Recenzja patronacka
Narracja Niskorosłej to bazujące na kontraście Niska ja – Wysocy oni wyznanie cierpiącej na achondroplazję Gosi, mówiącej o sobie: jestem morderczynią, karlicą, kobietą i człowiekiem. Choć łatek Joanna Bartoń przypięła swojej bohaterce wiele, jedna z nich wiedzie w tej narracji prym, a jednocześnie determinuje rozwój wydarzeń. Gosia to przede wszystkim kobieta. Kobieta, która czuje, odczuwa i współczuje, którą rządzą emocje, która pragnie doświadczać życia na wielu poziomach, istota szukająca zrozumienia, spełnienia i miłości.
Los chce jednakże inaczej, obciążywszy ją karłowatością rzuca wiele kłód pod jej króciutkie nogi. Gosia jednak nie podda się tak łatwo. Z problemami dnia codziennego, które zrozumieć może tylko i wyłącznie człowiek z niskorosłością, radzi sobie zaskakująco dobrze. Balansując na stopniach wspomagających ją w życiu drabinek i schodków stwarza pozory szeroko pojętej „normalności”. Gra pozorów? A może jednak prawdziwie wielka wewnętrzna siła?
Rozwój wydarzeń ukaże, że nic w tej powieści nie jest tak jednoznaczne, jakby mogło się wydawać na samym początku. Joanna Bartoń odkrywa bowiem karty już na samym otwarciu swojej trzeciej powieści. Gosia przewożona jest do zakładu karnego jako morderczyni. To moment, w którym rodzi się szereg pytań. Chęć poznania motywu zbrodni napędza lekturę, która w miarę rozwoju akcji nie daje konkretnych odpowiedzi, a raczej wywołuje uczucie dysonansu poznawczego. Postawa Gosi jako przykładnej i zorganizowanej córki, przyjaciółki, opiekunki, doradczyni, żony, matki oraz pani domu, przy wszelkich problemach, z którymi zmuszona jest borykać się w związku ze swoją karłowatością, kłóci się z informacją dotyczącą morderstwa, którego się dopuściła. Kontrast ów zdaje się początkowo nadto absurdalny i nieprawdopodobny, by dać mu wiarę. Niestety rozwój wydarzeń odkryje smutną prawdę i ciemną stronę pewnej rodzącej się namiętności naszej bohaterki. Uczucie owo, początkowo tak niewinne, piękne i naturalne, stanie się źródłem nieszczęść i rozpadu jej poukładanego życia.
Gosia bowiem usilnie pragnie wyrwać się z pęt przypiętych jej łatek i przytyków. Pragnie funkcjonować jak każda kobieta, której problem niskiego wzrostu nie dotyczy. Łaknie kochać nie tylko platonicznie, ale i fizycznie. Swoim uporem, determinacją udowadnia, że niskorosłość choć problematyczna, może zostać okiełznana. To jednakże tylko pewna pozorna fasadowość, za którą kryje się krucha i wrażliwa kobieta, która nigdy w pełni nie (po)godzi się ze swoją ułomnością i która usilnie poszukuje dowodów na to, iż może być inaczej. To, czy społeczeństwo i najbliżsi jej na to w pełni pozwolą pozostanie jednakże kwestią sporną. Bohaterka tak naprawdę pozostanie ze swoimi demonami sama, a samotność ta, wraz z bezwzględną potrzebą udowodnienia sobie i otoczeniu, iż w cieniu niepełnosprawności można żyć zwyczajnie i po prostu, jest dla niej niewystarczająca i prowadzi do tragedii.
Choć problemem nadrzędnym, nad którym pochyla się Joanna Bartoń jest achondroplazja oraz towarzysząca jej usilna chęć tytułowej Niskorosłej, by funkcjonować w społeczeństwie w sposób nieodstający od szeroko pojętej normy, w powieści poruszone zostały również inny ważny aspekt, o którym warto wspomnieć. Konfrontując czytelnika z kwestią choroby śmiertelnej, Bartoń zadaje pytanie czy człowiek posiadający rodzinę winien mieć monopol na decydowanie o sobie w kwestii informowania lub też pozostawienia najbliższych bez jakiejkolwiek wiedzy o stanie własnego zdrowia. Czy wiedza o nieuleczalnej chorobie onkologicznej, a w konsekwencji o zbliżającej się śmierci jest wiedzą przypisaną jednostce nią dotkniętą, czy jednak w przypadku osób pozostających w bliskich relacjach z rodziną, pozostaje wiedzą kolektywną? Czy pozbawiając najbliższych prawdy o stanie własnego zdrowia teściowa Gosi zachowuje się w stosunku do najbliższych sprawiedliwie i uczciwie? Czy obarczanie Gosi tajemnicą tak ciężkiego kalibru jest moralne i etyczne?
Joanna Bartoń żongluje niełatwymi tematami, nie boi się trudnych pytań. Co zaskakujące, podszyta ironią i dystansem pierwszoosobowa narracja odcina się od powagi i wagi wiodących lejtmotywów. Ich ciężki kaliber wyważony został lekkim, niemalże potocznym stylem, który opiera się na portretowaniu dwóch kontrastów – niskorosłej bohaterki z wysokorosłą resztą świata. To powieść na kształt prywatnego dziennika, w którym bohaterka odkrywa nie tylko prawdę o sobie, konfrontuje się z nią i tym samym próbuje sama przed sobą wyłuskać motywy swojego działania, ale jednocześnie uwypukla smutny obraz społeczeństwa, w którym kult ciała jednak wygrywa nad zdrowym rozsądkiem.
Tytuł: Niskorosła
Autor: Joanna Bartoń
Wydawnictwo: JanKa
Rok wydania: 2021
Ilość stron:
Komentarze
Katarzyna
Przeczytałam książkę w maju. Książka nie ma nic wspólnego z osobami niskorosłymi. Jest stekiem bzdur i powielania stereotypów. Przez lenistwo autorki - NIE ZROBIŁA RESAERCHU, do czego sama przyznała się, że nie rozmawiała z ludźmi z niskorosłością. Książka nie obala stereotypów, tylko je powiela. W wielu fragmentach w prymitywny sposób np. żarty o karłach, wzmianki o zlocie niedużych. Autorka nie ma pojęcia jak wygląda życia osób niskorosłych- ponieważ, mając 137 cm można: 1. swobodnie zrobić herbatę i nie trzeba wstawać na stołek ( a tak jest w książce) 2.jest się widzianym z okienka rejestracji (to tylko mylne wyobrażenie autorki, nawet nie pofatygowała się żeby to sprawdzić) 3. Można do końca ciąży „być na nogach”, nie trzeba w 6 miesiącu ciąży kłaść się do łóżka, bo kręgosłup nie wytrzyma. Ale autorka tego nie wie, BO NIE ROZMAWIAŁA z niskorosłą kobietą w ciąży. Autorka wprowadza czytelników w BŁĄD, ponieważ znieczulenie miejscowe w okolicach lędźwi NIE JEST WSKAZANE dla osób z achondroplazją, ze względu na układ nerwowy. Kolejny dowód na brak researchu. Główna bohaterka skończyła psychologię – co ciekawa podobnie, jak autorka książki (!) Nawet nie dała swojej bohaterce normalnej pracy, zawodu, tylko przypisała jej zajęcie - bohaterka została staczem kolejkowym. Tę informację myślę, że znalazła w Internecie - to chyba jedyna rzecz jaką przeczytała kwestii osób niskorosłych. Autorka chciała pokazać, że ludzie różnią się tylko wzrostem, a tak naprawdę pokazała niskorosłych jako ludzi gorszej kategorii, bo jak napisała w książce "Jestem morderczynią, karlicą, kobietą i człowiekiem - właśnie w tej kolejności". To jest książka, która krzywdzi ludzi, powiela stereotypy osób niskorosłych, zabiera im godność i szacunek! Komuś z powodu twojej książki może wydarzyć się krzywda- ludzie dalej będą źle traktować osoby z niskorosłością.
Dominika Rygiel
do Katarzyna
Dziękuję za ten głos. Jest ważny i otwiera drogę do szerszej dyskusji. Przyznam, że nie zastanowiłam się nad krzywdzącymi przekłamaniami rzeczywistości, na które wskazujesz, z automatu założyłam, że pewne kwestie musiały zostać przez Autorkę sprawdzone. W beletrystyce margines fabularnej dowolności jest niestety dość szeroki, myślę, że to trochę wyprowadzić mogło wszystkich na manowce. Przyznaję jednak, że pisząc recenzję sama też powinnam zrobić odpowiedni research. Wyciągnęłam już wnioski. Dla mnie książka ta to przede wszystkim historia zbrodni w afekcie, a także o krzywdzącym kulcie ciała, który niestety cały czas gdzieś w społeczeństwie krąży i tak też ją odebrałam. Ciekawy był też dla mnie wątek umierania teściowej bohaterki i zatajania przed nią choroby.
Magda
Zabieram się do czytania!
Dominika Rygiel
do Magda
Koniecznie daj znać po lekturze o wrażeniach!