Z kłamstwem jej do twarzy – „Czasami kłamię”, Alice Feeney

Czy może być coś gorszego od uwięzionego w sparaliżowanym ciele umysłu? Amber doświadcza tego na własnej skórze. Leży w szpitalnym łóżku, zdana na łaskę i niełaskę personelu medycznego, męża oraz siostry. Słyszy ich głosy, czuje dotyk, nie może jednak na nie w porę zareagować, nie jest w stanie ich zaaprobować, ani przed nimi się wzbronić. Trzydziestopięcioletnia kobieta mota się w sobie, boi się. Jakim cudem znalazła się w takim położeniu? Faktem jest, iż uległa wypadkowi samochodowemu, ale kto go spowodował? Czy był to wypadek w dosłownym słowa tego znaczeniu, a może celowa próba targnięcia na jej życie? Jeśli tak, nasuwa się pytanie – czyja? Jeśli tak, pojawia się kwestia – dlaczego?

W tej historii wszystko zdaje się być oczywiste, jasne i klarowne. Amber snuje opowieść swego życia na kilku płaszczyznach. Pierwsza, dzieje się „teraz”. To w znacznej mierze odczucia, jakie towarzyszą bohaterce w szpitalu, przymglony obraz zamroczonego śpiączką ciała, oniryczne wspomnienia, poczucie zagrożenia i strachu, niepewności. Kolejną odsłona życia bohaterki wyłania się za sprawą dzienników z okresu lat dziecięcych. Dziesięcioletnia wówczas dziewczynka niejednokrotnie w infantylny sposób spisuje kształtującą ją rzeczywistość, to ona w znacznej mierze przyczynia się do jej obecnego położenia. Dopełnieniem tego zdają się być opisy wydarzeń, jakie rozegrały się tuż przed samym wypadkiem oraz wspomnienia z dorosłego i zawodowego życia Amber. Z wszystkich tych skrawków rzeczywistości, wyłania się całkowity, pozornie spójny i logiczny obraz bohaterki. Pozornie. Zdać sobie trzeba sprawę z jednej istotnej rzeczy:

Amber czasami kłamie.

Powieścią Czasami kłamię Alice Feeney wprowadza czytelnika w niezwykły, pokrętny świat nieoczywistości. To, co na pierwszy rzut oka zdaje się być pewne i klarowne, finalnie okazuje się być nic nieznaczącą mrzonką. Fabuła zdaje się opierać na misternie utkanej sieci kłamstw i intryg, które docelowo odwracają fabularny splot zdarzeń o przysłowiowe 180 stopni wprawiając odbiorcę w konsternację. Autorka sprawnie i z premedytacją, często za sprawą aluzji i niedopowiedzeń manipuluje czytelnikiem, wodzi go za nos i wyprowadza na manowce. To właśnie fabuła i pokrętna narracja powieści, a także niesamowity fabularny twist są jej największym atutem. Za ich sprawą ciężko jest zarzucić lekturę. Czasami kłamię frapuje, intryguje, wciąga od pierwszych stron.

Na szczególną uwagę zasługuje dosyć mroczny i duszny klimat książki. Za sprawą nieprzyjemnych dla bohaterki zdarzeń, jakie mają miejsce w szpitalnych murach, a także dosyć niepokojących jej poczynań z czasów dzieciństwa, książkę można nazwać godnym mianem dobrego thrillera psychologicznego. Brudne myśli oraz nieoczywistość poczynań bohaterów niewyjaśnione sploty zdarzeń – nawet, jeśli odrealnione i mało wiarygodne – nie tylko nurtują, ale zatrważają, nie dając wytchnienia ani spokoju.

Tym bardziej, więc szkoda, że zarówno stylu powieści jak i samej kreacji bohaterów nie można nazwać satysfakcjonującymi. Postaci zdają się być mało oryginalne, pozbawione zostały świeżości. Ich koncepcyjna schematyczność męczy, jest nad wyraz zbieżna z kreacją bohaterów podobnych tematycznie powieści (przykładowo Co kryją jej oczy Sary Pinborough czy Dziewczyny z pociągu Pauli Hawkins). Ich sylwetki i poczynania odwołują się do utartych schematów, są dosyć stereotypowe. Obok pierwszoosobowej narracji i sztucznych dialogów to główna pułapka, w jaką wpada większość początkujących pisarzy. Alice Feeney nie udało jej się niestety uniknąć.

Z jednej strony, Czasami kłamię to wciągający, mocno angażujący, a finalnie zaskakujący narracyjnie thriller, który zapewni kilka chwil emocjonującej lektury. Z drugiej zaś, powieść zmęczyć może sztampową kreacją postaci oraz nieprawdopodobieństwem przedstawionych zdarzeń. Lektura dla mniej wymagającego czytelnika.

Tytuł: Czasami kłamię
Autor: Alice Feeney
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 350
Przekład: Agnieszka Walulik

Jednym zdaniem

Ciekawy, dosyć nieoczywisty thriller psychologiczny, który może zaciekawić swoją pokrętną warstwą fabularną.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
14 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Czas przemiany – „Inna dusza”, Łukasz OrbitowskiNastępny wpis: Ślady, których nie wymażemy – „Żeby nie było śladu”, Cezary Łazarewicz

Zobacz także

Komentarze

  • Sikoreczka

    3 listopada 2017 at 17:30
    Odpowiedz

    Bardzo wspaniała recenzja, ale książka nie do końca w moim typie.

  • Sylwia

    3 listopada 2017 at 17:15
    Odpowiedz

    Świetna książka :) Muszę koniecznie przeczytać

  • Anika

    2 listopada 2017 at 17:04
    Odpowiedz

    Nie znałam wcześniej tego tytułu, ale brzmi ciekawie.

  • Ewa

    2 listopada 2017 at 16:38
    Odpowiedz

    Czytałam i zachwyciłam się. Nie zgadzam się, że jest to lektura dla mniej wymagającego czytelnika, intryga jest tu całkiem sprawnie utkana i nie ogranicza się do jednej płaszczyzny. Jasne, można by pokusić się o głębszą budowę tekstu i intrygi - ale jak dla mnie jest na piątkę z wielkim plusem.

  • Ewelina

    2 listopada 2017 at 16:01
    Odpowiedz

    Od jakiegoś czasu mam tę książkę na liście "do przeczytania", wydaje się ciekawa :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
listopad 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum