Nieskomplikowana to historia, co wcale nie oznacza, że pozbawiona typowej dla Gabriela Garcíi Márqueza poetyki. Nie jest to powieść efekciarska, ani napisana z rozmachem godnym Stu lat samotności. Odnajdziemy w niej jednak ducha bardziej znanych i popularnych utworów Noblisty. Swój pisarski debiut, podobnie jak i późniejsze opus magnum usadowił w Macondo, a jednym z głównych bohaterów uczynił pułkownika Buendíę. Szarańcza jest powieścią wieloznaczną i wielowymiarową, poruszającą problemy etyczne, z wyraźnymi elementami turpistycznymi. To właśnie pozbawionym estetyki opisem zmarłego doktora, kolumbijski powieściopisarz rozpoczyna swoją opowieść, tak prostą, a jednocześnie gęsto naszpikowaną symboliką.
Zawsze myślałem, że zmarli muszą mieć kapelusz. Teraz widzę, że nie. Widzę, że mają twarz stalowego koloru i szczękę obwiązaną chustką. Widzę, że mają usta trochę otwarte, za sinymi wargami brudne i nierówne zęby. Widzę, że mają z jednej strony przygryziony język, gruby, ciastowaty, trochę ciemniejszy od twarzy, która ma taki sam kolor jak palec ściśnięty nitką. Widzę, że oczy mają otwarte o wiele bardziej niż zwykły człowiek, łakome i wytrzeszczone, i że skóra wygląda jakby była z wilgotnej ubitej ziemi…
Jednym, lecz nie jedynym, gdyż na historię tę składają się ponadto dwa dodatkowe punkty widzenia. Do głosu dopuszczona zostaje córka pułkownika – Izabela oraz jej syn. Trzy narracje, trzy pokolenia, w tym głos dziecka. Zabieg to nietuzinkowy, tym bardziej, iż opowieści wyżej wspomnianych bohaterów następują po sobie niespodzianie, zaskakując i zmuszając tym samym odbiorcę do wzmożonej atencji. Ale to nie tylko ten niecodzienny narracyjny chwyt emocjonuje. Na równi z oryginalną formą Márquez stawia opowieść sensu stricto. Ta, wyjęta żywcem z antycznego dramatu, dręczy i nie daje ukojenia. To przecież tragedia jednostki, tej, któremu medyk nie pomógł w potrzebie, a także samego lekarza, który złym uczynkiem z przeszłości postawił przeciw sobie całe miasteczko. To zaś, nie zapomina. Gniewa się i mści zakazując pochówku lekarza na poświęconych ziemiach Macondo. W opozycji stoi tutaj jego przyjaciel – pułkownik wraz z rodziną, który narażając swoją reputację i dobre relacje z mieszkańcami, wbrew woli miasteczka postanawia pogrzebać doktora.
W Macondo było kino, tańce przy gramofonie i wiele lokali, ale mój ojciec i macocha stanowczo sprzeciwiali się, by dziewczęta w moim wieku brały udział w tego typu rozrywkach. „To zabawy dla tej całej szarańczy” – mówili.
Szarańcza jest powieścią symboli. Tytułowa chmara owadów to metafora napływającej do małego, zaściankowego miasteczka, wielkomiejskiej ludności. Jej skrajnie hedonistyczne i materialistyczne podejście do życia ma destrukcyjny wpływ na autochtonów. Ich spokojne i poukładane życie zostaje wywrócone do góry nogami. Przykładem jest pułkownik, który nie godzi się na przyjęcie nowych trendów, a także wyklęty medyk, który w konsekwencji zmian niespodzianie pozostaje bez pracy. Szarańcza to również synonim atawistycznych zapędów człowieka, jego zezwierzęcenia w wymierzaniu zemsty i kary. To, wzorem ósmej plagi egipskiej, nieuniknione konsekwencje, które ponieść musi człowiek pozbawiony empatii i chęci niesienia pomocy. Márquez stawia jednocześnie pytanie odnośnie moralnych i etycznych obowiązków człowieka względem drugiego, pyta o granice w wymierzaniu sprawiedliwości, a także stawia znak zapytania odnośnie granic samego człowieczeństwa.
Przypomniałem sobie Macondo, szaleństwo mieszkańców palących na zabawach banknoty; zaślepioną szarańczę, która wszystkim pogardzała, tarzała się w bagnie swoich instynktów i znajdowała w rozpuście swój upragniony smak.
Debiut pisarski Márqueza to powieść niedopowiedzeń. Kolumbijczyk pozostawia spory margines na swobodną interpretację historii z Macondo. W opowieści tej nie brak, bowiem białych plam, które, wbrew pozorom, nie utrudniają lektury. Jest zgoła odwrotnie – Szarańcza przyciąga uwagę, w bliżej nieokreślony sposób hipnotyzuje. Dzieje się tak za sprawą konfliktu dramatycznego, na skraju, którego stoi pułkownik, tego typowego dla antycznych dzieł tragizmu sytuacyjnego, który wywołuje w czytelniku cały wachlarz niepokojących emocji. Ta historia trapi i dręczy, wywołuje smutek, lęk, a dzięki bezpośredniemu, turpistycznemu niemal podejściu do przedstawienia śmierci – zatrważa, zmuszając do cichego płaczu nad nieuniknionym losem osamotnionej w obliczu śmierci i zdanej na los innych jednostki.
Książka w formie e-booka dostępna w sklepie: www.swiatebookow.pl
Tytuł: Szarańcza
Autor: Gabriel García Márquez
Wydawnictwo: Muza SA
Rok wydania: 2018
Przekład: Carlos Marrodán Casas
Ilość stron: 128
Komentarze
Anna
Na taką recenzję czekałam. Dziękuję! Już wiem co będę czytała.
Agnieszka
Chciałabym się zabrać za Marqueza, ale boję się, że nie zrozumiem jego powieści
Kociel
Mmmm opis ksiązki totalnie trafil w moj aktualny humor :) Bardzo chciałabym mieć ją teraz na półce :)
Kasia
do Kociel
Skłaniam się raczej w inne tematy, ale zaciekawiłaś mnie recenzją ;)
Instytutdesignu
do Kasia
Czytalam kilka jego książek. Musze do nich wrócić.
Marta
Miałam kilka podejść do Marqueza... wszystkie zakończone niepowodzeniem... może czas spróbować jeszcze raz?