Charlotte Link to nazwisko, które w mojej domowej biblioteczce zagościło na dobre. Twórczość Niemki śledzę nieprzerwanie, od kilku już lat. Bardzo cenię sobie jej kryminały, szczególnie za dobre psychologiczne tło i specyficzny, dosyć duszny klimat. Po jej tytuły sięgam więc, co zdarza mi się raczej rzadko, już w dniu premiery. Pomimo lekkiego rozczarowania jej ostatnimi dwoma powieściami, które nie do końca były tym do czego przyzwyczaiła mnie autorka (mowa tutaj o Ciernistej róży oraz Grze cieni), bardzo ucieszyłam się, że na polskim rynku wydawniczym zagości jej kolejne dziecko. Z niecierpliwością wypatrywałam więc „Złudzenia” a lekturę zaczęłam niedługo po otwarciu paczki.
Fabuła książki (do czego pisarka zdążyła przyzwyczaić swoich czytelników), rozgrywa się częściowo w Niemczech, częściowo w południowej Francji i toczy się (co nie dziwne w przypadku tego nazwiska), wielowątkowo. Tematem przewodnim jest zaginięcie Petera Simona, biznesmena, który wykrada się na tygodniowy rejs ze swoim przyjacielem Christopherem. Okazuje się jednak, że nie dociera na miejsce, przepada bez śladu. Zrozpaczona Laura, jego żona, wyrusza z Niemiec, by go odnaleźć. Wcześniej, odkrywa kilka przerażających faktów z życia męża, o które ciężko jej było go posądzać. Ślad po Peterze urywa się w małej knajpce, Chez Nadine. To tam mężczyzna widziany był po raz ostatni. W tym też miejscu Link daje nam poznać kolejne małżeństwo: Nadine i Henri’ego Joly, właścicieli restauracji. Na pierwszy rzut oka, zgrana zdawałoby się para, ma sporo do ukrycia. To u nich Laura szuka pomocy. W tym też miejscu do akcji wkracza kolejna, dosyć zagadkowa postać. Jest nią Catherine Michaud, zakompleksiona i dosyć poturbowana życiowo kuzynka Henri’ego. W między czasie, czytelnik dowiaduje się o makabrycznej śmierci niejakiej madame Raymond i jej kilkuletniej córeczki, poznaje śledzoną przez zagadkową postać Pauline i jej męża Stephane’a oraz może bliżej przyjrzeć się życiu Christophera.
To, co jest bardzo charakterystyczne dla twórczości Charlotte Link, to fakt, że każdy, początkowo zdawałoby się odrębny i nie mający nic wspólnego z ogólnym zarysem fabuły wątek, prędzej czy później splata się w logiczną całość a losy poszczególnych bohaterów składają się, niczym części porozrzucanej układanki, w spójny obraz. Ten zabieg jest czymś, co szczególnie doceniam w kryminałach Niemki. W Złudzeniu zarysowuje się on szczególnie dobrze. Nie sposób jest się tutaj doszukać zbędnej sceny. Każda jest po coś, każda zazębia się idealnie z kolejną. Dzieje się to zupełnie naturalnie, w wolnym tempie, za którym z chęcią podążałam.
Należy jednocześnie podkreślić fakt, że całość tworzy niesamowity, klaustrofobiczny klimat. Niemka, co widać analizując całą jej twórczość, a co mocno widoczne jest w Złudzeniu, upodobała sobie niespokojne morze, burzliwą pogodę, ciemne piwnice, opuszczone domy, samotne kobiety. Wszystko toczy się wielowarstwowo. Również kreacja postaci jest dosyć charakterystyczna. Pod fasadą normalności, z upływem kolejnych przeczytanych stron, odkrywamy, że nic nie jest takim, jakim zdawało się na początku. Podziwiam autorkę nie tylko za umiejętność fenomenalnego rozplanowania powieści ale również za tę szczególną konstrukcję postaci. W Złudzeniu, każdy z bohaterów ma wiele do ukrycia, każdy ma motyw, każdego podejrzewa się o wiele.
I doszliśmy do punktu, w którym to, wszystko to, co do tej pory uznawałam za atut w twórczości Niemki, stało się jednocześnie moim przekleństwem. Jako fanka jej prozy, jestem w stanie już ją „wyczuć”, być o krok przed nią. Dosyć szybko udało mi się więc (o zgrozo!), rozgryźć, kto jest głównym podejrzanym. I niestety się nie pomyliłam. Myślę jednak, że ktoś, kto sięgnie po Złudzenie nie znając wcześniejszych powieści Link, nie powinien domyślić się kto i za czym stoi. A ktoś, to sięga po to nazwisko dlatego, że go docenia, przymknie oko na tę schematyczność. Bo to de facto ona sprawia, że jej powieści są rozpoznawalne i znacząco wyróżniają się spośród innych kryminałów.
Słowem podsumowania, przyznać trzeba, że Złudzenie, to jedna z lepszych powieści Charlotte Link, jaką miałam w ręku. To typowa „Link”, taka, którą pokochałam wraz z powieścią Przerwane milczenie, charakteryzująca się dusznym klimatem, stopniową eskalacją napięcia i nieprzewidywalnością ludzkich charakterów. To spora dawka emocji, od zaskoczenia po przerażenie. To wreszcie i przede wszystkim kilka godzin przyjemnie spędzonego czasu. Czegoż więcej wymagać od dobrej lektury? Polecam!
Komentarze
Monika
Uwielbiam tę autorkę! Muszę koniecznie przeczytać tę pozycję!