Skupiona wokół spowiedzi życia Janiny treść powieści Jarosława Czechowicza jest niewątpliwie przytłaczająca. Toksyczny dom rodzinny, w którym rytm odmierzają ciągi i cięgi ojca – pijaka, zdały się mieć na kobietę niekwestionowany wpływ. Mocno odbiły się na jej psychice. Janina ze wszech miar stara się wyprzeć z pamięci jakże bolesny etap życia, tak naprawdę grzęźnie w nim po pachy. Jak to w życiu, los bywa przewrotny: to, czego człowiek wypiera się najbardziej, wraca rykoszetem, ze zdwojoną siłą, burząc to, co najistotniejsze. W tym przypadku, wymierza szyderczy policzek Janinie, która, wzbraniając się ze wszech miar pijackiego nałogu, sama weń wpada, kalecząc nie tyleż siebie, co dwie istoty z niej zrodzone: syna Filipa oraz córkę Agnieszkę.
Jakże deprymująca jest swego rodzaju przewidywalność Toksyczności. Nieuchronność losu Janiny wpisana jest w treść niemal od pierwszej strony, przywiera doń, generując niegasnące niemal do samego końca poczucie lęku. To książka, podczas lektury której do samego końca towarzyszy odbiorcy niezdefiniowany dreszcz niepokoju i przygnębienia. Dzieje się tak również poprzez narastającą podczas lektury świadomość łatwości, z jaką popada się w nałóg alkoholowy. To machina, w którą wpada się gładko, nieświadomie, poniekąd wbrew sobie. Ta przygnębiająca konstatacja, która wybrzmiewa przez prozatorski debiut Czechowicza w sposób zdecydowany, a finalnie przechodząc niemal w crescendo, staje się mottem książki i wyraźnym znakiem ostrzegawczym.
Jarosław Czechowicz stworzył druzgoczącą powieść obrazującą mechanizm uzależnienia od alkoholu, a także dotykającą problematykę współuzależnienia. Jakże naturalna jest tutaj postać Janiny, kobiety szukającej w kieliszku li jedynie zrozumienia, szczęścia i miłości. Jakże prozaiczne i niewygórowane są jej oczekiwania, jakże szeroki wachlarz samousprawiedliwienia się, a jakże przygnębiający finał generują. Z drugiej zaś strony, jakże oczywiste są nadzieje jej dzieci, które swobodnie wrastają w otoczenie, zaskakująco dobrze radząc sobie z zatrutą oparami alkoholu rzeczywistością. Jest to historia samotności, samotności nieustannie poszukującej bratniej duszy matki, a także samotności zdanych na siebie dzieci.
To wiarygodna kreacja, która, pomimo trudnego tematu, napisana została lekko, momentami ostrożnie, z marginesem niedopowiedzeń, a jednocześnie z niejaką czułością w stosunku do bohaterów. To postaci, które nie odstręczają, generujące odczucie sympatii, współczucia. Filip przejmuje rodzinne stery, mimo bardzo młodego wieku staje się głową rodziny, walczy o nią. W opozycji stoi Agnieszka, pokorna, cicha, niemal niewidzialna. Między nimi miota się Janina, poczciwa, tak bardzo zwyczajna, tylko, jak w piosence Budki Suflera, w życiu znowu jej nie wyszło.
Prócz poważnego tematu alkoholizmu kobiet, potraktowanego obrazowo aczkolwiek w niespodziewanie subtelny sposób, na słowa pochwały zasługuje tło powieści. Wiernie oddane realia Polski z okresu PRL-u w pierwszej części Toksyczności przywodzą poniekąd na myśl Piaskową Górę Joanny Bator. Przedzierający zaś przez karty powieści bezmiar smutku, toksyczne, zatruwające krew i myśli opary nerwowości i niepewności przywodzą na myśl prozę Jakuba Małeckiego. Toksyczność to powieść autentyczna, bardzo emocjonująca i bolesna w odbiorze. Warta lektury.
Tytuł: Toksyczność
Autor: Jarosław Czechowicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 256
Komentarze
Gandalf
"Toksyczność" to powieść bardzo starannie przemyślana, w której Jarosław Czechowicz porusza trudny problem, jednak swoim bohaterom ofiarowuje pewnego rodzaju czułość. Książka trudna, przygnębiająca i taka, która pozostaje z czytelnikiem na długo po lekturze. Warto jednak po nią sięgnąć i poświęcić jej nieco więcej uwagi.