Na Inne historie miłosne patrzeć trzeba dwojako. Z jednej strony, książkę Luciana Dana Teodoroviciego potraktować można, jako zbiór jedenastu oderwanych od siebie opowiadań. Łączy je wspólny mianownik, którym jest miłość. To jednak nie to przesłodzone i ckliwe uczucie, którym karmi się znaczna część współczesnej literatury kobiecej, ale cała gama nieoczywistych jej odcieni. Miłość zarysowana została, jako swego rodzaju fantazja, nieuchwytna i eteryczna, często niespełniona, pozostająca w sferze wyidealizowanych marzeń, zjedzona przez rutynę i przyzwyczajenie, oraz zdetronizowana przez mniejsze lub większe, cielesne i nie tylko grzeszki, na różnych etapach życia bohaterów książki.
Co ciekawsze, uczucie to przedstawione zostało głównie z męskiego punktu widzenia. Znad kufla piwa, ze szklanką whisky w dłoni lub przy kieliszku bimbru mieszają się opary wspomnień bohaterów. Nie są chronologiczne, często jakby wyrwane z kontekstu, zawsze jednak dotyczą tego samego – relacji damsko-męskich. W akompaniamencie muzyki Boba Dylana czy Leonarda Cohena, do słów Love of my life Queenu padają niejednokrotnie gorzkie słowa dotyczące związków i wysnuwane są melancholijne wnioski dotyczące miłości.
Rozmyślałem jeszcze przez pół kieliszka whisky i doszedłem do wniosku, że mam jakiś problem z używaniem pewnych określeń. Że kocham, ale nie jestem zakochany.
Wedle przysłowia, że „chłopaki nie płaczą”, mężczyźni z Innych historii miłosnych nie rozpaczają. Ich spojrzenie jest, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, licząc ilość wychylanych szklanek z napojami wyskokowymi, zaskakująco trzeźwe. To zdystansowane, chłodne, dość pragmatyczne, a często nawet (patrząc przez pryzmat wulgarnego języka, z jakim posługują się bohaterowie) bezwzględne spojrzenie na miłość, które niepozbawione zostało jednak swego rodzaju czułości i subtelności. Ta, choć zawieszona gdzieś w eterze, jest wyczuwalna i w sposób delikatny ociepla ten męski punkt widzenia.
Gdyby tak jednak przyjrzeć się bliżej osobie narratora i poukładać w głowie chronologię zdarzeń, jakie rozgrywają się w poszczególnych opowiadaniach, w głowie rysuje się zaskakująco pełny obraz, który potraktować można jako sprytnie rozplanowane, rozważne i kompletne libretto. Wszystkie historie łączy, bowiem postać narratora. To dziennikarz, który sam snuje własne opowieści lub postawiony został w doli świadka relacjonowanych zdarzeń przez postaci drugorzędne. W tym kontekście, Inne historie miłosne odebrać można (i w sumie trzeba), jako powieść sensu stricto, a samą ich konstrukcję, jako niespodzianą grę ze strony rumuńskiego pisarza. Jest to zabieg zaskakujący i nieoczywisty, w znacznym stopniu ożywia on nieco niniejszy zbór opowiadań, które same w sobie wydają się jednak dość jednostajne.
Tytuł: Inne historie miłosne
Autor: Lucian Dan Teodorovici
Wydawnictwo: Amaltea
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 197
Przekład: Radosława Janowska-Lascar
Komentarze
swiat karinki
Totalnie nie planowałam jej czytać a teraz myślę że dam jej szansę
Agnieszka
Przedstawiłaś subtelną recenzję książki, pozostawiając zaciekawienie i niedosyt. Posługujesz się pięknym językiem, który mnie czarował. Z pewnością sięgnę po tę pozycję, o ile znajdę ją w bibliotece.
Kasia
ciekawi mnie tak niska ocena, bo w sumie z opisu wynika, że jednak lektura ciekawa. I teraz nie wiem czy czytać czy nie :)
Jolanta
Ciekawe spostrzeżenia, ale nie do końca jestem przekonana, czy to książka dla mnie. Ja ostatnio po lekturze" Jak zmieniłam życie w rok", a teraz przy "Wielka czwórka" tą pierwszą serdecznie polecam :)