Chwytając po Dygot Jakuba Małeckiego wiedziałam, że to pozycja nie byle jaka, zwyczajowo dobra, z charakterem i wyróżniająca się. Znając jej opinie, moje oczekiwania były spore. Nie przypuszczałam jednak, że ta siódma a zarazem przedostatnia w dorobku autora (wydana tuż przed Śladami) powieść swym nieskomplikowanym i jasnym przekazem mnie porazi. To niewiarygodne, jaką potęgę mogą mieć słowa. I nie mam tutaj bynajmniej na myśli wysublimowanego, przepełnionego epitetami i metaforami języka. Tym razem chodzi o słowa zwyczajne, proste i niewyszukane, sklejone codziennością, przybrudzone rutyną i poplamione pospolitością. A one mają moc. Moc wywoływania wewnętrznej drżączki.
(…) życie to jest jeden, kurwa, wielki dygot (…)
Weźmy na początek pod lupę dwie przeciętne, niczym szczególnym niewyróżniające się rodziny. Niepozorny senior rodu pierwszego to Jan Łabendowicz. Żyje w cieniu wyrzutów sumienia, które zaczęły go nawiedzać w chwili, gdy pozostawił samej sobie uciekającą przed Armią Czerwoną Niemkę – Frau Eberl. W obliczu zbliżającego się zagrożenia, kobieta złorzeczy Janowi. Od tej pory echo przekleństwa towarzyszyć będzie bohaterowi każdego dnia. W chwili gdy jego żona rodzi syna Wiktora, który okazuje się być albinosem, mężczyzna wierzyć zaczyna, że pomstowania Niemki stały się faktem.
Senior drugiego rodu to Bronek Gelda. Pewnego dnia, na jego drodze staje chcąca przepowiedzieć mu przyszłość Cyganka. Nie wierzący we wróżby mężczyzna odmawia. Pozbawiona zarobku dziewczyna wyzywa mężczyznę rzucając na niego klątwę. Niebawem jego córeczka Emilia zostaje brutalnie okaleczona w wyniku wybuchu powojennego granatu a wyzwiska wróżki zaczynają kłaść się cieniem na całą rodzinę Geldów.
Losy jednej i drugiej rodziny łączą się ze sobą w niebywały sposób, ich drogi splatają w nieoczekiwany sposób jednocząc dwoje napiętnowanych odmieńców. Co więcej, nad ich głowami pojawia się niewyjaśniona tajemnica rodzinnej zbrodni. Czy uda im się ją rozwikłać i jakie będzie miało to skutki?
Abstrahując od wątku kryminalnego, który jawi się w niniejszej powieści tak jakby mimochodem, a który jednocześnie splata ją mocną klamrą, Jakub Małecki skupił moją uwagę na zupełnym innym aspekcie swego Dygotu. Przedstawił prawdziwość życia z całą jego prostotą i trywializmem. Porwał w podróż ścieżkami ludzkiego istnienia, nie zapominając o towarzyszących im wertepach. Przedstawił życie w sposób taki, jaki jawi się każdemu z nas, w codzienności. Łabendowicz to ja, Gelda to Ty. Dygot to dwa światy i milion zgryzot. Naszych wspólnych. To nasze wybory (trafione i chybione), wyrzuty sumienia (słuszne i wydumane), to skradziony na potańcówce pocałunek i ukradkiem starta łza.
Powieść ta jest jednocześnie prawdziwym a przy tym bolesnym obrazem polskiego społeczeństwa. To saga, w której historia zatacza koło a prześmiewczy chichot losu jej przytupuje wywołując nie tylko u kolejnych bohaterów, ale przede wszystkim w czytelniku wewnętrzne trzęsienie ziemi. To klarowny, jasny i nieprzejaskrawiony obraz życia przeciętnej polskiej rodziny, tej żyjącej na prowincji jak i tej zmagającej się z problemami wielkiego miasta i wyścigiem szczurów. Jest przejmująco, smutno, dosadnie i prawdziwie. A przy tym baśniowo.
Dlatego też zostawmy już stronę emocjonalną powieści na boku. Jest istotna (jeśli nie najistotniejsza), ale wynika z jednego ważnego faktu – Jakub Małecki jest pisarzem niebywale dojrzałym. Spod jego pióra wyszła przemyślna, ocierająca się o realizm magiczny, przepiękna opowieść, której daleko do przeciętności. Wiernie odzwierciedla polskie realia, jeszcze wierniej zawiłości ludzkiej psychiki. Na szczególną uwagę zasługują kreacje bohaterów. Są normalne i nam bliskie a jednocześnie zaskakują swą oryginalnością, odmiennością i mocno zarysowanym charakterem. Ponadto, całość pozbawiona jest sztucznej pompatyczności i górnolotności.
To książka, którą czyta się na wdechu. Trochę szkoda, że autor nie zadbał o stosowny wstęp ostrzegając przed możliwymi skutkami ubocznymi lektury. Historia ta zapewnia bowiem wewnętrzne trzęsienie ziemi, wywleka na wierzch głęboko skrywane lęki. Dygot duszy gratis. Jest niepokojąca i zjawiskowo piękna. I chyba zwariowałam, bo literaturę w takiej formie kupuję. I takie powieści kocham. Na swoje usprawiedliwienie przytaczam cytat:
Każdy, kto ma trochę oleju w głowie, musi w końcu zwariować.
Bądźmy więc wariatami i zafundujmy sobie tego rodzaju dygot. Mam nadzieję, że macie odwagę się z nim zmierzyć. Ostrzegam – boli!
Komentarze
Justyna
Świetnie napisana recenzja :)
Joanna
Uwielbiam Jakuba Małeckiego, jak na dzisiejsze czasy jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, ale to właśnie jest jego atut. Świetna recenzja! Pozdrawiam
Agnieszka S.
Świetnie napisałaś recenzję, szukam jej już ;) serdeczności!
Aleksandra Wolińska
Jestem niesamowicie zaintrygowana tą książką - myślę, że skuszę się na nią na targach, bo zawsze wtedy obkupuję się w książki SQN. Jednak coraz trudniej wytrzymać po takich recenzjach :)
Dominika Rygiel
do Aleksandra Wolińska
Ja w stosunku do tej książki mam takie odczucia: żałuję, że przeczytałam dopiero teraz. I żałuję, że to doświadczenie już za mną ;-) Myślę, że nie ma na co czekać ;)
Bookendorfina Izabela Pycio
Powieść prowadzi w świat złożoności, dramatyzmu i piękna ludzkiego życia. Wspaniała przygoda czytelnicza. :)
Dominika Rygiel
do Bookendorfina Izabela Pycio
Podpisuję się!