Z poetyckim szlifem – „Cudowne dzieci”, Roy Jacobsen

Niecodzienna stylistycznie, niezwykła fabularnie, a jednak cały czas zwyczajna opowieść o rodzinie i dorastaniu – tak właśnie można w pigułce określić powieść Roy’a Jacobsena. Historia ta jest wszakże nieskomplikowana, nad zwyczaj prosta i zwięzła, podana jednak, zarówno językowo, jak i pod względem wydawniczym, w zaskakującym i nieoczywistym stylu.

Finna poznajemy w chwili, gdy usilnie stara się pomóc samotnie wychowującej go matce. Odnowia pusty pokój w mieszkaniu, celem wynajęcia go potencjalnemu lokatorowi, a tym samym załatania domowego budżetu. Zadanie zostaje ukończone, pokój zamieszkuje dziwny i niejednoznaczny jegomość, ale sprawy komplikuje przyjazd przyrodniej, młodszej siostry Finna – zagadkowej pod wieloma względami Lindy. Pojawienie się dziewczynki wywraca do góry nogami poukładane życie mamy i dziesięciolatka, którzy zmierzyć się muszą z nieoczywistymi problemami natury wychowawczej bezbronnej kilkulatki.

Narratorem Roy Jacobsen czyni dorastającego Finna, co sugerować może, iż historia ta trącić może infantylizmem. Nic bardziej mylnego. Narracja Cudownych dzieci stanowi jedno z mocniejszych ogniw powieści norweskiego pisarza. Jest nadzwyczaj dojrzała, rozważna. Dojrzewający na oczach czytelnika chłopak, głównie za sprawą pojawienia się w jego życiu siostry przechodzi ogromną metamorfozę. Od początku zdaje się być nad wyraz odpowiedzialny, nadto roztropny jak na swój wiek. Dzięki Lindzie chłopak, o ile w tym przypadku jest to możliwe, poważnieje jeszcze bardziej.

W wielu aspektach Finn przejmuje rolę swojej matki. Jest od niej zdecydowanie bardziej zorganizowany, pragmatyczny, trzeźwo myślący. Miewa przebłyski dziecięcych, beztroskich zachowań, nie są one jednak jego codziennością, a raczej cicho skrywanym marzeniem, które nieśmiało wyłania się między wierszami tej narracji. Aspekt ten wywołuje mieszane odczucia, niepokoi, bulwersuje, a na pewno zasmuca.

(…) zbieramy z mamą słowa, śmiejemy się z nich, bo nam się podobają albo uważamy je za głupie czy zbędne, słowa tak rzeczywiste, że dałoby się ich dotknąć, beton i spaliny, miąglina, benzyna, skóra, nubuk…

To nie tylko opowieść o więzach rodzinnych i o próbie zmierzenia się z nową sytuacją, w jakiej znajduje się matka z synem. To historia o samotności i tęsknocie za ciepłem domu rodzinnego, o problemach finansowych, z jakimi borykać musi się samotna matka, o odpowiedzialności i trudzie spoczywającej na rodzicach w wychowaniu dzieci oraz o nieradzeniu sobie z nią. Nie brak tutaj wątku o nieudolnych próbach wymierzenia sprawiedliwości czy przykrych i poniekąd nieodwracalnych konsekwencjach przemocy domowej. Jeśli dodać do tego wstrząsający wątek choroby umysłowej i podejścia do niej norweskich placówek wychowawczych to otrzymujemy kompleksowy i dość gorzki obraz Norwegii drugiej połowy XX wieku.

Historia to wszak cierpka i melancholijna, ale nie przygnębiająca. Przebija przez nią spora doza ciepła i nieopisanego uroku. Nie brak tutaj przebłysków dobrego humoru, czy typowych przejawów dziecięcej empatii, a i podjęta tematyka zachwyca swoją wielowymiarowością. Jest to bez wątpienia historia skreślona z rozmysłem i mocno odczuwalnym, chłodnym, typowo skandynawskim dystansem. Każde słowo jest tutaj nie tylko na wagę złota, dobrane zostało z rozmysłem, ale i z pewną dozą nieoczywistości. Prozaik nie wykłada kart na stół, wiele aspektów pozostaje w sferze domysłów i niedopowiedzeń.

Nieschematyczne sformułowania, nieoczywiste słowne zagrania wespół z nostalgicznym, surowym klimatem tworzą wyrazistą, podbarwioną poetyckim szlifem całość, w oparach której można się zanurzyć z prawdziwą przyjemnością.

Tytuł: Cudowne dzieci
Autor: Roy Jacobsen
Wydawnictwo: Dodo Editor
Tłumaczenie: Anna Topczewska
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 214

Jednym zdaniem

Historia dziesięcioletniego Finna, pomagającego matce w ogarnianiu trudów życia codziennego oraz w wychowywaniu niepełnosprawnej przyrodniej siostry. Powieść o typowym, skandynawskim szlifie, z charakterystycznym narracyjnym dystansem, surowa, gorzka i cierpka, niepozbawiona jednak sporej dozy ciepła.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
2 komentarzy
1 Polubienie
Poprzedni wpis: „Historia wilków”, Emily FridlundNastępny wpis: Skrywając przeszłość – „Matki i córki”, Ałbena Grabowska

Zobacz także

Komentarze

  • ElaR

    30 września 2019 at 08:09
    Odpowiedz

    Może być ciekawa. Taka chyba pisana z punktu widzenia dziecka. Dzieci to specyficzne osoby, które powinny mieć swoje prawa ale również powinny być przestrzegane przed sporą ilością różnych spraw.

  • ElaR

    16 września 2019 at 15:16
    Odpowiedz

    Nie oczywistość i niedomówienia to plaga naszych czasów. Jestem ciekawa jak brzmi w wydaniu tej książki :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum