Z gugułą w ręku – „Guguły”, Wioletta Grzegorzewska

Wiecie co to guguły? Spokojnie, przed lekturą tej książki też nie miałam zielonego pojęcia, a do słownika sięgnęłam wraz z chwilą, gdy sięgnęłam po niniejszy zbiorek opowiadań. Guguły to niedojrzałe owoce – w tym przypadku nie są jednak owocami sensu stricto, oznaczają dojrzewającą dziewczynę, której perypetie układają się w meandry życia w pereelowskiej rzeczywistości.

Wiolkę poznajemy w wieku dziewięciu lat. Dziewczynka mieszka w małej wiosce położonej na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jej historia rozpoczyna się w chwili, gdy w telewizji nastaje dzień bez Teleranka a ją samą przepełnia dziecięca beztroska i naiwność. Prócz typowo przyziemnych obowiązków jak chodzenie do szkoły, na jej egzystencję składają się młodzieńcze psoty i figle. Wiola skacze wiec niefrasobliwie po łąkach, przypatruje się preparowaniu przez ojca łowieckich trofeów czy z bijącym sercem macha chorągiewką w oczekiwaniu na przyjazd Ojca Świętego. Czas płynie swoim spokojnym, wiejskim rytmem. Wiola dorasta, próbuje okiełznać kobiece problemy od pierwszej miesiączki począwszy, poprzez pierwszą hormonalną burzę oraz spojrzenie w twarz śmierci skończywszy.

Ujadający pies za oknem, sołtys z puzonem przy remizie, obszerne pola pegeeru, babcia w nylonowej podomce opalająca nad fajerką kurę, gruchające na strychu gołębie i blaszany przystanek pekaesu – brzmi znajomo? Jeśli wychowałeś się na polskiej prowincji, we wsi Hektary poczułbyś się jak u siebie w domu. Wioletta Grzegorzewska snuje obraz polskiej, peerelowskiej wsi w sposób szczególny. Guguły to zbiór dwudziestu czterech króciutkich, niezmiernie urokliwych, malowniczych obrazów z życia głównej bohaterki. Przepełnione są wiejskimi zabobonami, rytuałami, błogością i niepokojem oraz peerelowskim absurdem. Wszystkie opowieści składają się na barwną, sugestywną, gorzko-słodką całość, która niczym klechda w sposób magiczny przenosi czytelnika w miejsce prawdziwe, przekonujące, mające swe odzwierciedlenie w znanej nam do niedawna jeszcze rzeczywistości.

Prócz wybornego kontekstu społeczno-kulturalnego oraz niesłychanie dobrej kreacji głównej bohaterki oraz postaci pobocznych (choć ledwo muśnięci, są nadal namacalni i autentycznie w swoich wyborach), na szczególną uwagę zasługuje język. Grzegorzewska maluje świat Hektarów w sposób magiczny i poetycki, nie szczędzi leksyki zaczerpniętej z wiejskiej gwary, głęboko osadzonej w jej obyczajowości. Proza ta jest jednak pozbawiona przesadnej patetyczności, jest pełna polotu, dobrego humoru, delikatnie okraszona zmysłowością. Dziecięca naiwność miesza się tutaj z surowością dorosłości, wszystko czyta się ją z przyjemnością i co zaskoczyło nawet mnie – pomimo licznych regionalizmów – po prostu ze zrozumieniem.

Nominowana do Międzynarodowej Nagrody Bookera książka to pozbawiony podniosłości i mitologizacji powrót do dzieciństwa i lat wczesnej młodości. To ciepły, ale nieprzesłodzony obraz dojrzewania na polskiej prowincji. Ta książka ma smak niedojrzałego owocu: kusi i obiecuje soczystą słodycz, cierpki jego posmak delikatnie wykręca jednak twarz udowadniając, że dojrzewanie to nie bułka z masłem, a trudny i niezrozumiały proces, przez który by przejść okupiony musi być troską, spokojem i czasem. Guguły to smakowity kąsek dobrej literatury, po którą naprawdę warto sięgać. Jak dojrzewać, to tylko z gugułą w ręku!

Tytuł: Guguły
Autor: Wioletta Grzegorzewska
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 116

Jednym zdaniem

Sugestywny, słodko-cierpki obraz dojrzewania w peerelowskiej rzeczywistości. Książka zachwycająca poetycką lecz niepozbawioną przystępności stylistyką. Warto przeczytać!

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
11 komentarzy
4 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Fortuna kołem się toczy – „Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej Johnson”, Ewa WinnickaNastępny wpis: Naga prawda – „Pamiętniki Fanny Hill”, John Cleland

Zobacz także

Komentarze

  • Magda zielona Rewolucja

    11 kwietnia 2017 at 18:02
    Odpowiedz

    ooo kolejna pozycja do przeczytania :) Dziekuje !

  • Monika Halman

    11 kwietnia 2017 at 11:06
    Odpowiedz

    Pachnie mi to klimatem z książek Joanny Bator, zwłaszcza z "Piaskowej Góry" i "Chmurdalii". I właśnie ta atmosfera najbardziej przekonuje mnie do sięgnięcia po tę książkę! Uwielbiam powieści, których akcja rozgrywa się w PRL-u!

  • Zacisze Rozmaitości, Lidia

    11 kwietnia 2017 at 08:40
    Odpowiedz

    Bardzo dobra, wielopłaszczyznowa, pisana lekkim, ambitnym językiem recenzja :) A wierz mi, że miałam swojego czasu z recenzjami wiele wspólnego. Trochę się kiedyś tego zawodowo "naprodukowałam" ;) Nawiasem mówiąc: znałam określenie "guguły" i świetnie pasują w kontekst tej opowieści. Pozdrawiam!

  • Katarzyna

    10 kwietnia 2017 at 23:08
    Odpowiedz

    Dobrze czytająca się recenzja ;-) A w tej pozycji zainteresowały mnie regionalizmy ;-)

  • BD

    10 kwietnia 2017 at 21:50
    Odpowiedz

    Bardzo zachęcająca recenzja, zwłaszcza, że akurat bardzo lubie opowiadania, czy książki składające sie jakby z odrębnych, a powiązanych historii, stanowiących jedną całość. No i okładka odjechana :)

    • Dominika Rygiel
      do BD

      11 kwietnia 2017 at 19:59
      Odpowiedz

      To fakt, okładka jest trochę psychodeliczna ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum