Dzisiaj poznasz czytelnika.
To robak, mieszka wśród liter.KRYZYS CZYTELNICTWA s. 94
Właśnie trzymam je w ręku. Nocą przewiercałam się przez ich struktury, analizowałam ich rozmieszczenie i konstelacje, próbując znaleźć w nich jakiś ukryty sens i przeszmuglowane przesłanie. I stwierdziłam, że nie będę powielać szkolnego stereotypu, nie będę doszukiwać się w nich tego, co autor mógł mieć na myśli. Napiszę jednak o tym, co ja, jako przeciętny zjadacz liter (a pożerałam jedną za drugą bardzo zachłannie!), odczułam. Spróbuję tym tekstem odpowiedzieć na pytanie, czy można omawiany tomik sklasyfikować jako pełnowartościowy posiłek dla duszy? A może są to utwory z kategorii tych, które powodują gorzki posmak w ustach?
Litery to jedenasta polskojęzyczna publikacja Tomasza Różyckiego. Laureat Nagrody Kościelskich oraz nominowany dwukrotnie do Nagrody Nike (w 2007 i 2011 r.) poeta, po swojej ostatniej typowo prozatorskiej książce Tomi. Notatki z miejsca postoju, od wydania której minęły niemal trzy lata, powrócił do swoich korzeni. Wydany przez Wydawnictwo a5 zbiór zawiera 99 wierszy, które podzielone zostały na trzy równe (każda z nich zawiera trzydzieści trzy utwory) części. Nazwane zostały kolejno: Teoria próżni, Trzecia planeta, Lato z muzyką.
Tymczasem w auli spotkanie z Czytelnikiem,
na sali sami autorzy książek,
dla niektórych zabrakło miejsc siedzących.(…)
Chcę, by czytanie
było dla mnie świętem, odpowiada.
Niech to będzie celebracja.
Wybieram dzień i godzinę,
strój i drobne słabostki.
Czytać – uśmiecha się lekko – powinno się rzadko
i niechętnie.(…)
Kończmy już.
Bardzo tu duszno.
A jeszcze przed nim
wywiady do pism kolorowych.KRYZYS CZYTELNICTWA POLSKIEGO s. 22
W chwili, gdy zaznaczałam wiersze, które poruszyły mnie w jakiś szczególny sposób, zastanawiałam się czy nie będą w większości przynależeć do jednej konkretnej, z wyżej wymienionych trzech części. Tak się jednak nie stało. Te, które ujęły mnie najbardziej, zaliczyć mogę więc do zbioru jako całości, który (biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie moje sentymenty i zmanierowany, czysto subiektywny punkt widzenia na literaturę) wydaje się być zbiorkiem spójnym, o równym poziomie i trochę ironicznym, a może po prostu – patrząc na przytoczony wyżej przykład – jest tomikiem o prozaicznie zabawnym, choć jednocześnie bolesnym spojrzeniu na rzeczywistość.
Co jeszcze ci napiszę? Równie dużo ciebie
jest w przestrzeni za oknem – która się nie kończy,
i zwiększa się, powiększa i ciągle rozszerza,
nawet teraz, gdy piszę – co w nieskończonościtego co małe, czego nie widzi mikroskop.
Zawsze można drobniej pokruszyć serce, prawda?
Co się wydaje prochem, zawsze da się rozbić
na jeszcze mniejsze cząstki wielkości galaktyk,to kwestia powiększenia. W obu tych kierunkach
na ciało oddziałują przeciwstawne siły
rozpraszania i skupiania. Maksi i mini.
Stąd przychodzą te jęki. Stąd ta cała trudnośćw składni, w wymowie, w stylu. Jak ci opowiedzieć
ten moment w środku zimy: po niebie tak nisko
suną chmury, że możesz dosięgnąć. Na liście
wstępnych warunków życia śmierć ma numer jeden.CECHY KONIECZNE s. 53
Szczególnie ta ostatnia cecha, w połączeniu z dosadnością przekazu (a także doczesnością w nim ukrytą) sprawia, że zagłębianie się w poezję Tomasz Różyckiego sprawia mi masochistyczną wręcz przyjemność. To trochę jak taplanie się w błocie, choć przyjemne, to jednak pozostawiające za paznokciem trudny do wyczyszczenia szlam. Wiersze te zostawiają po sobie ślad, którego nie sposób się wyzbyć. Są to utwory, które zachwycają pięknem słowa a jednocześnie takie, które plamią psychikę.
Skłon dnia. Deszcz. Liść.
Psia sierść. Jej błysk.
Psi wzrok. Na drzwi.
Jest ktoś. Ma przyjść.(…)
Czas gra. Deszcz mży.
Cóż ja bez ty?
Czas gra w złe gry.
Mrok pcha swój pysk.PIES s. 33
To, na co należy zwrócić ponadto uwagę, to fakt, że utwory te są niebywale melodyjne, niemal śpiewne, z konkretnym, przemyślanym rytmem. Różycki używa słów umiejętnie, pod jego piórem stają się one giętkie i nieprawdopodobnie pojemne, barwią swój przekaz dwuznacznością i mnogością interpretacji. Te wiersze są trochę jak perpetuum mobile – każda ich kolejna lektura napędza kolejną – głębszą i uważniejszą, ostrożniejszą i bardziej wyszukaną. To piękno poezji, w której zawarta została cała melancholia życia i brud otaczającego nas świata. To literacki twór, zwany oksymoronem lub/i paradoksem. Wielka szkoda, że takie zestawienie trafić może w nieliczne, nadgryzione turpizmem gusta. Ja na pewno do nich należę.
A co z interpretacją Liter?, Nie będę porywać się na rozkład poszczególnych wierszy na części składowe. Wierzę, że sięgając po najnowszą książkę Różyckiego, każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Posłużę się jednak słowami autora i z przymrużeniem oka oraz szelmowskim uśmiechem na twarzy, napiszę, że z Literami jest po prostu tak, że:
(…) Nigdy się nie dowiesz,
jak to naprawdę czytać. Za każdą literą
jest głęboki cień (…).NAPIS, s. 50
Macie ochotę za nim się ukryć?
Komentarze
Artur
W tym roku obiecałem sobie, że będę czytał więcej poezji. najczęściej sięgam po klasyków, ale szukam tez inspiracji. Twój wpis jest dla mnie cenny i pokazuje gdzie szukać.