Zadawaliście sobie kiedykolwiek pytanie czym jest gust? Czy to wyłącznie czysto personalne odczucie, a może przekonanie w znacznej mierze kreowane przez społeczeństwo, panującą modę, marketing? Co sprawia, że dane dzieło sztuki, książka czy każdy inny produkt staje się znany, cenny, ważny dla ludzi? Czy istotą jego wartości jest stojący za nim człowiek? Co więcej, czy ważna jest jego płeć?
Harriet Burden, to mało znana, wyobcowana, ekscentryczna artystka. Jej prace, to awangardowe konstrukcje, dzieła odważne, pełne dwuznaczności. Z racji faktu, iż ich autorka doskonale orientuje się w naukowym i filozoficznym dyskursie (nieobce są jej publikacje Freuda, Miltona, Homera czy Myersa), jej dzieła naszpikowane są odwołaniami do literatury i filozofii i logiki. Harry czuje się mocno niedoceniania przez krytyków, obojętna społeczeństwu. Jej indywidualne wystawy nie odnoszą sukcesu, recenzenci są wobec nich bierni.
Ciało też może mieć swoje pomysły. Stosować metafory.
Zaczyna walczyć ze swoimi demonami. I swoim ciałem. Cierpiąca na coraz częstsze i gwałtowniejsze torsje, prowadzić zaczyna dziennik. Spisuje w nim swoje przemyślenia, kreśli plany. Wpada na dosyć radykalny i odważny pomyśl. By tchnąć w swe nowatorskie dzieła drugie życie, wpada na pomysł wykorzystania żywych, męskich masek…
Spektakl symulakry
Nawiązuje współpracę z kilkoma mężczyznami i niebawem w świat wypuszcza tryptyk, trzy instalacje: Historię sztuki reprezentowaną przez Antona Tisha, Duszne pokoje sygnowane nazwiskiem Phineasa Q. Eldridge’a oraz Poniżej domniemanego autorstwa Rune’a. Rezultat przechodzi najśmielsze oczekiwania zarówno Harriet, jak i jej wynajętych masek. Trzy indywidualne wystawy zaprezentowane w Nowym Jorku zyskują entuzjazm publiczności. Gdy nadchodzi pora na wyjawienie prawdziwego nazwiska ich twórcy, pojawia się problem, jeden z wynajętych artystów – Rune odmawia. Cały splendor przypisuje sobie. Po czyjej stronie tkwi prawda? Komu uwierzy społeczeństwo?
Nie dajcie sobie wmówić, że czarodziejskie słowa nie istnieją.
Świat w płomieniach urzekł mnie z marszu, głównie dlatego, iż jest powieścią niekonwencjonalną. To jedna z tych nielicznych książek, które zachwycają swoją odważną, niemal awangardową strukturą. To historia opowiedziana w sposób innowacyjny i śmiały. Siri Hustvedt pokusiła się o rzecz niebywałą – odeszła od tradycyjnej formy snucia historii. Nie sposób doszukać się tutaj następujących po sobie rozdziałów. Cała powieść bazuje na oderwanych od siebie zapiskach Harriet, poprzeplatane zostały wywiadami, wspomnieniami, stenogramami, listami osób jej bliskich, rodziny, sąsiadów, recenzentów, dziennikarzy, współpracowników oraz wynajętych masek. Cała historia przedstawiona jest więc z różnych, zupełnie odrębnych punktów widzenia, światło rzucane jest pod różnym kątem. Co więcej, każda z relacji charakteryzuje się odrębnym stylem, nadając powieści wielowymiarowy aspekt. Powieściopisarka tym samym udowadnia, że sprawnie włada piórem a zmiana konwencji i sposobu pisania nie sprawia jej najmniejszego kłopotu. I choć wszystko na samym początku wydaje się niespójne i chaotyczne, na samym końcu układanka splata się w logiczną całość. Muszę podkreślić fakt, że swą zaskakującą formą, książka jawić się może jako dzieło osobliwe i ekstrawaganckie, uwierzcie jednak, że na swój sposób jest to książka magiczna.
(…) przeszłość jest martwa? Przeszłość nie jest martwa. Jesteśmy we władaniu jej upiorów.
Siri Hustvedt zadbała, by prócz barwnej i porywającej fabuły oraz nad wyraz oryginalnego sposobu prowadzenia narracji, kreacja samej bohaterki była nienaganna. I taka też jest. Harriet to nie tylko dziwaczna, nieprzewidywalna artystka. To osobowość złożona, pełnokrwista, pełna sprzeczności, z mocno podciętymi skrzydłami, niemal upadła, czująca niespełnienie na każdym polu swojego życia, doszukująca się winy w przeszłości. I tym sposobem dochodzimy do istoty tej lektury.
Sława nie zależy od tego co się robi, ale od tego, jak cię postrzegają.
Świat w płomieniach to nie tylko fascynująca historia pogubionej w życiu i nim rozczarowanej artystki. To przede wszystkim próba zwrócenia uwagi na fakt, że przeszłość znacząco kształtuje rzeczywistość i przyszłość, a ta jest w znacznej mierze zmaskulinizowana. To mężczyźni osiągają większe sukcesy. To bezdyskusyjne status quo. Przykład Harriet to próba podkreślenia wagi feminizmu właśnie, nieśmiała sugestia, że ruch ten jest dla pewnej grupy kobiet niezmiernie ważny i konieczny. W książce nie brak również sugestii, iż wpływ tożsamości artysty ma niebagatelny wpływ na odbiór wystawianych prac a próba męskiego ich wzmocnienia jest tego doskonałym dowodem. To rozprawa o istocie dzieł, jak i próba wytknięcia społeczeństwu artystycznej ślepoty, bezmyślnego pędu za modą i konwencjami.
Słabe punkty? Szukam, szukam i w sumie się ich doszukuję, choć nie ukrywam, robię to trochę na siłę. Książka ta przybrana została w awangardowe barwy. Jej odbiór, za sprawą różnych form narracji i wielorakich punktów widzenia może być utrudniony. Sam język również momentami może jawić się jako przeintelektualizowany.
Patrząc jednak na powieść globalnie, jestem nią po prostu oczarowana. To historia, która poszczycić się może wielopłaszczyznowym, literackim, narracyjnym sznytem. To opowieść o wykluczeniu i usilnej próbie samoakceptacji, krzyk o sprawiedliwość. Nie ukrywam, że na jej temat mogłabym pisać i pisać, a każde kolejne słowo i tak nie odda jej kolorytu i wielowymiarowości. Mądra, barwna, zjawiskowa! Artystyczna, prowokacyjna! Jednego się niestety boję – całokształt może przejść w tak finezyjnej formie bez echa. Jest to lektura wymagająca skupienia i zaangażowania ze strony czytelnika, odważna pod względem formy i przekazu. Tym bardziej więc ją kocham! I bardzo polecam, odważcie się, jest tego warta! Na pewno o niej nie zapomnicie.
Egzemplarz recenzencki.
Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za udostępnienie książki.
Komentarze
Matka Wielowymiarowa
Świat rzadzony przez mezczyzn.... jak ja sie ostatnio buntuje przeciwko temu. W sumie książka o artystce powinna byc na pierwszym miejscu ksiazek, ktore ja-muzealniczka powinnam przeczytać :-)
Dominika Rygiel
do Matka Wielowymiarowa
Myślę, że by Cię zafascynowała ;)
My Home Rules
Brzmi ciekawie Wydaje się być powieścią na czasie, gdyż to że światem rządzą mężczyźni jest bardzo aktualne...
Dominika Rygiel
do My Home Rules
Niezłomnie od wielu lat ;) Chociaż teraz problem ciut zawoalowany został przez nurt feminizmu ;)
Bookendorfina Izabela Pycio
Z zainteresowaniem sięgnę po książkę, to może być bardzo satysfakcjonująca przygoda czytelnicza. :)
Dominika Rygiel
do Bookendorfina Izabela Pycio
Dokładnie taka jest.
Sławka
" Sława nie zależy od tego co się robi, ale od tego, jak cię postrzegają."..... zainteresowałaś mnie tą pozycją. Lubię odwołania do filozofii.
Vicky
Podoba mi si określenie "Artystyczna, prowokacyjna!" i muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawa tej książki.
Dominika Rygiel
do Vicky
Mam nadzieję, że lektura będzie satysfakcjonująca :)