W kokonie absurdów – „Pierwszy bandzior”, Miranda July

Recenzja przedpremierowa

Miranda July kreśli obraz kobiety borykającej się z dezintegracją psychiczną. To osobowość będąca na skraju wyczerpania nerwowego, codziennie wałcząca z obezwładniającym poczuciem samotności i życiowego niespełnienia. Osobiste demony Cheryl wyznaczają rytm jej życia. Codziennie miota się pomiędzy wspomnieniami, a marzeniami o zwyczajnym, poukładanym życiu z mężczyzną i dzieckiem przy boku. Żyje jednak w kokonie absurdów. Jej życie to karykatura szeroko pojętej zwyczajności, o której tak bardzo marzy. Zwyczajność, w przypadku tej prozy, niejedno ma jednak imię. Jest pokręcona i daleka od ogólnie przyjętych standardów.

Nawarstwiające się, nazbyt odważne fantazje Cheryl są motorem napędowym powieści. Absurdalne, groteskowe, a czasem dowcipne sceny wywołują lawinę skrajnych emocji. Dzięki ich bezsensowności karty książki przewracają się same. Szeroko pojęta granica pomiędzy wyobrażeniem, a rzeczywistością, za sprawą parodystycznych sytuacji zaciera się, a odbiorca staje w obliczu pytania o istotę pastiszu, którego jest świadkiem. Czy to wszystko jest na poważnie? Być może jest tylko głupim żartem, chorym wymysłem, autorską zabawą z czytelnikiem?

Pierwszy bandzior to opowieść traktująca o wyboistej drodze w poszukiwaniu samego siebie oraz o trudnej walce z głęboko drzemiącymi w człowieku demonami. Autorka zwraca uwagę na wartości uniwersalne, jak chociażby na potrzebę bycia kochanym, potrzebnym oraz rozumianym. Warty podkreślenia jest fakt, iż książka przełamuje swego rodzaju stereotypy. Potrzeba miłości, budowania związku oraz rodziny opiera się w rzeczonej powieści na niestandardowym modelu. Choć odbiega od ogólnie przyjętych standardów, bazuje na poczuciu obowiązku i odpowiedzialności za drugiego człowieka.

Kim jest główna bohaterka? Cheryl Glickman to kobieta w średnim wieku. Pracuje w firmie szkoleniowej. Jej życie zdaje się być poukładane, a ona, choć zawodowo ustatkowana, na niwie prywatnej czuje się niespełniona, samotna, niezrozumiana i niekochana. Ma częste ataki paniki, manię natręctw, bywa dziwaczką. Jednym słowem – jest kobietą w rozsypce. Pomocy szuka u lekarza zajmującym się chromoterapią. Jednak to nie psychologia kolorów odmienia jej życie, a niespodziewane pojawienie się pod jej dachem zblazowanej nastolatki Clee. Młodziutka, nieokrzesana dziewczyna nie tylko wywraca poukładane życie Cheryl do góry nogami, ale paradoksalnie wnosi pod jej dach wszystko to, o czym ta podskórnie marzyła, czego potrzebowała, a na co nie miała siły, ani odwagi już liczyć…

Kreacja postaci jest wyjątkowo wyrazista. Choć to osobowości charakterologicznie karykaturalne i skrajnie różne, to jednak na swój sposób sympatyczne. Im więcej czasu spędzają ze sobą, tym bardziej ich ostre kontury ulegają wygładzeniu. W miarę rozwoju akcji, fabularna niedorzeczność prostuje się. Codzienna, obopólna walka kobiet powszednieje, a ich wzajemne oddziaływanie na siebie normalizuje przede wszystkim życie Cheryl.

Pierwszy bandzior jest powieścią, w której nic nie jest oczywiste. Rządzi w niej narracyjny chaos. Określić go można w dwójnasób. Z jednej strony powoduje dezorientację. W połączeniu z bardzo przystępnym, niejednokrotnie niedelikatnym językiem może zostać odebrany w kategoriach pejoratywnych. Z drugiej zaś strony, nie sposób nie przypisać mu waloru pozytywnie wartościującego. Za sprawą swego kolorytu i bezkompromisowości magnetyzuje oraz pokrętnie wciąga w urojony, pogmatwany i niejednoznaczny świat Cheryl. To element książki, który w sposób bezapelacyjny przykuwa uwagę czytelnika.

Będąca literackim debiutem na rynku polskim powieść Mirandy July jest historią wyrazistą, zaskakującą i oryginalną. To proza spisana ciętym językiem i wyróżniająca się kobiecym pazurem. Ten może zniesmaczyć, przestraszyć lub po prostu porwać z kretesem. To opowieść wobec której nie sposób przejść obojętnie.

Tytuł: Pierwszy bandzior
Autor: Miranda July
Wydawnictwo: Pauza
Data wydania: 28.02.2018 r.
Ilość stron: 335

Jednym zdaniem

Absurdalny rozwój akcji, barwna i bezpruderyjna fabuła, uniwersalne przesłanie oraz przystępny i soczysty język – wobec prozy Mirandy July ciężko jest przejść obojętnie.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
9 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Kobiecość w trzech aktach – „Patrzę”, Monika MostowikNastępny wpis: Sekretne życie pszczół – „Pszczoły”, Joachim Petterson

Zobacz także

Komentarze

  • melodylaniella

    22 lutego 2018 at 14:31
    Odpowiedz

    Bardzo ciekawa pozycja ksiązkowo, postaram się zapamiętać!

  • ania

    22 lutego 2018 at 14:23
    Odpowiedz

    super

  • Ania

    22 lutego 2018 at 14:23
    Odpowiedz

    Piszesz, że nie sposób przejść obojętnie, więc ląduje na mojej liście. Polecam Ci w podobnym klimacie ksiażkę Na skraju załamania

  • krystynabozenna

    22 lutego 2018 at 08:37
    Odpowiedz

    Zastanawiam się czy takie kobiety istnieją w rzeczywistości, chociaż książka po recenzji wnioskuję, że jest warta przeczytania ...

  • Przemek

    22 lutego 2018 at 08:26
    Odpowiedz

    Zdecydowanie dodaję do listy do kupienia. Zachęcająca recenzja!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum