książki już cieszą się mniej ;)
Inga
Czasami warto zanurzyć się w takiej lekturze ;) choć szkoda że fabuła lerzy