Termin antysemityzmu i Żydów najczęściej pojawia się w odniesieniu do okropieństw, jakie niosła za sobą II wojna światowa. Rzadko kiedy mówi się głośno o tym, że eskalacja nienawiści w stosunku do odmiennej narodowości zapoczątkowana była już znacznie wcześniej. Jeszcze trudniej doszukać się wzmianek o tym, że podzielona na dwa obozy (żydowski i polski) Warszawa, tuż przed wybuchem największego konfliktu zbrojnego w historii świata, była miastem, w którym rządziło prawo pięści a gangsterskie porachunki wpisywały się w ówczesny krajobraz stolicy.
Zamiast w Boga, zacząłem wierzyć w potworności.
Głośno i dobitnie pisze o tym w swej najnowszej powieści Szczepan Twardoch. Królem odważył się wejść w najbardziej obskurne warszawskie zakamarki. Tym, w którym wszystko się zaczyna jest ring bokserski. Zawodowy bokser, Jakub Szapiro odbywa właśnie jedną z ważniejszych walk. Naocznym świadkiem walki jest Mojżesz Bernsztajn, siedemnastolatek, któremu Jakub brutalnie i bez najmniejszych skrupułów zamordował ojca gdy ten nie miał z czego spłacić zaciągniętego długu.
Nie umiem znaleźć własnej twarzy. Zgubiła się moja twarz, gdzieś między oczami a lustrem (…).
Wbrew logice i racjonalnie wytłumaczalnym regułom, zdruzgotany młodzieniec przyłącza się do oprawcy ojca i niczym jego cień, bierze udział w gangsterskim życiu Jakuba. Robi to tylko po to, by na stare lata spisać historię swego i jego życia, udokumentować zło, które wraz z krwią i rosnącymi antysemickimi ruchami przelewało się przez warszawskie ulice tuż przed wkroczeniem Hitlera do Polski.
(…) musimy dalej obracać to śmiertelne koło, nieść przemoc i przyjmować przemoc, jak w boksie, otrzymujesz cios, oddajesz, zjadasz, a potem ciebie coś zjada, pochodzisz od Boga i wracasz do Boga, pochodzisz z ziemi i wracasz do ziemi, kiedy jedzą cię mikroby, to jest przemoc, i kiedy zgniatasz pająka, to jest przemoc, wszystko jest przemocą (…).
A książka jest taka, jak nastroje targanego niepokojem miasta – brutalna, nieprzejednana, pełna pierwotnych instynktów, pozbawiona sentymentów. Szczepan Twardoch napisał Króla po męsku, bezwzględnie i bezkompromisowo. Nie cacka się z czytelnikiem, nie szczędzi mu dosadnych, krwistych i mięsistych opisów egzekucji, wynaturzeń czy tortur. Jest mocno, jest dobitnie. Jednym słowem – intensywnie.
(…) wiedziała, że kurwom pierścionka się nie kupuje. Dla kurew jest szampan, kiedy jest dobrze, policzek kiedy pyskują, skrobanka przy nadziei, nędza i samotność na starość.
Twardochowi nie brak wprawnego oka, za kurtyną pełnego bezwzględności gangsterskiego świata (nawet jeśli naznaczony jest subtelnym poczuciem humoru) ukrył coś o wiele ważniejszego – obraz zadufanych w sobie, rządzących miastem elit, które nie licząc się z człowieczeństwem, w imię wyższych, politycznych pobudek pragną własnego blichtru i uznania.
Stylem Król przypomina Dracha (z Morfiną nie jestem w stanie go skonfrontować, jej lektura jest cały czas przede mną). Charakteryzuje go specyficzny, pełen powtórzeń rytm. Miarowość ta ma w sobie coś z matematyki, na myśl przywodzi mi sinusoidę. Autor rozpędza fabułę, nadaje jej szwungu, by na chwilę przystopować, niemal znużyć odbiorcę. Czyni tak tylko po to, by znowu przyspieszyć i przyprawić czytelnika o szybsze bicie serca. Książka ta jest niczym rollercoaster – nie zna zahamowań a drobne przyduszenia pędzącej fabuły mają na celu jedno – wyostrzyć uśpione na chwilę zmysły.
Król to dwie Warszawy – ta mówiąca w języku polskim i ta żydowska – posługująca się jidisz. Uprzedzając pytania, które nasuwały się w przypadku Dracha, gdzie nie brakowało nieprzetłumaczonych na język polski zwrotów w gwarze śląskiej (powodujących w odbiorcach nie znających gwary swoistą konsternację), pragnę podkreślić, że tym razem zadbano o stosowne tłumaczenia pozbawiając tym samym powieści zbytniej hermetyczności, zapewniając jednocześnie komfort jej odbioru.
Na szczególną uwagę zasługuje również zamknięcie powieści. Twardochowi udała się rzecz niezwykła – tak pokierował fabułą i losami bohaterów, że niemal do samego końca nie byłam w stanie uwierzyć, że dałam się autorowi do tego stopnia zwieść. Chylę czoła.
Powieść przesycona jest bestialstwem, wulgarnym językiem, pozbawiona litości nie tyleż wobec postaci, co przeciętnego czytelnika. Ten, pisząc się na podróż śladami Jakuba i Mojżesza, musi liczyć się z tym, że czeka go spora dawka emocji, od zdegustowania opisywanymi praktykami po zachwyt nad kompozycją. I choć zdaję sobie sprawę, że tytuł ten może nie przypaść do gustu każdemu, jednego jestem pewna – przyczyni się do polemik nad swoją wielkością. A jeśli to nie jest wyznacznik naprawdę dobrej powieści, to już sama nie wiem, co nim powinno być. Zdecydowanie polecam!
Komentarze
Adu
Od jakiegoś czasu interesuje mnie tematyka związana właśnie z II WŚ . Myślę, że ciekawie będzie poznać historię od drugiej strony. Dziękuję za inspirację :)
Natalia Róża Świat Tomskiego
Kupiłam tą książkę na prezent dla brata... Był pod wrażeniem.. Ja sie trochę obawiam tej lektury, czy na pewno bym dała rady...
Dominika Rygiel
do Natalia Róża Świat Tomskiego
Tak, to jedna z tych książek, po lekturze których ciężko się pozbierać. Piękny styl, postaci z krwi i kości, mocno zarysowana fabuła i drugie, poważniejsze dno. Warto!
Asia
Ja bardzo chętnie sięgnę po tę książkę. Faktycznie w Polsce mówi się o antysemityźmie w odniesiniu do drugie wojny i latach po niej, ale niezbyt wiele o tym, jak sytuacja wyglądała wcześniej. Zaciekawiłaś mnie bardzo i na pewno mi się ta książka spodoba
Asia
Chętnie przeczytam tą powieść. Dzięki!