Śmierć, czyli ustanie w ciele oznak życia jest finalną i nieuchronną częścią ludzkiej egzystencji, o której w ferworze codziennych zadań i obowiązków, staramy się nie myśleć. To zjawisko paradoksalne – z jednej strony sieje w nas postrach, z drugiej wzbudza zainteresowanie. Ta niewytłumaczalna logicznie fascynacja procesem umierania oraz rozkładem ludzkiego ciała po śmierci, raz po raz staje się tematem naczelnym kolejnych bestsellerowych thrillerów. Najgłośniejszą, a jednocześnie jedną z bardziej obrazowych i szczegółowych w niniejszym wymiarze powieści była niewątpliwie, wydana w 2006 roku Chemia śmierci. Wykreowany przez brytyjskiego dziennikarza Simona Becketta antropolog sądowy David Hunter stał się jednym z ulubionych bohaterów gatunku, a same powieści jednymi z bardziej poczytnych thrillerów traktujących o medycynie sądowej. Nic więc dziwnego, że autor pokusił się o kolejne tomy serii. Niespokojni zmarli, piąta i zarazem najnowsza z cyklu książka, po raz kolejny przybliża zawiłe procesy rozkładu ciała. Tym razem: ciała poddanego na kilkutygodniowe działanie wody…
Moczary na wybrzeżu Essex, okoliczny morski fort z czasów drugiej wojny światowej oraz wybrzeże wyspy Mersea. Nisko położone pola, rozległe bagna, muł, rozlewisko z przypływami i falami, niespokojne morze, hulający wiatr. Noc wraz z swą księżycową posępnością. W takich oto okolicznościach natury znalezione zostaje ciało topielca.
(…) ohydny odór gnijącego mięsa zagłuszył słony zapach morskiego powietrza. (…) przyjrzałem się uważnie ciału. (…) Większość głowy zasłaniał długi płaszcz, zwinięty nad nią jak kaptur i w rezultacie nad kołnierzem widać było tylko kilka rzadkich kosmyków włosów oblepionych piaskiem. Ramiona oraz nogi oblepione były wodorostami i wydawało się, że na całym ciele widać jakieś drobne ruchy. (…) w rzeczywistości były to łażące po nim małe skorupiaki, drobne kraby i owady wodne (…). Z nogawek spodni sterczały tępe kikuty bladych kości i chrząstek, a przedramiona kończyły się na przegubach. (…) Pozbawione jakiejkolwiek ochrony ubrania dłonie i stopy po prostu opadły po rozpadzie tkanki łącznej stawów.
Choć sprawa wydaje się być jasna i oczywista, a ciało zdaje się być ciałem zaginionego kilka miesięcy wcześniej Leo Villiersa, posądzanego o popełnienie samobójstwa syna wpływowego miejscowego magnata, celem przyjrzenia się topielcowi, policja wzywa doktora Davida Huntera. Topograficzna nieprzewidywalność otoczenia oraz burzliwa aura powodują jednak, że tuż po wstępnych oględzinach zwłok, pozbawiony środka lokomocji i mocno przeziębiony doktor Hunter grzęźnie na wyspie na której dochodzi do kolejnych zagadkowych i makabrycznych odkryć…
Zacznę prosto i konkretnie: Niespokojni zmarli to Beckett, jakiego polubiłam w Chemii śmierci. Choć pierwszy tytuł być może był przewidywalny (kryminalną zagadkę rozsupłałam w połowie), a kolejne części z serii swą przekombinowaną fabułą odrobinę zaniżały ogólny poziom cyklu o doktorze Davidzie Hunterze – co warte podkreślenia – były to powieści klimatyczne, monetami swoją dosadnością i plastycznością opisów degustujące, aczkolwiek w ogólnym rozrachunku mocno niepokojące i intrygujące, na swój sposób innowacyjne, takie, którą połykało się na jeden haust dziwiąc się, że na samym końcu brakuje tchu. Niespokojni zmarli też tacy są. Powiem więcej – są znacznie lepsi!
Fabuła – to nad nią Beckett, patrząc na poprzednie części cyklu , popracować musiał ze szczególną dbałością. To właśnie rys fabularny był zawsze jego najsłabszą stroną. Nie tym razem. Wszelkie recenzenckie zarzuty autor wziąć musiał sobie głęboko do serca, gdyż w Niespokojnych zmarłych, ta właśnie strona powieści zaplanowana została z najwyższą dbałością o detale. Jest spójna, dosyć wiarygodna i mało przewidywalna. Można zarzucić jej przegadanie i zbędne rozciągnięcie w czasie. Przymknęłabym na to oko, to nie ona wiedzie tutaj prym. Choć Beckett zaskakująco dobrze poradził sobie z jej konstrukcją, to nie ona czyni z powieści interesujący kryminał.
Ośrodkiem centralnym książki, który napędza czytelnika do impulsywnej lektury jest klimat. A ten przeraża i poraża swoją posępnością, chłodem i grozą. W tej powieści nie brak elementu zaskoczenia. Autor płynnie, wiarygodnie i z niebywałą lekkością pióra zatraca się w ponurym i wyludnionym nadmorskim otoczeniu. Nakładające się na nie obrazowe i niejednokrotnie wstrząsające opisy rozkładu ludzkich zwłok w pełnym rozkładzie czynią z powieści rzecz frapującą. Mrożące krew w żyłach sceny wzbogacone zostały cieniem wątku miłosnego, który w najmniejszym nawet stopniu nie przyćmiewa powieściowego suspensu. Wręcz przeciwnie – ociepla go, a wraz z ludzkim wizerunkiem głównego bohatera czyni z niego powieść wiarygodną i niezmiernie przystępną w odbiorze.
Z przyjemnością stwierdzam, że Niespokojni zmarli to solidny thriller, zaryzykuję stwierdzenie, że najlepszy z cyklu z doktorem Hunterem. Książka ta nie zapadnie dłużej w pamięć, tytuł ten jawi się jednak jako niezaprzeczalnie dobra czytelnicza rozrywka, podczas której pojawić się może (choć dla wprawionych czytelników nie musi) gęsia skórka. Dobrze rozplanowany, przystępnie podany, z zapadającą w pamięć aurą grozy i niepewności. Typowy Beckett w najlepszej swej odsłonie. Czego chcieć więcej? Chyba tylko kolejnej części. Ta, dzięki otwartemu zakończeniu, prędzej czy później się pojawi. Nie mogę się doczekać!
Tytuł: Niespokojni zmarli
Autor: Simon Beckett
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 503
Komentarze
Magda M. blog
Oj to chyba nie moje klimaty, ale recenzja bardzo ciekawa :)
Kasia
Uwielbiam Becketta. Chemia śmierci bardzo mi się podobała. Dziękuję za taką szczegółową i jednocześnie rzeczową opinię. Na pewno sięgnę po tę książkę. Jestem pewna, że mi się spodoba :)
Klaudyna
Coś mi świtało, że znam to nazwisko i w treści wpisu rozwiałaś moje wątpliwości :) Mam dwie czy trzy książki tego autora, ale nie miałam okazji jeszcze czytać. Bardzo lubię tego typu literaturę, chociaż historii topielców mam chwilowo dosyć, bo czytam właśnie nową powieść Pauli Hawkins, która raczej tak dobra jak "Niespokojni zmarli" nie będzie ;)
Dominika Rygiel
do Klaudyna
Większość opinii dotyczącej P. Hawkins jest negatywna. Po niefortunnej "Dziewczynie z pociągu" darowałam sobie. I słusznie :)
Ania
Szczerze mówiąc nie trafiłam nigdy na książki tego autora, do kryminałów jako takich przekonałam się ostatnio, ale zawsze lubiłam kryminały medyczne, a to brzmi zachęcająco.
Dominika Rygiel
do Ania
Polecam zacząć od tomu pierwszego - "Chemii śmierci".
Magdalena Bur
do Ania
Uwielbiam Becketta. Przeczytałam wszystkie jego książki i muszę przyznać, że seria o antropologu jest jedną z moich ulubionych serii kryminałów.
Monika
Autor jest mi znany ale ta pozycja nie, mysle ze bedzie super na urlopik :)
Dominika Rygiel
do Monika
Idealna na czas urlopu, zdecydowanie. :)