Nazwisko Zygmunta Miłoszewskiego kojarzone jest głównie z kryminałami, a trylogia o prokuratorze Szackim nie ma sobie równych, bijąc rekordy popularności zarówno w kraju, jak i za granicą. Autor nie pozwala się jednak zaszufladkować. Powieścią Jak zawsze udowadnia, że potrafi snuć nie tylko opowieści z dreszczykiem, ale z powodzeniem odnajduje się w powieści obyczajowej z elementami fantastyki. Mieszanka to zaiste, jeśli nie niekonwencjonalna, to na pewno oryginalna…
Grażyna i Ludwik świętują. Właśnie mija pięćdziesiąta rocznica od chwili, gdy kochali się po raz pierwszy. Jak co roku, tak i tym razem pragną uczcić ten dzień w wyjątkowy sposób. Ludwik, niczym don Rigoberto Llosy, z namaszczeniem poddaje się w łazience rytuałowi ablucji, Grażyna ukradkiem udaje się do sklepu z bielizną, by zaopatrzyć się w śmielszą kreację na wieczór. Ten zaś spędzają w satysfakcjonujący, a patrząc przez pryzmat ich wieku i stażu wspólnego pożycia – zjawiskowy. Następnego dnia budzą się i ze zdumieniem odkrywają, że rzeczywistość, w której się znaleźli jest zgoła inna, niż jeszcze dnia ubiegłego. Młodsze o pięćdziesiąt lat ciała, Polska z elementami frankofońskimi w latach sześćdziesiątych, a życiowe doświadczenie bez zmian. Czy nowe alternatywne otoczenie w połączeniu z możliwością przeżycia swojego życia ponownie, ze świadomością popełnionych kiedyś błędów, niezrealizowanych marzeń i pragnień uczyni ich szczęśliwszymi?
Sympatyczna para nad wyraz witalnych osiemdziesięciolatków to kreacja zachwycająca. Perypetie Ludwika i Grażyny roztkliwiają i ujmują, i chwytają za serce. Scena otwarcia powieści, w której bohaterowie z namaszczeniem przygotowują się do wspólnego wieczoru jest cudowna. Z rzewnością podgląda się dojrzałą miłość, by później zagłębić się w pozornie oczywisty życiorys, który, z każdą kolejną stroną, okazuje się być mniej ewidentny, poprzeplatany mniejszymi czy też większymi sekretami. Para, której wydawało się, że wie o sobie wszystko, dzięki alternatywnemu światu, na nowo stawia czoła przeciwnościom losu, a siebie, jak i nową rzeczywistość, odkrywa na nowo. Co nietrudne do przewidzenia, dochodzi do komicznych sytuacji, podczas których nie sposób się nie uśmiechnąć.
Poprawiłam ramiączka sukienki (w której wyglądałam bosko, gdyby ktoś pytał), wzięłam blachę z ciastem pod pachę i wyszliśmy. Dopiero na klatce zauważyłam, że Ludwik ma w rękach półtoralitrowy na oko słów pełen wody.
– Oszalałeś? Słowik wody w gości niesiemy? Wino jakieś miałeś znaleźć.
Spojrzał na mnie, podnosząc jedną brew. (…)
– Wino? W latach sześćdziesiątych? W Polsce? I może jeszcze piwo bezalkoholowe. Ja im tu niosę ambrozję.
Nie da się ukryć, iż jest to poniekąd śmiech przez łzy. Panorama nakreślonej przez Miłoszewskiego eksperymentalnej, na wpół frankofońskiej Warszawy oraz społeczeństwa polskiego jest nad wyraz prawdziwa i dziwnie bliska czasom współczesnym. To wyraźnie punktowanie słabych stron społeczeństwa. Nakreślone zostało, jako beztroskie, podatne na wpływy towarzystwo, którego świadomość społeczna jest nijaka, a może nawet żadna. Z drugiej strony, mocnego kuksańca dostają wschodzące gwiazdy ówczesnej sceny politycznej. Warstwa ta zdaje się być aż nadto wyrazista, może niemal przytłaczająca, od czasu do czasu zdaje się dominować nad fabułą, co sprawia, że jej odbiór może nużyć.
Wbrew pozorom, książce trudno jest zarzucić brak polotu. Napisana została ze swoistym rozmachem. Połączenie gatunków może zdumiewać. Miłoszewski łączy powieść obyczajową z publicystyczną, mimochodem wplata elementy fantastyki, psychologii i komedii. Nie stroni od dydaktycznej czy ironicznej nuty. To podejście odważne i oryginalne. Próba ta jawi się jako udana, powieść czyta się sprawnie choć połączenie tak skrajnych konwencji nie wszystkim może przypaść do gustu.
– (…) ta książkowa szajba? Kompletnie nie rozumiem twoich motywacji.
– Jakich motywacji?
– Pisarskich. Po co chcesz pisać jakieś kocopały (…). Przecież to tandeta.
– Literatura rozrywkowa.
– Literatura rozrywkowa to oksymoron. Jest literatura i jest rozrywkowa tandeta słowna. Nie rozumiem, dlaczego mój mądry mąż chce tracić czas na produkcję tandety.
– Wolę słowo „tworzenie”.
– Tworzą to artyści literaturę. Ty chcesz produkować tandetę.
– Ludzie to lubią.
– Słyszałam, że lubią też prostytutki i bicie żon sznurem od żelazka. Uważasz, że dostarczanie im tych rozrywek też jest warte twojego zainteresowania?
Jak zawsze to sympatyczna, a zarazem słodko-gorzka komedia małżeńska, która prócz uniwersalnej prawdy dotyczącej funkcjonowania rodziny i związków partnerskich, jest próbą odpowiedzi na pytanie czy warto wchodzić drugi raz do tej samej rzeki oraz wyraźną lekcją wiedzy o społeczeństwie. Jakkolwiek by nie było, trzeba przyznać, że jest powieścią wielowymiarową i wieloznaczną, którą Miłoszewski udowadnia, iż nie powiedział w literaturze jeszcze ostatniego słowa. A to, które już padło dalekie jest od tandety.
Tytuł: Jak zawsze
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 479
Komentarze
Books My Love
książka czeka na swoją kolej i coraz bardziej jestem jej ciekawa :)
Maria
Bardzo fajna recenzja, książka ogromnie mi się podobała, prawdziwa przyjemność.
Monika
Znam jego kryminały i muszę przyznać, że dobrze się je czytało. Czesto w kryminałach za wczesnie domyślam się, kto zabił.
zaniczka
Mam ją w kolejce do przeczytania, ciekawa jestem jak sobie Miłoszewski poradził z takim rodzajem literatury.
Monia
To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w tamtym roku. Bardzo pozytywne zaskoczenie! Pozdrawiam, Monia z www.onalubi.com