By lepiej zrozumieć treść Zapisków z domu wariatów, warto zainteresować się życiorysem ich autorki. Christine Lavant uchodziła za dziewczynkę chorowitą. Wątłe zdrowie fizyczne pisarki, wraz z wiekiem rozwinęło się w stany depresyjne i lękowe, by finalnie, w 1935 roku zakończyć się podjętą próbą samobójczą, w wyniku której, Lavant trafiła na sześć tygodni na oddział psychiatryczny szpitala w Klagenfurcie. Doświadczenie to wywarło znaczny wpływ na twórczość austriackiej prozaiczki i poetki, a swój najmocniejszy wyraz przybrało w rzeczonej powieści.
Póki człowieka traktują tu jeszcze jako przelotnego gościa, i póki ja sama przed sobą zachowuję tę postawę, ostatnia granica nie została jeszcze przekroczona.
Stylizowana na dziennik książka zaskakuje niepozorną objętością. Zapiski z domu wariatów to zaledwie kilkadziesiąt zapisanych stronic, które w sposób nienaturalny i nad wyraz zaskakujący przedkładają się w spektrum skrajnych uczuć. To bogata galeria osobliwości zamkniętych w szpitalu psychiatrycznym, w którym kłębi się chorobliwy obłęd, psychiczne wynaturzenia, wyniszczająca umysł choroba. Od ścian odbija się przerażający śmiech, czasem obłąkańczy krzyk. Oczy chorych zdają wyrażać ból, czasem smutek, przez twarze przebiegają od czasu do czasu niewyraźne, nieśmiałe uśmiechy. Nogi tańczą karykaturalny, zwierzęcy taniec, gdzie indziej usta zaciskają się odmawiając jedzenia. Obrazoburcze śpiewy, przekleństwa, jęki, skowyt – klimat jest tutaj gęsty, przesiąknięty paranojami, maniakalnymi zachowaniami, psychozą. To Oddział Drugi, Oddział Drugi Piekła.
(…) ale gdzie niby miałam się podziać, skoro mi się tak okropnie nie udało? Trzydzieści proszków, trzy dobry w letargu, a potem się obudzić i zobaczyć, że wszystko jest tak, jak było, a do tego oniemiałe, kamienne twarze matki i siostry (…)
Lavant kreśli obraz szpitala oraz osadzonych w nim chorych, który zaskakuje intymnością swego przekazu. To zżyta ze sobą mikrospołeczność, w której rządzi wewnętrzna hierarchia. Prym wiodą osoby, które wcześniej odbyły leczenie w Oddziale Trzecim. Narratorka ominęła ten etap, przez co bywa przez pozostałych wytykana palcami. Tym samym rodzą się w niej wątpliwości, jej umysł zaprzątają rozterki. Wie, że stoi na pograniczu między szeroko pojętą normalnością, a obłędem. Jest poniekąd łącznikiem dwóch skrajnych światów. Granica ta jest cienka i niejednoznaczna. Podobnie jest w przypadku relacji na linii pacjentek i lekarzy. Ci w brutalny, ograbiony z wyczucia, zupełnie nieskrepowany sposób dopuszczają się zachowań, którym nie sposób nie przypisać charakteru molestowania seksualnego.
Dobrze jest być pomyloną wśród pomylonych i grzechem – duchową pychą – byłoby udawać, że taka nie jestem.
To jednocześnie obraz niespełnionej i tragicznej miłości. Bohaterka mikropowieści jest dziewczyną zadurzoną w starszym od siebie lekarzu. Sytuacja ta, z jednej strony z racji różnicy wieku, drugiej zaś za sprawą relacji pacjent-lekarz, jest patowa i z gruntu rzeczy przegrana. Z tej też przyczyny, po części za sprawą nieszczęścia osób sportretowanych i pozbawionego komfortu psychicznego miejsca, w których się osoby te znalazły, a po części za sprawą uczucia z marszu spisanego na straty, Zapiski z domu wariatów jawią się jako powieść mocno obciążająca emocjonalnie, przygnębiająca i frustrująca.
Tak więc to było i teraz niech jakiś znawca dostrzeże nowy odcień w mozaice. Powiadam, otaczają nas diabły, które najchętniej przybierają maskę miłości, a my możemy wesolutko brać w tym udział, wystarczy udawać, że się kocha.
Lavant stworzyła kunsztowny literacki szkic, który zachwyca precyzją doboru słów. Są przemyślane, odciążone ze zbędnych ozdobników. To sucha, skonkretyzowana narracja, która w pełni oddaje ducha miejsca i postaci, które opisuje. Mimo wszystko jednak, Zapiski z domu wariatów są opowieścią emocjonalnie gęstą, wymagającą skupienia. To książka skondensowana, naszprycowana teatralną dramaturgią, zaskakująco żywą, o kontrastujących barwach, których nawet upływ czasu nie będzie w stanie wymazać z pamięci.
Tytuł: Zapiski z domu wariatów
Autor: Christine Lavant
Wydawnictwo: Ossolineum
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 110
Komentarze
Joanna
Nie dziwi mnie wcale, że postanowiła zapisać w formie książki swoje przeżycia z zakładu psychiatrycznego. Może zadziałało u niej to w formie terapii. Wyrzuciła z siebie ten dziwny i niezrozumiały świat. Książka zaintrygowała mnie mniej treścią, a bardziej Twoim podsumowaniem "oszczędna językowo", słowa " odciążone ze zbędnych ozdobników", tak jakbym o sobie czytała ;) Gdybym kiedyś napisała książkę, to też miałaby ona niewiele stron. I na tym moje podobieństwo z autorką się kończy, bo pewnie nie zrobiłabym tego tak dobrze jak ona.
Patrycja Czubak
Lubię takie książki, które mną emocjonalnie poniewierają. Jednak ta książka wydaje mi się, być za "ciężka" do przerobienia.
Inga
Takie książki są bardzo ciekawe, ale też przerażają tym co w nich zapisane .. nei przepadam za czytaniem tego typu pozycji
hanysh
Na pewno po nią sięgnę, a Tobie polecam "Strach przed lataniem" E. Jong. Pozdrawiam!
Eff
Fantastyczna recenzja! Zaintrygowałas mnie, wiec chętnie sięgnę po ta książkę :)