Mam dziwny czytelniczy nawyk za który większość moli książkowych – jak myślę – by mnie ukatrupiło. Lubię zaginać w książkach rogi. Lubię podkreślać ołówkiem cytaty. Lubię kreślić i zaznaczać swoją obecność w lekturze, jaką mam w ręku. Może to infantylny nawyk. Być może wkurzający. A nawet naganny. Na szczęście, nie zdarza się on jednak często. Jest niestety lub „-stety” zarezerwowany dla książek bardzo dobrych lub nawet wybitnych. Takie tytuły zdarzają się nieczęsto, mój niszczycielski zapęd jest więc okazjonalny. I jest wyznacznikiem książek, które są mi niezmiernie bliskie i zostaną ze mną na zawsze, nie tylko na półce domowej biblioteczki. Taką książką jest właśnie Szału nie ma, jest rak – rozmowa Katarzyny Jabłońskiej z niedawno zmarłym księdzem Janem Kaczkowskim. Od dawien dawna, żadna z książek nie została przeze mnie do tego stopnia zmaltretowana jak właśnie ta… co śmieszniejsze, większość naznaczonych moją osobowością tytułów znacznie odbiega od niniejszej pozycji. Bo jak porównać nabokovską Lolitę, Pianistkę Jelinek czy Nieznośną lekkość bytu Kundery z wywiadem z polskim księdzem zajmującym się bioetyką?! Nijak. I w sumie to jest mi wstyd. Że książka ta trafiła w moje ręce dopiero teraz, czyli już po śmierci księdza.
Na pytanie „dlaczego?” ciężko jest mi jednoznacznie odpowiedzieć. Powodów jest mnóstwo. Ten najbardziej prozaiczny i rzucający się na myśl jako pierwszy, to po prostu fakt, że rozmowa ta jest niezwykle mądra. Być może brzmi to banalnie, ale tak właśnie jest. I nic tego nie zmieni – żadna opinia, kilkudziesięciu recenzentów czy pierwszy lepszy sceptyk. Czego więc dotyczy? To niebywałe, że tak niewielka objętościowo lektura (wywiad liczy sobie zaledwie 140 str.!) zawiera w sobie tyle (i to ciężkiego kalibru) tematów. Jakich? Ksiądz Kaczkowski opowiada głównie o swoim stosunku do wiary oraz o postrzeganiu grzechu (porusza niniejszym etyczne problemy związane z zapłodnieniem in vitro, eutanazją, seksem przedmałżeńskim, masturbacją, celibatem, homoseksualizmem, seksualnością człowieka, śmiercią dziecka, umieraniem w obliczu ciężkiej choroby). Bez skrępowania opowiada o tematach tabu traktując je jako zupełnie naturalną kolej rzeczy ludzkiego życia.
To, co rzuca się w oczy jako pierwsze to fakt, że podejście to jest dosyć liberalne a co jeszcze bardziej zdumiewające – zupełnie nieoderwane od doktryny chrześcijańskiej. Ksiądz niezmiernie odważnie podchodzi do ww. spraw a jego postawa jest niebywale ludzka. To przybliża niezmiernie czytelnika do narratora, powodując, że odbiera się go jak równego sobie. Jest to niebywały walor wywiadu. Kolejnym niekwestionowanym pozytywem samej książki a raczej śp. księdza Kaczkowskiego jest jego wysmakowane poczucie humoru. Czytając wywiad zdarzyło mi się szczerze uśmiechnąć pod nosem czy – w obliczu prezentowanych przez księdza wartości – przytaknąć im kiwając żarliwie głową.
Przyznam szczerze, że Szału nie ma, jest rak jest tytułem, który mnie z jednej strony zaszokował, z drugiej po części odbudował moją wiarę w instytucję kościoła. Brakuje mi ogólnie słów by wyrazić moje odczucia. Treść tej książki jest tak bogata i mocno obciążająca emocjonalnie, że wymaga z mojej strony solidnego jej przepracowania. W chwili obecnej czuję się zbyt mocno nią przybita by móc napisać coś więcej. Napiszę więc tylko, że z pewnością sięgnę po dwa kolejne tytuły autorstwa księdza Kaczkowskiego a niniejszy wywiad będę polecać dalej. Chociażby po to by wszystkim sceptykom i ignorantom udowodnić, że ksiądz księdzu nie równy a wiarę można traktować zupełnie po ludzku a zarazem poważnie, być może nie z przymrużeniem oka ale na pewno z pewnym marginesem akceptacji ludzkich słabości, które przecież są zupełnie naturalne. Książka zdecydowanie warta polecenia!
Komentarze
Z Nowego Sącza
Niezwykła opowieść o niezwykłym człowieku, który o życiu i śmierci może powiedzieć więcej niż ktokolwiek inny.