Obraz malowany słowem – „Las, pole, dwa sobole”, Joanna Stoga

Przedpremierowa recenzja patronacka

Las, pole, dwa sobole to zbiór kilkunastu miniatur literackich, ściśle połączonych jedną nicią tematyczną. Joanna Stoga splata ze sobą przemyślenia osadzone głównie w tematyce odchodzenia i tego, co pozostaje po utracie bliskiej osoby. Czyni to w sposób rozmyślny, zgrabny i wyjątkowo dojrzały.

Dojrzałość owa przejawia się pod postacią formy. Autorka maluje słowem obrazy, które niczym scenki rodzajowe z jednej strony wysoce odcinają się od siebie, z drugiej zaś mocno zazębiają, w konsekwencji dając szerszą perspektywę na podjętą tematykę. Istotną rolę odgrywa tutaj gra kontrastem, w której rzeczy przyjemne zestawione zostają z bólem egzystencji i bólem odchodzenia. Trywializacja i hedonizm życia, skupianie się na rzeczach banalnych, wesołych i przyjemnych, jako spychanie na margines życia spraw doczesnych pełni tutaj kluczową rolę.

Śmierć przedstawiona zostaje jako statystka, którą należy odnotować w dokumentach (wpisać datę zgonu, wybrać kwaterę na cmentarzu, uiścić ofiarę dla księdza), podczas, gdy dla osoby ściśle nią dotkniętej – w przypadku opowiadań Stogi dla osieroconej kobiety, która traci matkę – śmierć nie może być jedynie biurokratycznym aktem. W przypadku narratorki to ogromna tragedia, która pozostawia po sobie dojmującą pustkę oraz nieukojoną tęsknotę. Uczucia te zostają strywializowane lawiną urzędniczych powinności, czy koniecznością, jak w przypadku Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy, uprzątnięcia rzeczy po matce. Czynności te wywołują lawinę wspomnień, nie pozwalają w pełni na przepracowanie samej utraty, powodując odczucie odrealnienia.

Miała pogrzeb z ładną pogodą i ładną skrzypaczką, która zagrała Ave Maria. Dostała mnóstwo kwiatów, ale akurat to było do przewidzenia. Zawsze wolała je od ludzi.

Niniejsze etiudy nakreślone zostają z pozycji zdystansowanej narracji, w której narratorka przyjmuje rolę postronnej osoby opisującej kolejne czynności z boku. To swego rodzaju wyobcowanie i samotność, które oddalają bohaterkę od bólu i pustki, z którymi pozostaje jej się zmierzyć, a której ona sama nie potrafi w pełni zdefiniować.

Jestem kolekcjonerką samotności. Wyszukuję jej odmiany pośród napotkanych ludzi. Przyglądam się im, porównuję objawy, a potem staram się je przyszpilić, niczym motyla w gablotce, jedynym określeniem, które najlepiej odda ich charakter. (…) Pytasz, po co mi ta kolekcja? Czemu krążę w poszukiwaniu samotności? Czy ja wiem? Może po to, by znaleźć wreszcie to jedno określenie, którym zdołam przyszpilić moją własną.

Ważny aspekt w opowiadaniach Joanny Stogi pełni styl wypowiedzi. Oparty jest na zwięzłych, krótkich, rwanych zdaniach. W tej pozornie lakonicznej formie i stylistyce udało się autorce oddać zaskakująco wiele gam, tonów i barw. Stoga, niczym malarka słowa, niuansuje nimi emocje, tworząc tym samym wyjątkowo szeroką paletę uczuć. Smutek stonowany zostaje czarnym, humorem, a realizm zmieszany z odrealnieniem. Główną nutą pozostaje jednak tęsknota za czułością, bliskością, ta dojmująca samotność, którą zrozumie tylko osoba, która utraciła bliską sercu osobę, a która jednocześnie wrzucona została w machinę biurokratyzacji śmierci.

Jesteśmy sami, niezależnie od tego, ile osób i kto próbuje nam w tym towarzyszyć.

Joanna Stoga akcentuje również inne oblicze samotności. To to odosobnienie w relacjach z rodziną (tu mężem), czy też w pracy. To udana próba udowodnienia, że człowiek zawsze pozostaje sam, niezależnie iloma ludźmi się otacza i w jakich relacjach z nimi pozostaje. Pozostaje samotny podczas życia, a także, umierając. Dlatego też klimat książki, choć otwiera go sielski i liryczny obraz, finalnie jest gęsty i duszny, tężeje z każdą kolejną odsłoną snutej historii.

Mogłaby wyjąć telefon i jak większość zanurzyć się w wirtualnym świecie. Przejrzeć posty córki i jej znajomych na Facebooku, sprawdzić co dziś upiekli, jak się mają ich pociechy i zwierzaki. Tyle że złości ją ten festiwal przechwałek, bo na portalach wszystko, nawet gniew, smutek czy dobry uczynek, jest wystawione na publiczny widok wyłącznie po to, by nakarmić próżność.

Las, pole, dwa sobole to smutna ballada na temat współczesności, w której autorka nie stroni od wytykania grzeszków i grzechów człowieka. Próżność, materializm, odsuwanie od siebie powagi spraw doczesnych, jako nieudolna próba otumanienia się, stłumienia osamotnienia. Ta kasandryczna wizja przełamana zostaje jednak lekko optymistyczną nutą. Niniejszy debiut pozwala bowiem spojrzeć na płynące życie przez pryzmat nie tyleż jego finału, co początku. To daje nadzieję, a jednocześnie przypomina o tym, że doczesna wędrówka jest nieustającym i odnawiającym się, cyklicznym, głęboko osadzonym w naturze świata ruchem, którego, chcąc nie chcąc pozostajemy częścią. Głęboki, dojrzały debiut.

Tytuł: Las, pole, dwa sobole
Autor: Joanna Stoga
Wydawnictwo: Seqoja
Rok wydania: 2020

PATRONAT logo_640

Jednym zdaniem

Skondensowany pod względem treści, minimalistyczny pod względem formy - zbiór opowiadań, który zachwyca dojrzałym spojrzeniem na cykliczność ludzkiego życia.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
0 komentarzy
6 Osób lubi to
Poprzedni wpis: Rozbudzony apetyt – „Mademoiselle Coco. Miłość zaklęta w zapachu”, Michelle MarlyNastępny wpis: W poszukiwaniu prawdy – „Medalion z bursztynem”, Anna Klejzerowicz

Zobacz także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum