Jego babcia ma na imię Rosemarie. Kim twierdzi, że kiedyś była potworem. Pragnie tym samym rozumieć jak to jest być nią i z czego wynikać może ów chłód, który spowija jej osobę. Przychodzi mu to jednak z trudem. Ona cierpi bowiem na demencję, leży w szpitalu i nie sposób już czegokolwiek jej dopytać. Pozostają wspomnienia – jego własne oraz jego Matki – niespełnionej życiowo fryzjerki, kobiety przeczesującej nie tylko włosy klientów ale również drzewo genealogiczne swojej rodziny. Migawki z życia bliskich Kima łączyć będą się z zapiskami na temat przodków, osoba autorska zaś w gąszczu rodowych anegdot poszukiwać będzie własnej tożsamości. „Drzewo krwi” to opowieść nie tylko o poszukiwaniu korzeni, ale przede wszystkim o poszukiwaniu własnego „ja”, szczególnie, gdy to „ja” długo pozostaje nieokreślone i niejednoznaczne.
W swej debiutanckiej powieści Kim de l’Horizon przywołuje historię osoby niebinarnej. Osoba autorska cały czas poszukuje swojej tożsamości. Boi się własnego ciała, czuje do niego pogardę, ma wrażenie, że ono nie jest jego własnością. „Jestem w języku obcym”, mówi o sobie. Jako dziecko nie potrafi zdecydować kim jest. Nie chce być chłopcem, gdyż zdaniem matki mężczyźni są ordynarni i traktują kobiety jak przedmioty. Nie chce też być kobietą, choć podoba mu się ich emocjonalność i fakt, iż mogą o siebie dbać. Nie wierzy jednak w płcie, dlatego też decyduje, że będzie płciowo niewidzialne. W narracji tej Kim próbuje wyrazić to, co czuje i jak doszło do momentu, w którym zdał_ sobie sprawę kim tak naprawdę jest.
„Drzewo krwi” to nie tylko powieść o poszukiwaniu siebie. To przede wszystkim dojmująco smutna narracja o ciężkim bagażu przeszłości, o opresji rodziny, rozczarowaniach, strachu i wstydzie, których doświadczają kobiecie postaci, a które przedkładają się na życie i wybory osoby autorskiej. Kim cały czas ma wrażenie, że matka chce ukarać go za swoje niepowodzenia, a on_ , studiując_, spełnia jedynie jej niespełnione marzenia. Istnieje nie dla siebie, a dla niej. Lodowate relacje pomiędzy nim a Matką zaś, wynikają z jej oziębłych i bezdusznych relacji z własną matką a babcią Kima. Stosunki między nimi pozostają nad wyraz chłodne i nieczułe, co przedkłada się w znacznej mierze na tożsamościowy chaos mentalny Kima, jego zagubienie i osamotnienie.
„Bo przecież faktycznie nigdy nie był_m gejem, bo bycie gejem jest możliwe jedynie wówczas, gdy człowiek wierzy w to, że istnieją dwie płcie, a człowiek leci na tę samą (…)”, stwierdzi pewnego dnia, raz za razem próbując znaleźć odpowiednie słowa, by wyrazić i zdefiniować nimi siebie. W tych wyznaniach będzie dużo dosadności i bezpośredniości, ale zwierzenia te pozostaną bardzo intymne, niejednokroć bolesne, wstrząsające i przeszywające na wskroś. To psychiczna ekspozycja osoby mentalnie poharatanej i pokaleczonej. Kiedy zdecyduje się finalnie wyjawić Babce to, kim jest i kim się przez lata stawał, z obawy przed jej gniewem i reakcją decyduje się w listach do niej na wykorzystanie języka angielskiego, który najlepiej Kima definiuje, ale którego nie jest w stanie zrozumieć Rosemarie.
Zarówno odważny i niecodzienny sposób narracji, w której to odnajdziemy dwa różne sposoby zapisu języka niebinarnego (poprzez stosowanie podkreślnika „_” , np. „pojechał_m” lub / i stosowania języka neutratywnego „pojechałom”), jak i kreacja postaci, w której ogromną rolę odgrywa wewnętrzne rozedrganie, tożsamościowa sporność, ogrom rodowych sekretów i legend, tak pełnych chłodu, niesprawiedliwości oraz tajemnych i magicznych powiązań z naturą, sprawiają, iż odbiór powieści jest doświadczeniem osobliwym. To eksperymentalna forma, obcowanie z którą wprawi w pewien dyskomfort psychiczny, zakłopotanie czy też poczucie zagubienia.
Uczucia te pogłębi dodatkowo zabieg tłumaczki Elżbiety Kalinowskiej, która nieszablonowo i zupełnie eksperymentalnie, w przypadku przekładu rozdziału w języku angielskim, wspomagała się narzędziem ChatGPT. Chwyt ów wpędza dodatkowo w poczucie niepewności, wzmaga odczucie mentalnej aberracji. To zdecydowanie lektura, która wymaga umiejętności wyjścia poza szeroko przyjęte ramy heteronormatywnego myślenia oraz wyjścia poza ogólnie przyjęte normy „naturalności” i mentalnego bezpieczeństwa. Powieść odważnie przesuwająca granice, ciekawa w formie, niejednoznaczna i świeża, wymagająca jednak skupienia i otwartego, tolerancyjnego umysłu.
Tytuł: Drzewi krwi
Autor: Kim de l’Horizon
Tłumaczenie: Elżbieta Kalinowska
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2024
Ilość stron: 352
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Literackim