Nr 11. Patrząc na charakter i sposób postrzegania świata, taki właśnie tytuł nadałaby Coco Chanel niniejszemu tekstowi. Zrozumiała i niewyszukana nazwa. Bez nienaturalnego, poetyckiego nadęcia i strzelających po sufit korków szampana. Prostota i minimalizm. Do tego dążyła i do tego zwykła nas przyzwyczaić. Bo jak twierdzi:
Śmieszność zabija wiele rzeczy, ale nigdy nie zabija śmieszności.
Tak więc, bez zbędnego owijania w bawełnę, prosto i bez sztucznej megalomanii, a przede wszystkim bez zbędnej śmieszności, moja jedenasta recenzja książki zamieszczona na blogu, obejmować będzie tematyką ikonę mody, charakterystyczną i nad wyraz charakterną, niemniej czarującą a na pewno rozpoznawalną na całym świecie – Coco Chanel.
Autobiograficzny zbiór opowieści, jakie ta jedna z najsławniejszych kreatorek mody wyznała Paulowi Morandowi, a które on zebrał i spisał, wydany został po raz pierwszy w 1976 roku (czyli pięć lat po śmierci artystki). Nieopatrzone jeszcze rycinami Karla Lagerfelda zrobiły wrażenie na krytykach i publiczności. Wydawnictwo Literackie przybliża polskim czytelnikom już uzupełnioną wspaniałymi szkicami, które są jej niebagatelnym uzupełnieniem i jednym z niekwestionowanych atutów, książkę.
Czar Chanel, bo o niej mowa, to elektryzująca historia zagubionej i po części nierozumianej przez otoczenie dziewczynki, później kobiety. To ona, nie tyle katorżniczą pracą i rewolucyjnym sposobem myślenia, co swoim samozaparciem i niebagatelną odwagą, zdołała zrewolucjonizować świat mody. Jej innowacyjne rozwiązania dotyczące konfekcji damskiej pokochały rzesze kobiet (co więcej, pewnie są jej dozgonnie za nie wdzięczne). Bo która z nas nie docenia małej czarnej, prostego prochowca czy sznura pereł?
Robiłam sukienki. Mogłabym równie dobrze robić coś innego. To był przypadek. To nie sukienki lubiłam, tylko pracę. Poświęciłam jej wszystko, nawet miłość. Praca pochłonęła moje życie.
Jaka to książka? Odbiór wyznań projektantki do słodkich i wymuskanych nie należy. To opowieść w jej ulubionych kolorach: czarnym i białym. O tyle o ile miło jest czytać o jej sukcesach, powiązaniach z Picassem, Cocteau czy Colette, to już gorzej jeśli wziąć pod lupę jej życie prywatne. Między wierszami wylewa się pewnego rodzaju żal i rozgoryczenie, które boleśnie bodą nie tyle samą Chanel, co czytelnika. Pracowita lecz jednocześnie zagubiona, nierozumiana przez otoczenie, zdradzana przez przyjaciół, samotna. Oto cała Coco. Pięć przymiotników określających w skrócie jej charakter. Cóż za ironia losu, to właśnie ta cyfra stała się najsłynniejszym i najbardziej rozpoznawalnym „Numerem 5” na świecie.
Sukces odnosi się dzięki temu, czego nie można się nauczyć.
Niewątpliwy wpływ na taki, dosyć pesymistyczny wydźwięk książki, ma zapewne jej – niczym pocięte kadry filmu – forma. Pourywane strzępki wspomnień i przemyśleń Chanel dowodzą, że szczęścia nie można kupić za żadne pieniądze a nawet jeśli zawodowy sukces czy personalna satysfakcja z własnych działań miałby być jego miarą, to w żaden sposób nie jest w stanie zastąpić udanego życia rodzinnego (bo to głównie ten aspekt życia u projektantki kulał i nie dawał jej psychicznego spokoju).
Prócz bardzo dobrej autobiograficznej wartości, niniejsza pozycja to niesamowita kopalnia cytatów. Każda niemalże stronica ma w sobie pewną filozoficzną wartość. Nie jest ona jednak wydumana, niesie za sobą prostą lecz prekursorską prawdę, tę którą świat docenił a dzięki której Coco Chanel stała się niekwestionowaną i nie gasnącą w miarę upływu lat marką.
Ciężko doszukać mi się w niniejszej pozycji słabych punktów. Jakby się dobrze zastanowić, może nim być tylko i wyłącznie brak bardziej rozbudowanego wstępu, takiego, który przedstawiłby bliżej biograficzną notkę projektantki. Same jej wspomnienia to raczej jej filozofia życia a nie jego przebieg. W dobie łatwego dostępu do informacji nie jest to jednak żadna ujma i każdy łaknący wiedzy na temat wizjonerki, bez problemu dotrze do encyklopedycznej wiedzy na jej temat.
Czar Chanel to na pewno bardzo udana autobiografia: prosta a zarazem nietuzinkowa, zagadkowa i elektryzująca. Co najważniejsze – nie podkoloryzowana i wyróżniająca się wśród całej masy biograficznych wydań na temat Coco. Warta uwagi.