Mam na imię Jerzy…
Poznajcie go. Juruś pije nałogowo i obsesyjnie. Równie nałogowo wraca na oddział deliryków, gdzie wśród podobnych sobie indywiduów próbuje wyleczyć się z pijaństwa. I choć walczy o siebie w imię miłości, to jego walka przypomina walkę z wiatrakami. Im częściej wraca na odwyk, tym chorobliwiej reaguje na kolejne powroty. Zawsze kończą się w tym samym miejscu – osiedlowej melinie „Pod Mocnym Aniołem”. Historia Jerzego kołem się toczy, a jego los boleśnie splata z podobnymi jemu, upodlonych do granic bełkocących pań i panów.
… Jestem alkoholikiem.
Powieść Pilcha to dosadny, wstrząsający i bardzo mocny w swym przekazie, niemal przaśny obraz upadku człowieka zanurzonego od stóp do głów w alkoholu, odurzonego wysokoprocentowymi oparami, tarzającego się we własnych rzygowinach. To delirium upodlenia, odczłowieczenia, pijackiej psychodeli. Autor zaserwował soczysty i niezmiernie sugestywny koktajl z samego epicentrum pijackiego światka. Niezrozumiały bełkot zestawiony został z typowymi w chwili upojenia alkoholowego przebłyskami „inteligencji”, w wyniku czego powstał zdumiewający, kontrastowy lecz boleśnie prawdziwy obraz typowego alkoholika.
Słowo o odurzeniu słowem
Powieść ta jest pozycją o dwóch płaszczyznach. Pierwsza – otumania perfekcyjnie odmalowaną słowem rzeczywistością. Pijacki bełkot podniesiony tutaj został do rangi sztuki, jego naturalistyczna forma doskonale odzwierciedla nieznośną dolę człowieka borykającego się z chorobą alkoholową. Ludzkie charaktery jawią się tutaj jako odrealnione, na swój sposób uduchowione istoty.
Moralniak w zapasie
Z drugiej zaś strony, historia Jerzego boleśnie obnaża ludzkie przywary, otwiera oko na malignę nałogu, wciąga czytelnika na samo dno wysokoprocentowego uzależnienia. Z tą książką jest tak jak z alkoholem – początkowo mami i zachwyca, w miarę przewracania kartek, coraz bardziej oszałamia. Uzależnia i wciąga w swe lingwistyczne szpony bez możliwości wyrwania się, tylko po to, by na samym końcu swym brutalnym przesłaniem przyprawić o niezły zawrót głowy i solidnego kaca moralnego.
Karkołomność gratis
I to właśnie sugestywność w kreacji wizerunku przeżartego alkoholem umysłu sprawiła, że jestem książką zafascynowana. Naturalistyczna w formie konwencja prozy Pilcha to rzadko spotykana u pisarzy dojrzałość, a wyrazisty i perfekcyjnie zarysowany, chaotyczny charakter pijackiego gadulstwa to językowe mistrzostwo. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że podnoszenie tak delikatnego tematu, jakim jest choroba alkoholowa do rangi literackiego artyzmu, to sprawa bardzo ważka i kontrowersyjna. Może oburzyć, wywołać niesmak, przywołać złe wspomnienia. To książka genialna językowo, autentyczna i merytorycznie zatrważająca, a w tej kompozycji zdradliwa niczym butelka markowego alkoholu.
Sztuka dla sztuki
Lubię traktować literaturę jako swego rodzaju formę sztuki. Istotny dla mnie jest fakt, by prócz czysto rozrywkowej funkcji, książka była swego rodzaju estetyczną ikoną, dowodem na to, że język – jakikolwiek by nie był – można skatalogować i uchwycić w sztywne ramy obwoluty, zamknąć i pozwolić na to, by wraz z każdym kolejnym czytelnikiem i ponowną lekturą żył na nowo. A im mniej mu do wyelegantowanej lingwistycznej laurki i bliżej realnego świata, tym większy jest mój zachwyt. W przypadku powieści Pod Mocnym Aniołem Pilcha, sięga on zenitu. Język jest tu niemal poetycki, biblijny, pod swoją ozdobną otoczką maskuje wstrząsające realia uzależnienia, beznadziejności i marazmu.
Małe „ale”…
I choć jestem powieścią zauroczona, to moje doznania po lekturze po części przyrównać mogę do przysłowiowego kaca. To książka, która swym stylem mile łechtała moje językoznawcze ego. Z drugiej strony uświadomiła, że mój czytelniczy rausz jest iluzoryczny, podszyty dramatem setek rodzin borykających się z problemem alkoholizmu. Mimo wszystko książkę gorąco polecam. Jeśli jesteś czytelnikiem zmanierowanym, kochającym taplać się w literackich brudach, a Twoje poczucie estetyki nie opiera się tylko i wyłącznie na ociekającym lukrem książkowym laurkach, to Pod Mocnym Aniołem będzie idealną lekturą właśnie dla Ciebie.
Komentarze
Gosia Ostrowska
Bylam na filmie. Fakt mocny w niektorych momentach nawet za. Do książki mam zamiar usiąść wolną chwilą.
Dominika Rygiel
do Gosia Ostrowska
Warto, na swój sposób kunsztowna.
Monka
... cały czas przymierzam się do lektury tej książki i ta opinia zdecydowanie przekonuje mnie, że warto nareszcie po nią sięgnąć ...
Dominika Rygiel
do Monka
Jest zdecydowanie warta uwagi, boleśnie autentyczna. Po jej lekturze czuję się tak, jakbym Pod Mocnym Aniołem sama przechyliła kilka kieliszków ;)
pożeram strony
Byłam zachwycona filmem, książki nie czytałam. Jeśli oglądałaś film to daj znać jak ma się jedno do drugiego, bo jestem bardzo ciekawa:)
Dominika Rygiel
do pożeram strony
Nie widziałam filmu, choć znam opinię osoby, która książką była zachwycona. Film ją zdegustował. Muszę obejrzeć by wyrobić sobie własne zdanie w takim razie. Więckiewicza kocham, ciekawa jestem jak podszedł do tematu...
Maciej Wojtas
Świetna recenzja (szczerze!) Nie rozumiem tylko tego: "tragiczna merytorycznie". Co masz na myśli?
Dominika Rygiel
do Maciej Wojtas
Wielki Brat Czuwa. Dzięki, masz rację, w tym fragmencie nie wiadomo co auto(ka) miał(a) na myśli. Poprawiłam. Mam nadzieję, że wyzbyłam się tak rażącego skoku myślowego.
BD
Po takiej recenzji to nic tylko zamawiac i czytac :)
Dominika Rygiel
do BD
Mogę pożyczyć :P