Więcej niż thriller – „Głośniej niż śnieg”, Stefan Hertmans

Czy typowo popularny gatunek literacki, jakim niewątpliwie jest thriller może nieść za sobą coś więcej, aniżeli tylko i wyłącznie chwile niezobowiązującego relaksu? Czy prócz gwarancji odczuwania gęsiej skórki na ciele, ewentualnego (o ile takowe się znajdzie) przesłania, może dać gwarancję literackiej jakości?

Czy dreszczowiec, prócz funkcji stricte rozrywkowej, może pełnić również funkcję estetyczną?

Teoretycznie, biorąc pod lupę większość chwytliwych tytułów z gatunku, podobna teza brzmi niczym oksymoron. Co więcej, jawić  się może jako odpychająca i wynaturzona fanaberia nad wyraz ambitnego autora, który to z powieści czysto odprężającej pragnie stworzyć dzieło jeśli nie unikatowe, to na pewno wyróżniające się z tłumu mu podobnych, nic nie wnoszących do życia czytelnika, nie bójmy się użyć kolokwialnego sformułowania – czytadeł. Teoria na szczęście pozostaje teorią. A praktyka?

Stefan Hertmans pokazuje, że jedno nie musi wykluczać drugiego.

Swoją najnowszą powieścią Głośniej niż śnieg dowodzi, iż mieszając ze sobą skrajnie różne konwencje – od thrillera, przez sensację po subtelny romans – odpowiednio cyzelując przy tym styl, z kunsztem polerując zdania można stworzyć thriller wybitny, daleki od taniej beletrystyki, a jednocześnie przystępny i atrakcyjny dla odbiorcy.

John de Vuyst Wiedzie życie przeciętnego mężczyzny w kwiecie wieku. Zawodowo – redaktor w niepobłażającym pisarzom wydawnictwie. Prywatnie – mężczyzna doceniający piękno kobiet, mąż, człowiek poważnie chory, regularnie poddawany dializom. To wokół niego skupione jest fabularne epicentrum powieści, którego punktem zapalnym są… listy. Enigmatyczne w swym przekazie przesyłki, wraz z pojawieniem się wydawnictwie rudowłosego pisarza staną się przyczynkiem do wieloaspektowego rozpadu egzystencji Johna. Bohater stanie bowiem nie tyleż w obliczu międzykulturowej, podszytej religijnym fanatyzmem wojny, co prywatnej, głęboko przeżywanej krucjaty wynikającej z wewnętrznego wyobcowania.

Stefan Hertmans operuje słowem w sposób nad wyraz umiejętny. Jego zręczność w splataniu ze sobą różnorakich wątków, która widoczna jest w połączeniu klasycznego suspensu z sensualnym, czułym romansem jest niezaprzeczalna. Belgijski pisarz modeluje intrygę niczym artysta rzeźbę z gliny. To zabawa formą, konwencją, językiem. Pióro Hertmansa jest plastyczne, a zarazem niepozbawione oryginalnego rysu.

Niespotykany jest również sam klimat powieści. Na jego zamaszysty wymiar składa się chociażby wylewający się zewsząd, wyraźnie zarysowany egzystencjalny marazm głównego bohatera, którego świat, wraz z kolejnymi etapami rozwoju akcji, rozpadać zdaje się na cząstki elementarne, rozwarstwia się. Na niepodlegającą dyskusji alienację Johna nakłada się subtelna, sensualna warstwa erotyzmu (tutaj nawet śmierć pachnie zmysłowością) oplotem której są typowe w powieściach suspensu: niepokój, lęk czy niepewność. Wszystko podszyte zostało niemal chorobliwą fascynacją głównego bohatera światem Chazarów, religijnym fanatyzmem, przytroczone z jednej strony brutalnymi, z drugiej budzącymi uczucie grozy momentami. Całość porusza w jakiś nieodzownie poetycki sposób, jest pełnym kunsztu słownym i fabularnym splotem, który po lekturze pozostawia nie tyleż zachwyt, co swoisty niedosyt.

Głośniej niż śnieg to więcej niż thriller. To powieść wielowymiarowa. Wielowątkowość, niejednoznaczność akcji oraz emocjonalna jej wielowarstwowość, w połączeniu z niemal lirycznym zabarwieniem stylu czynią z niniejszego tytułu rzecz świeżą, nowatorską. Jest to powieść sugestywna, wyróżniająca się, której łakniemy i która uzależnia. To thriller, który magnetyzuje.

Tytuł: Głośniej niż śnieg
Autor: Stefan Hertmans
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 366

Jednym zdaniem

Wyjątkowy thriller, który zachwyci nie tylko porywającą intrygą, ale również poetyką formy. Zaskakujący, hipnotyzujący, przykuwający uwagę.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
7 komentarzy
3 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Bookiecik Kwartału (II/2017)Następny wpis: Akcja: pasja

Zobacz także

Komentarze

  • Tysiąc Żyć Czytelnika

    4 lipca 2017 at 18:19
    Odpowiedz

    Bardzo dobra recenzja! Chciałabym pisać tak dobrze, jak ty. Ja ostatnio przeczytałam coś bardzo podobnego, więc chyba zainteresuję się tematem. :) Łączenie kryminału, horroru oraz romansu bardzo mi przypadło do gustu, jednak z całą pewnością książki bardzo się różnią od siebie. Pozdrowienia!

  • Marzena

    3 lipca 2017 at 16:37
    Odpowiedz

    Raczej nie czytuję thillerów, ale ten jest zdecydowanie warty mojej uwagi. Zresztą wystawiłaś książce bardzo dobrą recenzję, która zdecydowanie zachęca do przeczytania. Pozdrawiam, Marzena

  • Pandora

    3 lipca 2017 at 16:30
    Odpowiedz

    Przyznaję, że thrillery to zupełnie nie moja bajka, ale, jeśli ta książka jest napisana równie poetycko, co Twoja recenzja, to jestem skłonna po nią sięgnąć :)

  • Przeliterowana

    3 lipca 2017 at 16:18
    Odpowiedz

    Takiego thrillera z pewnością nie czytałam. Rzadko zdarzają się książki, które, oprócz wciągającej akcji, są napisane w taki sposób, że czytelnik może zachwycać się już samą formą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
marzec 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum