Recenzja przedpremierowa
Pamiętacie Zaginioną dziewczynę Gillian Flynn? Albo Dziewczynę z pociągu Pauli Hawkins? O ile pierwszy tytuł jako tako strawiłam, o tyle z drugim miałam już większy kłopot. Znane i powszechnie lubiane czytadła na temat pokręconych relacji małżeńskich są najwidoczniej nie dla mnie. Przeczytałam je, ale ich lektura pozostawiła we mnie spory niesmak. A dlaczego o tym piszę? Bo książkę, którą pragnę Wam niniejszym zarekomendować można postawić tuż obok wyżej wymienionych tytułów. Mają ze sobą wiele wspólnego. Ale niech Was to Broń Boże nie zmyli… Przypomnijcie sobie najpierw jak to z tymi książkami było w Waszym przypadku? Ich lektura była dla Was przyjemnością? A może wręcz przeciwnie? Nie wiem po co pytam, w tym przypadku to naprawdę bez znaczenia. Co kryją jej oczy autorstwa Sarah Pinborough, choć pod pewnymi względami bliźniaczo podobna do powyższych tytułów, to jednak jest od nich zupełnie inna… do tego stopnia, że dałam jej się maksymalnie porwać. I chcąc nie chcąc mam ochotę Was do niej przekonać.
Wszyscy mają tajemnice, Lou.
Poznajcie Louise. To dosyć zgrabna, choć nieco zaniedbana rozwódka, mama kilkuletniego Adama. Mieszka z nim w małym mieszkanku. Dni upływają jej na pracy w roli sekretarki w pobliskiej klinice, wieczory na piciu wina, a noce na walce z koszmarami. Pewnego dnia poznaje w barze mężczyznę. Odurzeni, w przypływie impulsu zaczynają się całować, co doprowadza do tego, że zaczyna między nimi iskrzyć. Gdy okazuje się, że David to nowo zatrudniony i na dodatek żonaty szef Louise, ta próbuje walczyć z rodzącym się uczuciem. Nadaremno. Para wikła się w burzliwy romans. W między czasie, gdy Louise odprowadza syna do szkoły, niechcący wpada na kobietę. W ramach przeprosin, dziewczyny umawiają się na kawę. Okazuje się, że świetnie się rozumieją. Louise bardzo szybko zaprzyjaźnia się ze zjawiskowo śliczną Adele. Co więcej, z dnia na dzień uzależnia się od tej znajomości. Gdy okazuje się, że Adele jest kochającą żoną Davida jest już zbyt późno na to, by bez bólu i przykrych konsekwencji zrezygnować z zażyłości z poznaną parą. Napięcie zaczyna wyraźnie narastać w chwili, gdy Louise zaczyna odkrywać, że David i Adele nie są przeciętnym małżeństwem. Sytuacja staje się groźna i niebezpieczna w chwili, gdy zachowanie każdego z nich nie tylko w stosunku do siebie, ale również wobec Louise stają się niekontrolowane, niemal obsesyjne, zagadkowe i trudne do wyjaśnienia. Louise znajduje się między młotem a kowadłem. Od tej chwili, w umyśle czytelnika zaczynają rodzić się pytania. Całe mnóstwo pytań. Co i kto jest powodem dziwnego zachowania Adele i Davida? Jakie demony z przeszłości wytyczają ścieżki tego małżeństwa? Kto gra? Kto kłamie? Komu zaufać? Dlaczego? Jak? Jakim cudem? I o co w tym do jasnej cholery chodzi?! Podpowiem: w tym thrillerze nic nie jest jednoznaczne. Można ufać każdemu lub nikomu.
Jakąkolwiek drogę obierzecie zapewniam Was, że i tak do samego końca nie rozwiążecie tej zagadki.
Co kryją jej oczy to thriller, który od samego początku uwodzi swą elektryzującą fabułą. Przeplatające się wątki z przeszłości i teraźniejszości, w których to splatają się różne punkty widzenia poszczególnych bohaterów przykuwają uwagę czytelnika, trzymają go w swoich szponach, zmuszają do notorycznego skupienia. Lawina pojawiających się pytań wynikających z zupełnie nieprawdopodobnych sytuacji, pełen niepokoju klimat i zagadkowe zachowania nie pozwalają wypuścić powieści z rąk ani na chwilę.
Tak jak obsesyjne są relacje trójki bohaterów, tak obsesyjna i uzależniająca staje się lektura powieści Pinborough.
Niekwestionowanym walorem, a zarazem przekleństwem (ale o tym za chwilę) niniejszego thrillera jest jego finał. Silnie powiązana z pewną teorią (której niestety nie mogę zdradzić) historia, a zarazem wynikające z niej zakończenie książki zaskakuje, wprawia w osłupienie i niedowierzanie. W chwili, gdy fabularny węzeł zostaje rozsupłany, ma się ochotę przeczytać powieść jeszcze raz, chociażby po to, by doszukać się w niej dowodów na taki, a nie inny rozwój akcji, na ten niecodzienny i zdumiewający finał.
Nie dajcie się zwieść, że jest to powieść idealna. Nie jest. Nie byłabym sobą, gdybym do tej beczki miodu nie dodała łyżeczki dziegdziu i nie wytknęła jej słabych punktów. Nie bez kozery na początku przyrównałam ten tytuł do poczytnych jeszcze niedawno powieści Gillian Flynn oraz Pauli Hawkins. Nie tylko tematycznie i intencjonalnie jest do nich podobna. Prócz całego towarzyszącego lekturze oszołomienia, niedowierzania i niegasnącego zainteresowania, towarzyszyło mi ogromne, wynikające tylko i wyłącznie ze zmanierowanej stylistyki zdenerwowanie. Nadal nie jestem w stanie bez większych emocji przyjąć współczesnej maniery w pisaniu thrillerów. Nic bardziej mnie nie mierzi we współczesnych powieściach jak notoryczne stosowanie narracji w pierwszej osobie, używania w tym celu czasu teraźniejszego: „jadę do szpitala”, „sięgam po telefon”, „myślę o nim”, „chwytam za nóż”, „zabijam go” (uspokajam – to nie spojlery, a zupełnie przypadkowe, choć jednocześnie obrazowe przykłady)… Zawsze w takich przypadkach, ten sposób prowadzenia narracji zakrawa mi o swego rodzaju komizm, nigdy nie jestem do tego sposobu pisania w pełni przekonana. Tak jest również w tym przypadku. Jeśli dodać do tego sztampowość w kreacji bohaterów… Czy główna postać naprawdę musi być zawsze zgrabną blondynką, jej niebieskooki mąż atletycznej budowy, a kobieta wikłająca się w romans zakompleksioną niezdarą? Czasem mam ochotę w takich sytuacjach walić głową w mur…
Na szczęście w przypadku thrillera Pinborough fabuła i rozwój akcji to prawdziwe, przyćmiewające wszelkie braki warsztatowe, niekwestionowane mistrzostwo. Jest to powieść porywająca, przemyślana, na swój sposób uwodzicielska, na pewno przykuwająca uwagę czytelnika. Mam znaczne obawy, że opierająca się na chybotliwej, choć nadal chwytliwej, już wyżej wspomnianej teorii (której nie każdy być może da wiarę) fabuła, może stać się piętą achillesową tej książki. Jedni ją kupią, innych rozczaruje. Odrobinę Was uczulę, że by dać się tej powieści porwać, trzeba wyzbyć się racjonalizacji, podejść do niej w prawdzie nie z przymrużeniem oka, ale na pewno z pewnym z dystansem. Podkreślam, że pod niewyszukanym stylem, stereotypowością postaci oraz nieprawdopodobieństwem zakończenia kryje się hipnotyzujący, emocjonujący, sugestywny, fabularnie niewiarygodny i na swój sposób nowatorski thriller. Jestem przekonana, że się Wam spodoba. Mnie zarówno ten nieokrzesany, już na starcie skazany na porażkę, tragiczny, niemal bermudzki trójkącik pod postacią Adele, Davida i Adele, jak i burzliwy nurt, w jaki został wepchany totalnie porwał! Daj się mu porwać i Ty!I jeszcze jedno…
… nigdy nie zgadniesz co kryją jej oczy. Założysz się?
Egzemplarz recenzencki.
Data premiery: 14.03.2017 r.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza książki.
Komentarze
Olga
Wydaje się interesująca. Dodaję ją do mojej listy książek które chętnie przeczytam.
Agnieszka
Myślę że w wolnej chwili sięgnę po tą książkę. Pozdrawiam
Sylwia z Młoda mama pisze
Ja często czytam dlatego, że do końca liczę że ksiazka okaże się ciekawa. Poza tym warto wyrobic sobie opinie dopiero po przeczytaniu całości.
Przystanek Edukacja
Ja książek nie czytałam, ale widziałam filmy i były całkiem dobre.
Joanna
Uwielbiam takie książki, choć ,,Dziewczyna z pociągu" mi wcale nie podeszła i zaskoczyła bardzo negatywnie. Zapisuje na listę :)
Dominika Rygiel
do Joanna
"Dziewczyna z pociągu" też mi się nie podobała ;)