Wystarczy wsłuchać się dobrze w wiadomości w radio lub telewizji, wczytać w dziennik. Nieustające i cykliczne zamachy w Turcji, Egipcie, Czeczeni czy Syrii. Bojownicy islamscy i ich święta wojna. Napady, uprowadzenia, egzekucje. Dżihad, o którym nieprzerwanie jest głośno. Głośno nie tylko dzięki samym samozwańczym „braciom” – islamskim bojownikom, których łączą wspólne ideały, ale również dzięki dziennikarzom, którzy niejednokrotnie z narażeniem życia wchodzą w samo epicentrum świętej wojny, po to, by wygrzebać z niej ideologiczne sedno, obnażyć brutalną prawdę i nagłośnić ją światu.
Marcin Mamoń to dziennikarz i dokumentalista z ponad dwudziestoletnim stażem, zajmuje się głównie konfliktami zbrojnymi na terenie Syrii, Afganistanu, Iraku czy Ukrainie. Jest jednym z pierwszych dziennikarzy na świecie, którym udało się nie tylko dotrzeć do czołowych terrorystów, ale zdobyć ich zaufanie. Ogromna wiedza i doświadczenie w obcowaniu na terenie najbardziej zapalnych miejsc na świecie nie uchroniła go przed katastrofą. W 2015 roku, razem ze swoim fotografem Tomaszem Głowackim został porwany przez Al-Kaidę i więziony kilka tygodni w karygodnych warunkach w syryjskim więzieniu.
Minął kolejny tydzień. Dni były coraz dłuższe i trudniejsze do wytrzymania. Leżysz, siedzisz, znów leżysz. Jeden bok, drugi i znowu… Niełatwa do zniesienia jednostajność i życie w ciemności. Tylko sny dawały szansę na wyprawę do lepszego świata.
Wojna braci to apokaliptyczna podróż przez ogarnięty terroryzmem i wojnę domową Bliski Wschód. Pod osłoną na pozór chaotycznych, oderwanych od siebie scenek, Marcin Mamoń przedstawia brutalną prawdę o kampanii samozwańczych „braci”, których nie łączą więzy krwi, a wspólne ideologiczne i religijne ideały. To dla nich są skłonni porywać, szantażować, torturować i zabijać niewinnych ludzi, a efekty swych praktyk filmować i publikować w sieci.
Dziewczynę rażono prądem. Podłączano jej przewody elektryczne do dużych palców u nóg. Ręce miała skute kajdankami za plecami. Oprawcy zakrywali jej usta dłońmi, by nie było słychać krzyku.
Autor w sposób niezmiernie drobiazgowy, a przy tym niepozbawiony rzetelności przybliża zasady działania islamskich bojowników, ujawnia skomplikowaną strukturę i mnogość organizacji, których pozornie nie łączy nic, w rzeczywistości jednak wszystko. Mamoń przedstawia kulisy działań bezimiennych bojowników na ogarniętym terroryzmem Bliskim Wschodzie, czyni to jednocześnie otwarcie i bez cenzury. Jego relację charakteryzuje chłodne, zdystansowane spojrzenie i niekwestionowana rzetelność. W chwili, gdy autor wraca wspomnieniami do chwil, kiedy złapany przez działaczy Al-Kaidy tkwił kilka tygodni w zawieszeniu między życiem a śmiercią, książka nabiera bardziej emocjonalnego wymiaru. Bojownicy jawić się zaczynają jako nie tylko bezimienni, omotani kominiarkami ludzie trzymający w ręce kałasznikowy. Kiedy autor opowiadać zaczyna swą historię z samego środka dżihadu, z zatęchłej, zimnej, obskurnej piwnicy, oprawcy jawić zaczynają się jako fanatycy, dla których słowo „okrucieństwo” to nic innego jak bezkresne pole do popisu ich wyobraźni.
Była jeszcze żelazna rura z drutem kolczastym w środku. Wprowadza się ją do odbytu, a następnie wyciąga. Drut zostaje w środku (…). Przyznali się do wszystkiego. Podpisali wszystkie papiery, jakie im podsunięto, choć nie mieli okazji, by je przeczytać.
I to ta część zdecydowanie sprawiła, że jeszcze teraz ciężko jest mi zebrać myśli i podejść do niniejszej recenzji bez większych emocji. Opisywana przez Mamonia rzeczywistość, to dysharmonijny świat, w którym piękno roziskrzonego milionem gwiazd nieba jest wynikiem wojny i wynikającego z niej braku prądu, a bezcelowy spacer w siną dal tylko i wyłącznie wynikiem ucieczki przed ostrzałem. To życie pod „deszczem bomb”, niejednokrotnie z duszą na ramieniu, życie pełne niepewności, strachu, niezrozumienia. To świat, w którym zaufanie do człowieka, jak i jego życie nie mają większej wartości.
Wstrząsający dokument Marcina Mamonia to lektura niełatwa, przesycona faktami, nazwiskami i nazwami własnymi, które laikowi ciężko ogarnąć, posegregować i umiejscowić na mapie świata. To pourywany zbiór scen, niejednokrotnie chaotyczne zeznania. W zestawieniu z czarno-białymi zdjęciami autorstwa Tomasza Głowackiego, całość nabiera jeszcze głębszego, bardziej autentycznego wymiaru. To wyjątkowa, prawdziwa i obrazowa publikacja, wobec której ciężko jest przejść obojętnie.
Niektórych książek nie da się przepracować. Ich lektura, przy jednoczesnej irracjonalnej fascynacji wywołuje wewnętrzny bunt i opór, plątaninę myśli i kłębowisko skrajnych emocji. Wojna braci jest jedną z nich. Barwna choć nieubarwiona, prawdziwa, szokująca, obnażająca prawdę o świecie fanatycznym świecie dżihadystów. Jednym słowem – obowiązkowa.
Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie egzemplarza książki.
Komentarze
Justyna
Świetny temat i recenzja :)
Ewa
Temat intrygujący, aczkolwiek nie sięgnęłabym po tę książkę w najbliższym czasie - jestem zbyt wrażliwa, a książka wydaje się być ciężkim orzechem do zgryzienia.
Dominika Rygiel
do Ewa
Tak, to zdecydowanie książka ciężkiego kalibru...
Maciej Wojtas
Temat bardzo ciekawy, zwłaszcza, że to relacja z pierwszej ręki. Ale nie wiem, czy jestem gotowy na taką lekturę... Pewnych rzeczy nie da się potem wyrzucić z głowy :( To dlatego nie byłem i raczej nie oglądnę filmu "Wołyń".
Dominika Rygiel
do Maciej Wojtas
Jest książka na podstawie której powstała ekranizacja. Chodzi za mną, choć mocno się jej boję.
pa2ul
Dla mnie temat zbyt cięzki. nie moge czytać takich rzeczy, jestem za bardzo...delikatna.
Agnieszka
Świetna recenzja, chętnie przeczytam książkę o takiej tematyce.