RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Książka, którą biorę dziś pod lupę jest pozycją, wokół publikacji której, kilka lat temu we Francji było sporo szumu. To powieść, która przysporzyła swemu autorowi i wydawnictwu, które ją wydało nie lada problemów. Za wykorzystanie w powieści nazwiska oraz wizerunku aktorki Scarlett Johansson, a także naruszenie jej dóbr osobistych Grégoire Delacourt pozwany został do sądu. Gwiazda Hollywood zażądała 50 000 euro zadośćuczynienia. Po burzliwym procesie dostała zaledwie 2500 euro. Autor się wybronił. A sama powieść? Czy warta jest uwagi?
Pomyślał sobie, że jego dzieciństwo było takie krótkie, puste i smutne, że być może wcale mu go nie brakowało, było jak dawno amputowana kończyna; czuł ją tylko czasami (…).
Arthur Dreyfuss to mechanik samochodowy. Mężczyzna żyje sam, w cieniu tragedii z dzieciństwa, kiedy to jego siostra pożarta zostaje przez dobermana. Nieszczęśliwy wypadek przyczynia się to do rozpadu jego rodziny – ojciec wychodzi z domu i nigdy do niego nie wraca, matka, której pies zabrał nie tylko córkę, a jej samej „rozszarpał serce, wnętrzności i duszę”, ląduje w ośrodku dla psychicznie chorych gdzie zmaga się z psychozą Korsakowa. Arthur zmuszony jest szybko dojrzeć, żyje pracą. Prócz fascynacją motoryzacji, gustuje w kobietach mogących poszczycić się pokaźnym biustem. Gdy do jego drzwi puka zjawiskowa Scarlett Johansson, mężczyzna czuje się tak, jakby los odwrócił w końcu kartę. Czy niespodziewana wizyta pięknej aktorki równoznaczna jest ze złapaniem Pana Boga za nogi? Czy wręcz odwrotnie – otworzy puszkę Pandory?
Scarlett Johansson zamierzała udać się na 36. Festiwal Kina Amerykańskiego w Deauville, lecz w ostatniej chwili pojechała gdzie indziej. Podobnie jak wiele nieszczęśliwych osób, które pragną się zagubić po to, by je odnaleziono.
Dlaczego szczęście jest zawsze smutne? – to jeden z czołowych cytatów z książki, który mnie ujął, a który trafnie opisuje jej zawartość. W komicznej na pierwszy rzut oka fabule, którą spójnie i nad wyraz zjawiskowo, niejednokrotnie w wyjątkowo żartobliwy sposób ubrał w słowa Grégoire Delacourt, nie sposób nie dostrzec egzystencjalnego tragizmu. Zbiór groteskowych sytuacji, z którymi zmagają się bohaterowie powieści, jest przykrywką, spod której wyłania się smutny obraz człowieka zagubionego, niespełnionego, szukającego swojego miejsca w świecie.
Chcę tylko trochę spokoju przez kilka dni, Arthurze. Just that. Być sobą, bez udawania. Bez iluzji. Nie proszę o gwiazdkę z nieba. Just that.
Karykaturalne i irracjonalne sploty akcji, komizm sytuacyjny oraz lekkość słowa i stylu nie przyćmiewają poważnego wydźwięku powieści. Pogoń za spokojem ducha, marzeniami i szczęściem to główne przesłanie powieści Delacourta, z którym nie sposób polemizować, którego nie sposób się nie doszukać. Na pierwszy rzut oka to również próba zwrócenia uwagi na problemy, jakie wiążą się z popularnością i kultem ciała. Powierzchowność ludzkich relacji oraz usilne spychanie i oddalanie rzeczy najważniejszych (przykładowo odwiedzin chorej matki w szpitalu) na dalszy plan, to kolejne z poruszanych przez Francuza kwestii.
Miał sobie za złe, że nie przyjechał jej odwiedzić wcześniej, że bez przerwy odkładał tę wizytę: z powodu wymiany oleju, przeglądu technicznego, zanieczyszczonej świecy w motobécane; z powodu wszystkiego tego, co sprawia, że zawsze odkładamy tych, których kochamy, na sam koniec.
Na pierwszy rzut oka to jednak nie tylko tragikomiczna lekcja pokory. To pochwała codzienności, zwrócenie uwagi na szukanie w typowych, codziennych czynnościach (przykładowo we wspólnych rodzinnych zakupach czy rodzinnym przygotowywaniu posiłków) okruchów szczęścia, którego łakniemy.
To jest jedzenie na poprawę nastroju, na przywołanie dzieciństwa. Działające kojąco niczym ciepły koc, jak ramiona osoby, której nam brakuje.
Kontrowersyjna książka Delacourta to powieść przy której wyśmienicie się bawiłam, a która jednocześnie zwróciła moją uwagę na istotę życia wywołując we mnie skrajne, mocno pesymistyczne i przejmujące emocje. Razem z głównymi bohaterami śmiałam się i wzruszałam, współczułam im, kibicowałam. Niejednokrotnie parkałam ze śmiechu, połykałam też łzy wzruszenia. Dzięki nim pochylić mogłam się nad własnym życiem i swoimi relacjami z najbliższymi. To powieść posiadająca drugie, niezmiernie głębokie dno. To ona sprawia, że historia Scarlett i Arthura jest nietuzinkowa i zapadająca w pamięć.
Pomyślał wówczas, że nie ma szczęścia, bo jeśli uosobienie erotycznych marzeń zjawiło się nagle w jego życiu, zapukało do jego drzwi, powinien oczekiwać, że będzie go kochać, całować, olśniewać, zamęczać, a nie płakać, przygnębione, na jego ramieniu mechanika samochodowego.
Na pierwszy rzut oka to wdzięczna, choć tragiczna opowieść, w której większość znajdzie cząstkę siebie i swojego życia. Napisana została zgrabnie, z polotem. Choć niepozbawiona dobrego humoru, urzeka swoją głębią. To spektakl tragikomicznych pomyłek, tango groteski, w którym główną rolę gra para zagubionych i szukających szczęścia ludzi. Całość połyka się z prawdziwą przyjemnością. Na szczęście to powieść, która nie tylko bawi.
Lubił tę jej kruchość porcelany. Jej pęknięcia, upadki. Jej potłuczone, rozbite wnętrze, podobnie jak u niego.
Dotykając najwrażliwszych strun ludzkiej duszy, słowa Delacourta poruszają i otwierają oczy. To tytuł, który sam się broni, a postać znanej aktorki mu w tym nie przeszkadza. Jest zgoła wręcz przeciwnie: dzięki głośnemu procesowi, pozwolił mu wypłynąć na szersze wody. Cieszę się, że i ja mogłam w tę podróż wyruszyć. Naprawdę było warto.
Tytuł: Na pierwszy rzut oka
Autor: Grégoire Delacourt
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Premiera: 14 czerwca 2017
Komentarze
Natalia
I kolejna książka do poznania. Nie słyszałam o niej mimo medialnego rozgłosu. Czasami takie pozwy są bardzo mocno wkalkulowane w cenę strategii wydawnictw, by podnieść sprzedaż.
Books My Love
bardzo fajna recenzja, a sama książka mnie zainteresowała I chętnie przeczytam :)
blogierka
Bardzo dobrze napisana recenzja Jest ciekawie, wartościowo, i subiektywnie i ze smakiem! No i graficznie
Dominika Rygiel
do blogierka
Cieszę się :)
sikoreczka
http://swiatsikoreczki.blogspot.com/ przeraziłam się psa. jakoś wciągła mnie recenzja. może pora i to przeczytać.
Dominika Rygiel
do Olga
To nie brzmi dziwnie. To jest absurdalne i groteskowe. Li i jedynie ;)