Pisać trzeba umieć – „Córka Fanny Hill”, Janet Cherrie

Maj w pełni, słońce wreszcie wyszło zza chmur pozwalając zrzucić z ramion ciepły sweter. Na czytelniczym liczniku A.D. 2017 ponad 40 powieści, a ja – zaczynając przygodę z kolejną lekturą – powoli układam w głowie listę najlepszych książek bieżącego roku. Większość tytułów, jakie znajdą się na wspomnianej liście to powieści przepełnione emocjami, dobrych merytorycznie i stylistycznie, takich, z których czerpać można pełnymi garściami. Nie samymi perełkami człowiek żyje, raz na pewien czas trzeba przełamać schemat lekturą lżejszą gatunkowo; nie zmuszającą umysłu do pracy na pełnych obrotach, a dającą tylko i wyłącznie odprężenie. I to właśnie błogiego relaksu oczekiwałam od Córki Fanny Hill autorstwa Janet Cherrie. Niestety zapomniałam o prawdzie płynącej ze starego przysłowia o wchodzeniu dwa razy do tej samej rzeki. Zarówno Córka… jak i recenzowane niedawno Pamiętniki Fanny Hill spod pióra Johna Clelanda z całą pewnością otwierałyby zupełnie inny ranking: najsłabszych książek z jakimi zetknęłam się na przestrzeni ostatnich miesięcy.

XVIII- wieczny Londyn. To właśnie tu dojrzewa młodziutka Laura – córka głównej bohaterki Pamiętników Fanny Hill. Życie dziewczyny nie jest usłane różami – ojciec zapił się na śmierć, matka zmarła przedwcześnie. Szczęście w nieszczęściu, Laura nie została bez grosza przy duszy – otrzymała całkiem pokaźny majątek oraz gruntowne wykształcenie. W genach otrzymała również ponad przeciętną urodę oraz bystrość umysłu, czyli cechy stawiające ją w roli idealnej kandydatki na żonę dla wysoko postawionego kawalera. Losy Laury potoczą się jednak zupełnie innym torem, gdy w wieku 23 lat, trafi do posiadłości dalekiego kuzyna George’a, poproszona by nauczać jego syna rachunków. I to właściwie cała fabuła, gdyż jak nie trudno się chyba domyślić, pozostała część powieści skupia się na zażyłości Laury oraz George’a, którym daleko do czysto kuzynowskich relacji jakie znamy z życia codziennego czasów współczesnych (a które w XVIII- wiecznym Londynie nie były niczym nadzwyczajnym).

Poruszyła kilka razy ptaszkiem (…).

Życie recenzenta literatury to wbrew pozorom niełatwa sztuka. Zdaję sobie sprawę ile wysiłku kosztuje napisanie prostego tekstu, nie mówiąc już o powieści. Recenzując kolejne książki, zawsze staram się doceniać trud włożony przez autora w swoje dzieło. Niestety w przypadku Janet Cherrie i jej Córki Fanny Hill muszę postawić sprawę jasno i robię to z ciężkim sercem – ciężko byłoby napisać to gorzej. O tyle, o ile w samym pierwowzorze, tj. w Pamiętnikach… zachwycające było tło społeczno-obyczajowe osiemnastowiecznego Londynu, tak Córka… pozbawiona została nawet tej podwaliny, która by ją ratowała. 

Poluzowała gorset, zdjęła suknię z ramion i uwolniła piersi. Każda była wielkości ludzkiej głowy.

Tym, co najbardziej przeszkadza w trakcie lektury jest naszpikowany archaizmami język powieści. Ten zabieg miał zapewne dawać poczucie, że naprawdę znajdujemy się w stolicy Wielkiej Brytanii sprzed trzech wieków. Niestety jego zastosowanie pozostawia wiele do życzenia, w zestawieniu ze stylistyczną prostotą jedynie razi. To co denerwuje ponadto, to nieudolne, drętwe, pozbawione wyczucia i ogłady opisy scen erotycznych, z których złożona jest praktycznie cała książka. Zamiast wzbudzać w czytelniku pożądanie czy pobudzać zmysły… bawią.  Skupiająca się tylko i wyłącznie na wyuzdanych opisach seksu fabuła nie wciąga, momentami degustuje, jest tania i nużąca.

Szczytowała bardzo gwałtownie, wijąc się na czarnym palu (…).

Nie jest też tak, że dzieło pani Cherrie przegrało już na starcie, i tu przykładem posłużą autorzy  zupełnie innego i nad wyraz różnego kalibru – Philip Roth, Elfride Jelinek czy autorka cyklu Osiemdziesiąt dni Vina  Jackson. Recenzowany przeze mnie niedawno Teatr Sabata Amerykanina czy Pianistka Austriaczki to również pozycje, w których wyuzdane sceny miłosnych uniesień stanowią nawet nie tło, a sedno powieści. Podobnie w przypadku obrazów Viny Jackson, którym to zdecydowanie bliżej do dzieła Janet Cherrie. W czym tkwi różnica? W tym, że pisać trzeba umieć. Jeśli konkretny autor decyduje się na odważne zagranie jakim niewątpliwie jest postawienie wszystkiego na jedną kartę – w tym przypadku kartę seksu – musi wiedzieć jak zabawić się słowem by czytelnik drżał na całym ciele w tych momentach, kiedy drżeć powinien, tymczasem te właśnie momenty w wykonaniu Janet Cherrie budziły niestety uśmiech politowania.

Czułam tę fujarę doskonale (…).

Córka Fanny Hill to jedna z moich recenzenckich pomyłek, bookiecikowy kwiatek, który pragnę wymazać z pamięci. Wiem, iż łatwo z pozycji fotela krytykować czyjąś pracę, trud i godziny ciężkiej harówki, jednak by być szczerą z samą sobą oraz Wami Drodzy Czytelnicy, od czasu do czasu zmuszona jestem ostrzec przed literaturą niskich lotów. Moje zadanie polega też na tym, by czasem się sparzyć, byście Wy już nie musieli. To właśnie jest ten przypadek.

Jednocześnie zdaję sobie sprawę z faktu, że i tego rodzaju książka odnajdzie swoich odbiorców, ba! spodoba im się. Jeśli należysz do tego grona – zapraszam na bookiecikowy fanpage tam do wygrania dwa egzemplarze powieści.

Tytuł: Córka Fanny Hill
Autor: Janet Cherrie
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 319

Jednym zdaniem

Książka, która nie jest książką erotyczną. To pornografia w swej czystej i najtańszej postaci. Nie pobudza zmysłów, nie zachwyca magią słowa. Jestem na nie.

— Dominika Rygiel
Postawisz mi kawę?
3 komentarzy
0 Polubień
Poprzedni wpis: Ale to już było… – „Oszukana”, Charlotte LinkNastępny wpis: To trzeba czuć – „Moja dusza pachnie tobą”, Aleksandra Steć

Zobacz także

Komentarze

  • Książko, miłości moja.

    15 maja 2017 at 11:43
    Odpowiedz

    Czytam "XVIII- wieczny Londyn" i już wiem, że książka zupełnie nie dla mnie. Nie lubię książek osadzonych w tym okresie. Jednak z każdym kolejnym zdaniem, opisującym fabułę, zaczęłam się zastanawiać, czy nie dać szansy tej książce. Jednak już twoja opinia, nie przekonała mnie w ogóle. Raczej sobie odpuszczę, to nie moje klimaty, mimo wszystko.

  • Szczęśliwa Siódemka

    15 maja 2017 at 11:39
    Odpowiedz

    Chyba przeczytam, żeby się pośmiać! Cytaty skojarzyły mi się z Michalak i jej podobnymi ach-tystkami :)

  • Ewelina

    15 maja 2017 at 11:36
    Odpowiedz

    Jakoś ta książka kompletnie do mnie nie trafia, cytaty przesądziły że pewnie po nią nie sięgnę ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Z wykształcenia romanistka. Z zamiłowania czytelniczka. Pełna skrajności. Z jednej strony pielęgnująca w sobie ciekawość i wrażliwość dziecka, z drugiej krytycznie patrząca na świat.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Odwiedź mnie na

Bookiecik na YouTube

Najnowsze wpisy
Kalendarz
październik 2024
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  
Najbardziej popularne
Najczęściej komentowane
Patroni
Archiwum