Pustelnik z wyboru – „Wzgórze”, Ivica Prtenjača

Tytułowe wzgórze, to niewielkie wzniesienie na dalmatyńskiej wyspie, które staje się na trzy miesiące domem bezimiennego bohatera. Znudzony i umęczony życiem, podirytowany ludźmi mężczyzna przenosi się do opuszczonych koszar, by monitorować okolicę i chronić ją przed potencjalnym zagrożeniem pożarowym.

(…) w mękach urodziła się moja pogarda i zmęczenie ludźmi. Nie mogłem już z nimi wytrzymać, poczułem, (…) jak pożerają mnie swoim niekończącym się gadaniem i pytaniami. Osaczali mnie (…). Wszyscy po kolei byli w tych swoich słabych ciałach fantastycznymi artystami, pisarzami, ważnymi dziennikarzami, historycznymi postaciami z polityki i błyszczącymi uwodzicielami z estrady. Wszyscy odkryli tajemnicę szczęścia i sukcesu.

Ta przymusowa alienacja pozwala bohaterowi na odcięcie się od dojmującego znużenia egzystencją i spojrzenia na świat oczyma jednostki osamotnionej, odseparowanej od społeczności. Separacja ta nie jest jednak totalna. Mężczyzna mocno unifikować zaczyna się ze światem przyrody, a wrodzona ludzka skłonność do budowania więzi pozwala mu na zawarcie przyjaźni z miejscowym osiołkiem o imieniu Visconti. Środowisko naturalne odgrywa tutaj istotną rolę – jest motorem, swoistą siłą napędową dla bohatera, która choć go niepokoi, to jednak nieustannie i coraz mocniej zachwyca. Dzika i nieposkromiona natura wyzwala w nim zwierzęce i pierwotne instynkty, które usilnie jednak stara się zwalczać, a celem samym w sobie staje się dla niego poszukiwanie dobra.

Zamieszkanie w opuszczonym miejscu pozwala narratorowi na odcięcie się od życia doczesnego oraz nabranie dystansu do sztucznych, napuszonych relacji z otoczeniem, które w poprzednim życiu były dlań opresyjne, w stopniu znacznym mu doskwierały, osaczały go i przytłaczały. Wraz ze zmianą otoczenia przychodzi czas dostrzeganie szczęścia w drobnych rytuałach jak chociażby w wypieku chleba. To również miejsce na refleksję i zadumę. Mężczyzna zaczyna analizować swoje dotychczasowe życie. Pojawiające się przebłyski z czasów dzieciństwa odnoszą się w znacznym stopniu do naznaczonej wojną jugosłowiańską, chorwackiej stolicy, która siłą rzeczy nie pozostawiła mężczyzny obojętnym. Obojętnym nie pozostawiła go również praca zawodowa – nie przyniosła mu ni spełnienia, ni splendoru, a jedynie rozgoryczenie, będące przyczynkiem ogarniającego go marazmu.

To, co urzeka w książce, to fakt, iż świat widziany jest tutaj w znacznej mierze okularem lornetki. To otoczenie widziane z boku, które z jednej strony pozwala samotnikowi nabrać dystansu do swojej egzystencji, z drugiej zaś powoduje w nim wzburzenie. Źródłem owego dyskomfortu stają się przejezdni turyści, którzy nie unifikują się z wyspą i jej prawami, a stają się powolnym, lecz konsekwentnym przyczynkiem jej destrukcji. Lornetka jest przyrządem tworzącym pewien rozdźwięk. Jest elementem oddzielającym bohatera od otoczenia, a jednocześnie go z nim łączącym. To jego jedyne oko na świat, od którego pragnie uciec, a do którego masochistycznie cały czas powraca. Wyspa staje się jednak dlań azylem, sposobem na mentalne odrodzenie.

Nie bez znaczenia pozostaje klimat – hipotetycznie wakacyjne i przyjazne turystom otoczenie, w praktyce okazuje się duszne oraz klaustrofobiczne, niepozostające bez znaczenia dla ogólnego odbioru tej na pierwszy rzut oka niezajmującej książki. Ivica Prtenjača snuje bowiem tę opowieść niespiesznie. Jej akcja koncentruje się głównie w obrębie powolnego penetrowania wyspy wraz z leniwymi poczynaniami bohatera. Retrospekcje i przemyślenia mężczyzny dodatkowo ją retardują, w sposób punktowy zmuszając na pochylenie się nad życiorysem owego pustelnika z wyboru.

Chorwat buduje to uniwersum prostymi i niewyszukanymi zdaniami, które jednak raz za razem podbarwione zostają poetycką i filozoficzną nutą. Zaakcentowane zostają nią głównie finalne zdania kolejnych rozdziałów. To wieńcząca je swego rodzaju przewrotna puenta – kolejna składowa rozmyślnej retardacji powieści. Nie jest to być może zabieg odkrywczy, a i same sentencje nie wybiegają poza utarte ścieżki, finalnie jednak, chociażby na elementy wymuszające chwile refleksji i zadumy, Wzgórze pozostaje książką wyróżniającą się.

Tytuł: Wzgórze
Autor: Ivica Prtenjača
Wydawnictwo: Biblioteka Słów
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 181

Jednym zdaniem

Snuta w niespiesznym rytmie opowieść o człowieku, który znużony życiem, swój azyl odnajduje na wyspie. Jedynym łącznikiem pomiędzy bohaterem a światem zewnętrznym zostaje okular lornetki. Powieść, która nie wybiega znacząco poza utarte schematy, ale finalnie nie pozostawia odbiorcy wobec siebie obojętnym.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
0 komentarzy
3 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Raj utracony – „Bez winy”, Michael CrummeyNastępny wpis: Wystawiając rachunek – „Stacja Tokio Ueno”, Yu Miri

Zobacz także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
październik 2024
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum