Na początek kilka suchych faktów: niepłodność dotyczy około 15% par w wieku reproduktywnym, które pomimo regularnego współżycia oraz bez stosowania środków antykoncepcyjnych nie są w stanie zajść w ciążę. Jak głoszą statystyki, w 35% problem leży po stronie kobiety, w tylu samo przypadkach po stronie mężczyzny, w 10% przypadków wina jest obopólna. Nieprawidłowość tę można leczyć, co też się czyni często z pozytywnym skutkiem. Co jednak w przypadku, gdy lekarze załamują ręce? Co ma zrobić małżeństwo, które chce stać się rodziną? Jak czuć się może kobieta, której ciało, pomimo najszczerszych chęci i ogromnego pragnienia zostania matką, pozostaje wysuszoną wydmuszką? Jak poradzić sobie z niespełnieniem i tęsknotą za płaczem dziecka?
Muszę pogodzić się z faktem, że dzieci rodzą się jak chwasty, gdzie bądź, gdzie wiatr posieje nasiona.
Z identycznym dylematem poradzić musi sobie włoska reporterka Gemma, zakochana do bólu w genueńskim fotografie stacjonującym w Sarajewie – Diegu. Burzliwy romans, który kończy się małżeństwem z dnia na dzień staje się przejmującą modlitwą o możliwość zostania matką. Zawodzenie to, nie tylko pod wpływem niespełnionych marzeń, ale również za sprawą gwałtownego oblicza jugosłowiańskiej wojny, z dnia na dzień przeradza się w przeraźliwy skowyt o sprawiedliwość w spełnieniu najbardziej przyziemnych, czysto atawistycznych marzeń, by na samym końcu przeobrazić się w pełen bólu życiowy marazm.
Powtórnie narodzony autorstwa Margaret Mazzantini to powieść, która przygniata silnymi emocjami już od samego początku. Uczucie niespełnienia, tęsknoty i dojmującego smutku wylewa się z kolejnych stron niczym wezbrana rzeka. Poczucie niemocy, bliżej nieokreślonej apatii i bezsilności jest niczym lawina – zaczyna się niepozornie by na końcu przygnieść swą nieokiełznaną, bezkresną siłą. Powody owych silnych emocji są dwa i wynikają ściśle z opisanej wyżej fabuły. Z jednej strony jest to osobista porażka Gemmy na polu zostania matką. Z drugiej, za ogrom ładunku emocjonalnego odpowiada sugestywnie zarysowane tło historyczne. Obraz oblężenia Sarajewa oraz okrucieństwo wojny wzmacniają uczucie klęski, tym razem jednak na szerszą skalę.
Teoretycznie w tym miejscu powinnam wyrazić swój zachwyt nad niniejszą powieścią. Teoretycznie byłabym w stanie to uczynić, wszak zamysł autorki na fabułę był fenomenalny. Mazzantini gra na ludzkich uczuciach z niekwestionowaną wirtuozerią, potrafi poruszyć takie rejestry w czytelniczej duszy, które powodują jej ból i krwawienie, wywołując niesprecyzowany i niedefiniowalny niepokój. Gdyby dozowanie powyższych bodźców było bardziej wyważone, mniej nachalne i mniej skondensowane, być może byłabym w stanie się nim zachłysnąć, być może nawet udało by mi się uronić podczas lektury łezkę lub dwie. Jednak przejmujące uczucie smutku, w trakcie całej lektury jest jedną wielką, rosnącą falą, której kulminacja mnie osaczyła, zamiast rozbudzić mój entuzjazm, zdusiła zachwyt i wywołała znużenie.
Pocałunek jest długi i miękki, nasze języki są jak ślimaki przechodzące przez plac.
Nie przekonuje mnie do końca język powieści. Nie wiem czy problem tkwi w oryginale, czy w braku translatorskiej wprawy, ale lektura Powtórnie narodzonego momentami mnie degustowała. Temat książki jest nad wyraz poważny, jej wydźwięk bolesny, melancholijny i posępny, a sama językowa stylistyka momentami zdaje się być tego zaprzeczeniem. W przypadku opisów scen miłosnych nie brak wymuszonych i sztucznych metafor, które w zestawieniu z iście grubiańskimi momentami, po prostu mnie śmieszyły. Jeśli do powyższego dodać miałką kreację bohaterów (rozmemłany, bujający w obłokach Diego i ustawicznie rozdygotana Gemma), to zachodzę w głowę jakim cudem udało mi się tę lekturę dokończyć.
Powtórnie narodzony to przejmująca historia miłości bez happy endu i przygnębiające świadectwo wojennego cierpienia w jednym. To opowieść, przez którą przelewa się morze smutku, nieposkromiona siła instynktu macierzyńskiego i niegasnąca wola przetrwania, której nawet okrucieństwo wojny nie jest w stanie w człowieku zdeptać. To przejmujący dramat nie tylko Gemmy i Diega, a całej sarajewskiej społeczności. W imię jednak zasady, że co za dużo to nie zdrowo, melodramat z potencjałem zdominowany został przesadnym sentymentalizmem i językowymi niedoróbkami. I to właśnie one spowodowały, że książka wywołała we mnie tylko wyłącznie wewnętrzny ból. I to z gatunku tych, o których wolałabym chyba nie pamiętać.
Tytuł: Powtórnie narodzony
Autor: Margaret Mazzantini
Wydawnictwo: SONIA DRAGA
Liczba stron: 524
Data wydania: 2013
Komentarze
Marta
Ciekawa pozycja...musze przeczytac
Mama w Barcelonie
Ja szukam fajnych książek, żeby zabrać ze sobą do Barcelony, bo za parę dni lecimy do Polski. Zaciekawiłaś mnie :)
Małgorzata Hert
Właśnie szukałam czegoś fajnego do poduchy, więc wielkie dzięki. Książka mnie bardzo zaciekawiła. Pozdrawiam
Dominika Rygiel
do Małgorzata Hert
Proponuję jednak zaopatrzyć się w paczkę chusteczek ;)
Katarzyna hrwdomu.pl
Mimo pewnych opisanych przez Ciebie niedociągnięć zachęciłaś mnie do zapoznania się z tą książką. Nawet te cytaty brzmią ciekawie. Może to moja chora ciekawość.
Klaudia J
Hmm... czy nie jest to książka aż nadto melancholijna?
Dominika Rygiel
do Klaudia J
Jest ;-)